Desperacki pomysł Kremla. Rosja chce wspólnej waluty z krajami BRICS

Objęta sankcjami finansowymi Rosja dąży do wspólnej waluty rozliczeniowej z Chinami, Indiami, Brazylią i RPA. Ale czy państwa te będą chciały wejść w ten "toksyczny" interes"? To więcej niż wątpliwe. Zwłaszcza że ostatni gwóźdź do trumny do innego rosyjskiego pomysłu - karty płatniczej Mir - wbiła Turcja.

Międzynarodowe stowarzyszenie krajów BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA) pracuje nad pomysłem stworzenia jednej waluty rozliczeniowej, jak twierdzi rosyjski dyplomata.

Rewelacje te przekazał Paweł Kniaziew, ambasador generalny rosyjskiego MSZ przy BRICS, przemawiając dziś podczas publicznej debaty. 

"Wśród tematów na stole jest pomysł możliwości i perspektyw stworzenia wspólnej jednolitej waluty rozliczeniowej opartej na walutach krajów BRICS" - powiedział. 

Prezydent Rosji Władimir Putin już w czerwcu przedstawił plany stworzenia nowej międzynarodowej waluty rezerwowej opartej na koszyku walut członków BRICS - Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA. Stworzenie alternatywy dla globalnego systemu płatności opartego na dolarze pozwoliłoby Moskwie i Pekinowi na uniknięcie sankcji gospodarczych. W ich wyniku Rosja doczekała się wykluczenia wielu swoich banków z globalnego systemu komunikatów płatniczych SWIFT i straciła dostęp do aktywów swojego banku centralnego "zaparkowanych" za granicą. Dla Rosji waluta rezerwowa oparta na BRICS stanowiłaby nowe narzędzie do rozszerzenia transakcji w walutach innych niż dolar amerykański.

To rozpaczliwe posunięcie świadczy o tym, że zablokowana w globalnym systemie płatności bankowych Rosja szuka na gwałt dróg wyjścia poprzez swoich sojuszników. Ale pomysł ze wspólną walutą rozliczeniową nie ma zbyt wielkich szans powodzenia.

Inicjatywa ta nie ma szans na stworzenie zagrożenia dla kierowanego przez MFW establishmentu walutowego - mówił w sierpniu 2022 t. dziennikowi "Nikkei" japoński urzędnik zaangażowany w politykę walutową.

"Waluty BRICS są słabe pod względem stabilności, płynności i zdolności do zachowania wartości" - powiedział urzędnik. 

Pomysł Rosjan może skończyć się więc tak jak koncepcja kart rosyjskiego systemu płatniczego Mir, do którego dostęp odcina coraz więcej państw - ostatnio: wszystkie tureckie banki komercyjne i państwowe.

Ten ostatni cios jest szczególnie bolesny - związki polityczne, gospodarcze i finansowe Rosji z Turcją były bowiem jednym z ostatnich atutów Kremla. Tymczasem pod rosnącą presją Waszyngtonu trzy główne banki państwowe Turcji ogłosiły wczoraj, że nie będą już przetwarzać płatności za pośrednictwem rosyjskiego systemu Mir. Chodzi o Halkbank, VakifBank i Ziraat Bank, które we wtorek wieczorem odcięły swoje połączenie z rosyjskim systemem. Podobny ruch został wykonany tydzień wcześniej przez dwa prywatne banki tureckie, Isbank i DenizBank.

Jak wskazuje artykuł w "Financial Times", Ankara - poprzez którą Moskwa omijała zachodnie sankcje - ugięła się pod naciskiem Waszyngtonu. Turcy do tej pory utrzymywali, że system Mir jest używany przez rosyjskich turystów do płacenia za zakupy i hotele. Po części to prawda, dlatego też to właśnie turecki sektor turystyczny stawiał największy opór namowom Waszyngtonu, gdyż Rosjanie są drugą co do wielkości grupą obcokrajowców odwiedzających Turcję. Jednak zachodnie gospodarki, które nałożyły na Rosję sankcje, nieustannie wyrażały obawy, że system, o którym mowa, ułatwia Moskwie życie i służy finansowaniu przez Putina nielegalnych działań.

Dla Moskwy tureckie odcięcie się od Mira to szok. W końcu Tayyip Erdogan w przeszłości wyrażał zadowolenie z "poważnych postępów", jakie poczyniono w zakresie zwiększenia wykorzystania kart Mir w jego kraju. Dwa z banków, które teraz ogłosiły, że zawieszają płatności za pośrednictwem Mir, a mianowicie państwowy Halkbank i DenizBank, dołączyły do wspomnianego systemu płatności już po lutowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Poza tym Turcja jest jedynym krajem członkowskim Sojuszu Północnoatlantyckiego, który nie podpisał się pod zachodnimi sankcjami wobec Moskwy i oczywiście nie dołączył się do żadnej z nich. Jest oczywiste, że zmiana kursu została podyktowana nie tyle samymi naciskami Waszyngtonu, co sankcyjnym ryzykiem, na jakie narażone byłyby te tureckie banki, które są w pełni zintegrowane z systemem finansowym zachodnich gospodarek, a które wspierałyby pomysły Kremla.

Skomentuj artykuł: