Dekoniunktura i epidemia wpływa na rynek pracy. Konsekwencją – cięcia etatów

Koronawirus niezwykle mocno wpływa na sytuację gospodarczą w Polsce, znacząco pogłębiając obserwowane już od kilku miesięcy spowolnienie gospodarcze w kraju. Jak obecna sytuacja wpłynie na rynek pracy? Jakie wnioski pracodawcy mogą z niej wyciągnąć? W opinii Katarzyny Dąderewicz, dyr. regionalnej w agencji zatrudnienia LeasingTeam, najszybszą konsekwencją spowolnienia gospodarczego dla rynku pracy jest zmniejszenie liczby etatów, co można było już zauważyć w ub. roku. 

Wg danych GUS na koniec III kwartału 2019 r. liczba wolnych miejsc pracy w podmiotach gospodarki narodowej lub ich jednostkach lokalnych zatrudniających co najmniej 1 osobę wynosiła 148,6 tys. i była mniejsza niż w końcu II kwartału 2019 r. o 3,2 tys., tj. o 2,1 proc. Z kolei w porównaniu z końcem III kwartału 2018 r. liczba wolnych miejsc pracy była mniejsza o 8,5 tys., tj. o 5,4 proc.

Czy powyższe dane oznaczają kres rynku pracownika i szeroki dostęp do specjalistów? Choć liczba etatów spada, trzeba pamiętać, że jednocześnie nie zwiększa się popyt na pracę. Aktywność zawodowa polskiego społeczeństwa jest niska. Mówi się wręcz o bierności zawodowej. Dotyczy to w szczególności kobiet, ale także osób młodych. 

Według danych Eurostatu około 17 proc. obywateli Polski w wieku 20-34 lat w 2018 r. formalnie ani nie posiadało pracy, ani się nie uczyło. To jeden z najwyższych wskaźników w UE. Odsetek młodych mężczyzn, którzy nie uczą się i nie pracują, wyniósł 9,6 proc. w porównaniu z 23,5 proc. młodych kobiet. 

Pandemia koronawirusa mocno wpływa na ogólnoświatową gospodarkę, czego negatywne efekty widoczne są również na rynku pracy. Można zaobserwować kilka najczęstszych zjawisk.

1. Firmom produkcyjnym (np. automotive, AGD/RTV, elektronika) zaczyna brakować komponentów, zatem ograniczają lub wstrzymują działalność na 1 miesiąc, a w związku z tym wysyłają pracowników na urlopy lub na tzw. przestojowe. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie istnieje duże zagrożenie zwolnień.

2. Firmy wstrzymują procesy rekrutacyjne, zarówno te masowe, jak i pojedyncze. Z jednej strony pracodawcy w tak niepewnej sytuacji nie chcą decydować się na dodatkowe koszty stałe, z drugiej nie wszyscy są przygotowani pod kątem sprzętu na zapewnienie pracy zdalnej. 

3. Paradoksalnie część firm ma duże zapotrzebowanie na pracowników (np. sklepy spożywcze) spowodowane wzrostem popytu na ich usługi/produkty, ale też odejściem dużej części stałego zespołu na urlopy czy zwolnienia lekarskie. Firmy te pilnie potrzebują pracowników tymczasowych, jednak Ci w obecnej sytuacji z dużą obawą podchodzą do podejmowania pracy i nierzadko rezygnują z opcji zatrudnienia.

4. Obecnie wiele przedsiębiorstw w Polsce bazuje na pracownikach z zagranicy (gł. z Ukrainy). W kontekście zamkniętych granic taki model biznesowy może okazać się ogromnym zagrożeniem dla firm, nie tylko z powodu braku dostępności pracowników, ale też wzrostu kosztów pracy w sytuacji konieczności zatrudnienia pracowników krajowych.
W obliczu potencjalnej dekoniunktury często pojawiającym się zagadnieniem jest też zarządzanie zwolnieniami. Tu odpowiedzią jest usługa outplacementu. Dobrze przeprowadzona, z uwzględnieniem potrzeb i poczucia bezpieczeństwa pracownika, korzystnie wpływa na wizerunek pracodawcy i znacząco niweluje ryzyko ewentualnych roszczeń prawnych. 

Pandemia koronawirusa połączona z notowanym wcześniej spadkiem gospodarczym spowodowały, że kwestie zatrudnienia stały się dla pracodawców bardzo trudnym i wrażliwym obszarem. Rozwój biznesu wymaga bowiem zatrudniania odpowiednich kadr, ale widmo dekoniunktury czy nieprzewidzianych sytuacji, takich jak obecna, wzbudza duże obawy przed długoterminowymi zobowiązaniami. 

Na rynku istnieją jednak rozwiązania takie jak praca tymczasowa czy outsourcing pracowniczy, które skutecznie niwelują ryzyka, zapewniając jednocześnie dostęp do potrzebnej liczby pracowników. 

 

Skomentuj artykuł: