Durjasz: W I kwartale trzeba liczyć się z osłabieniem dynamiki konsumpcji

Wdrożenie tarcz antyinflacyjnych powinno obniżyć inflację w lutym poniżej 8% rok do roku, a w kolejnych miesiącach - do wakacji - poniżej 7% r/r. Styczniowe dane o aktywności gospodarczej wskazują, że ten rok zaczął się dla polskiej gospodarki zaskakująco dobrze, ale w pierwszym kwartale trzeba liczyć się z osłabieniem dynamiki konsumpcji wskutek wzrostu cen oraz następstw zmian regulacji podatkowych - stwierdza w lutowym komentarzu gospodarczym Paweł Durjasz, główny ekonomista PZU. 

W jego przekonaniu dynamiczne ożywienie generuje jednak popyt na pracę i presję na wzrost płac.

Omikron powoli przestaje straszyć, ale niepewność w światowej i polskiej gospodarce potęguje ryzyko konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Choć mnożą się ostrzeżenia, że Rosja jest bardzo bliska inwazji na pełną skalę, to ciągle możliwy wydaje się scenariusz podtrzymywania przez nią obecnego napięcia na granicy, z ewentualnymi działaniami militarnymi ograniczonymi do Donbasu. W takim przypadku nerwowe reakcje rynków finansowych byłyby raczej ograniczone i krótkotrwałe. Ewentualne zakłócenia w handlu z Ukrainą czy Rosją i Białorusią nie miałyby dla wzrostu gospodarczego Polski większego znaczenia, z uwagi na niewielki udział tych krajów w naszej wymianie handlowej (poza ropą i gazem)

uważa Durjasz.

Inflacja (CPI) wzrosła w styczniu 2022 r. z 8,6% r/r do 9,2% r/r (+1,9% m/m) - dodaje. - Nie jest to, paradoksalnie, aż tak zła wiadomość. Okazała się bowiem nieznacznie niższa od mediany prognoz rynkowych (9,3% r/r), a dane z innych krajów Europy Środkowej rodziły obawy, że odczyt będzie znacznie wyższy. W styczniu wdrożono już część elementów tzw. Tarczy Antyinflacyjnej, co pozwoliło obniżyć ceny paliw o 4,4% m/m, ale ceny nośników energii wzrosły aż o 8% m/m. Żywność (wraz z napojami bezalkoholowymi) podrożała aż o 2,6% m/m. Firmy próbowały przerzucać mocny wzrost kosztów w ceny, co zaowocowało wzrostem inflacji netto, najprawdopodobniej o ok. 6-6,1% r/r, czyli do najwyższego poziomu od z górą 20 lat. W lutym zaczną być dodatkowo odczuwalne skutki Tarczy Antyinflacyjnej 2.0, w tym wyzerowanie VAT na żywność. Inflacja powinna dzięki temu spaść poniżej 8% r/r, a w kolejnych miesiącach poniżej 7% r/r.

przekonuje główny ekonomista PZU.

- Jeśli rząd nie przedłuży działania tarcz antyinflacyjnych, to w lipcu i sierpniu odnotujemy wzrost inflacji, która osiągnie tegoroczny szczyt w okolicy 9,5% r/r.

stwierdza Durjasz.

Wysokość inflacji w tym roku zależy także od tego, czy ponownie wzmogą się zakłócenia w łańcuchach dostaw i jak szybko zostaną wyeliminowane. Bardzo istotne będzie także kształtowanie się cen gazu i paliw – także w kontekście możliwego konfliktu Rosja-Ukraina. Prezes NBP Adam Glapiński sygnalizował kontynuację podwyżek stóp na kolejnych posiedzeniach RPP, być może przy zmniejszeniu z czasem ich kroku do 25 punktów bazowych. Zasugerował, że RPP podnosząc bazową stopę do 3,5%-4% nie „wyrządziłaby szkody” gospodarce. Dobre dane o aktywności gospodarczej w styczniu  - imponujący wzrost produkcji sprzedanej przemysłu o 19,2% r/r, wzrost produkcji budowlanej aż o 20,8% r/r (pomogła tutaj łagodna pogoda) oraz skompensowanie mocnego grudniowego spadku sprzedaży detalicznej nieco większym styczniowym wzrostem (+3,6% m/m odsez.) - wskazują, że rok 2022 zaczął się dla polskiej gospodarki zaskakująco dobrze. W lutym – oprócz podwyżki stóp procentowych i stopy rezerwy obowiązkowej.

Rada uwiarygodniła swą antyinflacyjną determinację, sygnalizując także wyraźną akceptację dla umocnienia złotego. Oceniamy, że wskaźnik CPI może obniżyć się w pobliże górnej granicy celu inflacyjnego na przełomie 2022 i 2023 roku - podkreśla Durjasz.

podkreśla Durjasz.

Jego zdaniem faza wzrostu infekcji podczas piątej fali COVID-19 była dość gwałtowna, ale trwała zaskakująco krótko.

Rozpoczęty 3 lutego spadek średniej tygodniowej wykrytych zakażeń przyczynił się już po kilku dniach do zatrzymania wzrostu liczby hospitalizowanych, a następnie jej spadku. Nie zmaterializuje się więc raczej scenariusz masowych absencji chorobowych i wprowadzenia dotkliwych ograniczeń sanitarnych, mogących wyhamować gospodarkę w najbliższym czasie. Trzeba się jednak liczyć w pierwszym kwartale br. z osłabieniem dynamiki konsumpcji wskutek wstrząsu wywołanego mocnym wzrostem cen oraz zmianami regulacji podatkowych. Wskazuje na to m.in. tąpnięcie wskaźników koniunktury konsumenckiej. Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej GUS w styczniu osiągnął najniższy poziom od wiosny 2020 r. i 2013 r. Dynamiczne ożywienie generuje jednak popyt na pracę i - wobec jej ograniczonej podaży – także presję na wzrost płac. GUS tymczasem potwierdził wstępnie wysoką dynamikę PKB w IV kwartale roku 2021 (7,3% r/r). Zaowocowało to wzrostem PKB w całym ubiegłym roku o 5,7%, przy wzroście konsumpcji o 6,2% a inwestycji o 8%

uważa główny ekonomista PZU.

Durjasz zwraca uwagę, że sytuacja na granicy Rosji i Ukrainy pozostaje skrajnie napięta.

Jak dotąd, wydaje się, że Rosja „przelicytowała”, a jej szantaż okazał się kontrproduktywny. Państwa NATO jednomyślnie odrzuciły żądania Kremla, grożąc poważnymi retorsjami w razie inwazji. „Infrastruktura wojskowa” NATO przybliżyła się do granic Rosji zamiast - jak żąda Kreml - się od nich oddalić. Ukraina została dozbrojona, a kwestia jej suwerenności znalazła się w centrum uwagi całego świata. Rosji powiedziano „sprawdzam”, a ta w odpowiedzi wydawała się realizować w ostatnich dniach scenariusz inwazji. Jej koszty - także dla rosyjskich przywódców - okazałyby się jednak bardzo poważne. Niczego nie można wykluczyć, ale nawet po uznaniu przez Kreml niepodległości separatystycznych „republik” w Donbasie wojna z Ukrainą na pełną skalę - bo ograniczona trwa nieprzerwanie od 8 lat - nie jest jeszcze przesądzona

przekonuje Paweł Durjasz. 

Jego zdaniem w najlepszym z najgorszych scenariuszy ryzyko poważnych konsekwencji gospodarczych dla Polski pozostawałoby ograniczone. 

Najpoważniejsze skutki miałoby ograniczenie dostaw rosyjskiego gazu do UE, uderzające we wzrost gospodarczy i komplikujące walkę z inflacją. Mimo optymistycznych deklaracji Komisji Europejskiej, skompensowanie trwającego dłużej ubytku rosyjskiego gazu w obecnych warunkach rynkowych zapewne nie byłoby łatwe. Jest to jednak broń obosieczna, bo wstrzymując dostawy Rosja podkopałaby swoją wiarygodność jako dostawcy, dodatkowo motywując państwa UE do przyspieszenia procesów dywersyfikacyjnych. Chiny zaś, jako odbiorca rosyjskiego gazu, wykorzystują swą silną pozycję przetargową i zbijają ceny.  Trudno sobie także wyobrazić blokowanie szlaku kolejowego łączącego UE i Polskę z Chinami. Ewentualne zakłócenia w handlu z Ukrainą czy blokada wymiany handlowej z Rosją i Białorusią nie miałyby dla wzrostu gospodarczego Polski większego znaczenia, z uwagi na niewielki udział tych krajów w naszej wymianie handlowej (poza ropą i gazem). Uniknięcie otwartej inwazji oznaczałoby, że ewentualne reakcje rynków finansowych -  osłabienie złotego, spadki na giełdach – byłyby raczej ograniczone i krótkotrwałe. Zmalałoby także ryzyko mocnego wzrostu cen ropy i gazu, choć Rosja poprzez utrzymywanie zagrożenia inwazją może wysokie ceny surowców energetycznych podtrzymywać
 

stwierdza na zakończenie główny ekonomista PZU.
Źródło

Skomentuj artykuł: