Kryzys energetyczny w Europie nie minął, pomimo dużego spadku cen gazu ziemnego i ożywienia waluty euro, ostrzega Instytut Finansów Międzynarodowych (IIF). "Szok energetyczny w Europie pozostaje znaczący i trwa" - głosi jego analiza, przy czym instytut trzyma się swojej prognozy recesji w strefie euro w 2023 roku. Dochodzi do tego inny problem. Chodzi o ryzyko recesji w Niemczech, które choć wydawało się, że zniknęło, to powraca, ponieważ niemiecka gospodarka skurczyła się w ostatnim kwartale roku.
Jak zauważa IIF, euro praktycznie wróciło do poziomu sprzed wojny i po spadku w zeszłym roku obecnie oscyluje wokół 1,09 USD. Ożywienie wspólnej waluty zbiegło się z poprawą terms of trade - stosunku cen eksportu do cen importu - prowadząc wielu do przekonania, że szok energetyczny się skończył.
Rzeczywiście, zauważa się w analizie, ceny gazu ziemnego spadły o 75 proc. w porównaniu szczytów z sierpnia 2022 r., niezależnie od tego, czy patrzy się na rynek spot czy kontrakty futures. Ale według IIF, obraz jest mylący, gdy bierze się pod uwagę tylko te liczby: po pierwsze dlatego, że nawet po ostatnim spadku europejskie ceny gazu pozostają 220-230 proc. wyższe niż ich średnia sprzed pandemii, więc szok terms-of-trade pozostaje zbyt duży dla Europy. "Ogromny skok cen gazu ostatniego lata zniekształcił percepcję rynku, sprawiając, że ich ostatni spadek wygląda tak, jakby Europa wróciła do normalności. Tak nie jest" - podkreślają analitycy instytutu.
Po drugie, część spadku cen odzwierciedla duże zmiany w popycie. Jednym z przykładów, według IIF, jest niemiecki przemysł chemiczny i farmaceutyczny, gdzie produkcja jest o 15 proc. niższa niż przed kryzysem. To ograniczenie produkcji, które zdaniem instytutu jest trwałe, pomogło obniżyć ceny gazu po zeszłorocznym skoku.
IIF stwierdza zatem, że szok dla Europy jest znaczący i nie minął. A to ma ważne implikacje dla polityki i rynków. Spadająca produkcja w sektorach energochłonnych skłania instytut do trzymania się swojej prognozy recesji w strefie euro, co - jak zauważa - utrudnia uzasadnienie podwyżek stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny. A w oparciu o te dane ożywienie euro również nie jest uzasadnione - twierdzą analitycy, przewidując, że wspólna waluta w najbliższym czasie znów straci na wartości.
Także ryzyko recesji w Niemczech, które wydawało się, że zniknęło, powraca, ponieważ niemiecka gospodarka skurczyła się w ostatnim kwartale roku. Według najnowszych danych opublikowanych wczoraj przez niemiecki urząd statystyczny, PKB największej europejskiej gospodarki skurczył się o 0,2 proc. Oznacza to, że jeśli coś podobnego powtórzy się w pierwszym kwartale tego roku, to największa gospodarka strefy euro ześlizgnie się w recesję. Taka jest zresztą prognoza Salomona Fiedlera, ekonomisty banku inwestycyjnego Berenberg, który podkreśla, że "po łagodnej zimowej recesji niemiecka gospodarka ustabilizuje się na wiosnę i zacznie ponownie znacząco rosnąć mniej więcej w połowie 2023 roku".
W ostatnich tygodniach wiele ważnych wskaźników świadczyło o ty, że w Niemczech poprawiają się nastroje ekonomiczne. Decydującym czynnikiem była łagodna zima, która ułatwiła gromadzenie rezerw w zbiornikach gazu ziemnego, oddalając ryzyko niedoborów energii w okresie o zwiększonych potrzebach grzewczych.
W międzyczasie spadły hurtowe ceny paliw, rozbudzając na nowo nadzieje, że inflacja wyhamuje szybciej, niż pierwotnie szacowano. Teraz jednak decydujący dla niemieckiej gospodarki sektor produkcyjny odnotowuje spadek zamówień. Popyt spada i jest to w dużej mierze spowodowane wzrostem kosztów produkcji, ponieważ przemysł nadal przenosi je na ceny konsumpcyjne. Podobny rozwój sytuacji odnotowano w Szwecji, która również niespodziewanie skurczyła się w czwartym kwartale ubiegłego roku.
W zeszłym tygodniu Berlin prognozował w tym roku wzrost na poziomie 0,2 proc., podczas gdy jego poprzednia prognoza mówiła o skurczeniu się o 0,4 proc. Minister gospodarki Robert Habeck ostrzegł wszakże, że ryzyko recesji pozostaje, a kryzys wywołany przez Rosję inwazją na Ukrainę nie zakończył się. Obraz niemieckiej gospodarki pozostaje niepewny. Analitycy ekonomiczni zwracają uwagę, że inflacja może okazać się niezwykle trwała, ponieważ jest podsycana przez żądania wzrostu płac. Obrazowym przypadkiem są pracownicy poczty, którzy zastrajkowali, domagając się 15-procentowej podwyżki płac. Podobnie jest z urzędnikami państwowymi, którzy wysuwają żądania podobnie dużego wzrostu wynagrodzeń.