Nowy projekt gazowy, który obejmuje terytorium Niemiec i Holandii na Morzu Północnym, to tylko jedno przedsięwzięcie, które dostało zielone światło lub zyskuje nowe spojrzenie w Europie i Wielkiej Brytanii po inwazji Rosji na Ukrainę. Europa desperacko pragnie zapewnić sobie dostawy gazu, których nie może odciąć Moskwa.
W zeszłym tygodniu przywódcy UE wyznaczyli dobrowolny cel ograniczenia zużycia gazu o 15% do marca 2023 r., aby uniknąć kryzysu, gdy zmieni się pogoda.
Ograniczenie dostaw energii może jeszcze bardziej podnieść ceny, wywołując falę przerw w dostawach prądu i uniemożliwiając uboższym gospodarstwom domowym opłacanie wysokich rachunków.
Jednak naukowcy, aktywiści i mieszkańcy w miejscach które bierze się pod uwagę w związku z poszukiwaniami gazu są sfrustrowani. Uważają, że rządy wykorzystują wojnę na Ukrainie jako polityczną przykrywkę dla projektów, które nie wejdą w życie na czas, aby pomóc tej zimy, a co może ostatecznie utrudnić opanowanie globalnego ocieplenia.
Nowe pole gazowe w pobliżu holenderskiej wyspy Schiermonnikoog ma zacząć dostarczać gaz do holenderskich i niemieckich gospodarstw domowych dopiero w 2024 roku. Po włączeniu do systemu może działać przez dziesięciolecia.
ONE-Dyas, holenderska firma prowadząca projekt, oznajmiła, że od 2018 r. jest w częstym kontakcie z lokalnymi aktywistami i przeprowadziła obszerny raport o oddziaływaniu na środowisko, który został zweryfikowany przez organy regulacyjne. Gaz produkowany w kraju ma również mniejszy ślad emisyjny niż gaz ziemny importowany z innych krajów.
Wysiłek Europy do zabezpieczenia dostaw gazu pojawia się, gdy Rosja sygnalizuje chęć ukarania bloku za wsparcie dla Ukrainy. Niedawno państwowy Gazprom ograniczył przepływy przez kluczowy rurociąg Nord Stream 1 do 20% dziennej przepustowości. Sytuacja w Europie jest „niebezpieczna”, a region musi przygotować się na „długą, ciężką zimę” – twierdzi Fatih Birol, dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Agencji Energetycznej.
Nawet jeśli kraje europejskie zdołają wypełnić swoje magazyny gazu do 90% swoich pojemności, region nadal prawdopodobnie stanie w obliczu przerw w dostawach na początku przyszłego roku, jeśli Rosja zdecyduje się odciąć dostawy gazu od października, podała MAE.
Ryzyko to pobudziło kraje do znalezienia alternatywnych źródeł paliwa i oszczędzania tego, co mogą. Umocniło też polityków do poparcia ekspansji sektora gazowego z przekonaniem, które jeszcze rok temu byłoby nie do pomyślenia ze względu na obawy klimatyczne. Od lutego urzędnicy państwowi podnieśli limity produkcyjne i zatwierdzili nowe miejsca odwiertów, często powołując się na potrzebę pragmatyzmu w okresie dużego niebezpieczeństwa energetycznego.
Dania, która w 2020 roku ogłosiła plany wycofania się z produkcji paliw kopalnych, zwiększa wydobycie ze złóż na Morzu Północnym, które mają już koncesje. Węgry zapowiedziały, że zwiększą krajowe wydobycie gazu ziemnego do 2 mld m3 z 1,5 mld m3. Shell kontynuuje prace nad nowym wydobyciem gazu ziemnego na Morzu Północnym po tym, jak rząd Wielkiej Brytanii wydał zgodę w czerwcu, cofając wcześniejszą decyzję o zablokowaniu projektu ze względów środowiskowych.
Tymczasem rządy prześcigają się w zwiększeniu swoich możliwości odbioru skroplonego gazu ziemnego, czyli LNG, który jest atrakcyjną alternatywą dla gazu z Rosji, ponieważ może być wysyłany od sojuszników na tankowcach zamiast dostarczany rurociągami z Rosji. Amerykański think tank Global Energy Monitor liczy co najmniej 25 projektów budowy lub rozbudowy terminali LNG w Europie i Wielkiej Brytanii, które zostały niedawno zaproponowane lub wznowione od czasu wybuchu wojny na Ukrainie.