Co w praktyce oznaczają sankcje USA wobec budujących Nord Stream 2? Ekspert analizuje

Amerykańskie sankcje mogą opóźnić budowę Nord Stream 2, ale prawdopodobnie nie powstrzymają tego projektu – powiedział redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik. Ocenił, że ważniejszy wpływ na ten projekt będą miały regulacje unijne.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump podpisał w piątek ustawę o budżecie Pentagonu na 2020 r. w rekordowej wysokości 738 mld dol. Wpisano w nią m.in. sankcje na firmy budujące gazociąg Nord Stream 2 i gazociąg Turecki Potok i dotyczą firm prowadzących prace na głębokościach 30 metrów poniżej poziomu morza i większych. Obejmują zakaz wjazdu na terytorium Stanów Zjednoczonych i zamrożenie kont. W konsultacji z resortem finansów Departament Stanu USA ma 60 dni na przedstawienie Kongresowi listy podmiotów, które obejmą sankcje.

- Same amerykańskie sankcje prawdopodobnie nie powstrzymają projektu Nord Stream 2. Może go jeszcze opóźnią o kilka, lub kilkanaście tygodni, ale to nie jest przesądzone – powiedział Jakóbik.

Dodał, że podpis prezydenta USA oznacza, że teraz administracja ma sprecyzować, jakie firmy i na jakich warunkach będą podlegać sankcjom.

- Sankcje mają dotyczyć konkretnych firm, które będą układać rury na określonych odcinkach i określonych głębokościach. Prawdopodobnie będzie chodziło o szwajcarsko-duńską firmę Allseas, która na wszelki wypadek w piątek zatrzymała prace – nie wycofała się, tylko zatrzymała

dodał.

Biorąca udział w budowie Nord Stream 2 szwajcarsko-duńska firma Allseas zawiadomiła w nocy z piątku na sobotę, że wstrzymała prace przy budowie rurociągu. Oświadczenie stwierdza, że firma oczekuje od odpowiednich instytucji amerykańskich niezbędnych wyjaśnień prawnych, technicznych i dotyczących środowiska naturalnego.

Redaktor naczelny Biznes Alert zaznaczył, że nie jest przesądzone, że Allseas wróci do prac.

- Ale nawet jeżeli nie wróci, to rosyjski koncern Gazprom przekonuje, że ostatnie kilkadziesiąt kilometrów rury może położyć sam. Jeżeli tak nie będzie, można się liczyć z dodatkowym opóźnieniem Nord Stream 2, który oficjalnie ma rozpocząć dostawy gazu w połowie 2020 r. Warto łączyć ten fakt z ustępstwami Rosji w rozmowach z Ukrainą na temat kontraktu przesyłowego – podkreślił Jakóbik.

Według niego doprecyzowanie sankcji przez Amerykanów może spowodować, że spółka Allseas "wróci do prac, stwierdzając, że zakres sankcji jednak jej nie obejmuje".

- Nie przesądzałbym o decydującym skutku sankcji. Ważniejszy wpływ na projekt Nord Stream 2 będą miały regulacje unijne, które – zgodnie ze zrewidowaną dyrektywą gazową – trzeba wdrożyć względem Nord Stream 2 na wodach niemieckich. To jest arena, na której będzie się toczyć dalsza gra o przyszłość Nord Stream 2. Jego ukończenie jest prawdopodobnie przesądzone, a zasady jego funkcjonowania powinny być dostosowane do przepisów antymonopolowych ograniczających Gazprom. Zobaczymy, czy tak się faktycznie stanie

dodał.

- Jeżeli państwa unijne umówiły się na dywersyfikację dostaw gazu i zmniejszenie zależności od Rosji, to Niemcy szkodzą tej wspólnej polityce poprzez realizację projektu Nord Stream 2, który działa wbrew dywersyfikacji i na korzyść pozycji rosyjskiej w Europie – ocenił.

Jakóbik przypomniał też deklaracje USA, że Nord Stream 2 to "w pierwszej kolejności problem europejski i to Europejczycy powinni go rozwiązać".

- Odpowiedzią na to wezwanie miała być dyrektywa gazowa, która miała podporządkować ten sporny projekt prawu europejskiemu – jeżeli go nie zatrzymać, to przynajmniej uregulować jego pracę – dodał.

Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej prowadzącej przez Bałtyk z Ust-Ługi w Rosji do Greifswaldu w Niemczech, o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie.

Gazociąg miał być gotowy do końca 2019 r., jednocześnie Rosja zamierzała znacznie ograniczyć przesyłanie gazu tranzytem rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Przeciwne budowie Nord Stream 2 są m.in.: Polska, kraje bałtyckie, Ukraina i USA.

Źródło

Skomentuj artykuł: