Zadłużenie krajów unijnych staje się pewną codziennością, do której należy się przyzwyczaić - ocenił ekonomista Banku Pekao Sebastian Roy. Dodał, że zgodnie z prognozami KE deficyt sektora finansów publicznych w Polsce za 10 lat sięgnie 77 proc. PKB.
Jak podał we wtorek Główny Urząd Statystyczny deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych (finansów publiczych) w 2023 r. wyniósł 5,1 proc. PKB wobec deficytu 3,5 proc. PKB w 2022 r - podał we wstępnym szacunku Główny Urząd Statystyczny. Dług sektora finansów publicznych wyniósł w 2023 r. 49,6 proc. PKB wobec 49,2 proc. PKB w 2022 roku.
Według ekonomisty Banku Pekao, opublikowane dane nie są zaskoczeniem, choć - jak przyznał - jest to najwyższy deficyt sektora finansów publicznych od czasu kryzysu w 2009-2011. Zaznaczył też, że w tym roku należy spodziewać się dalszego pogłębienia deficytu do 5,3 proc. PKB, natomiast w kolejnych latach będzie on mniejszy "w 2025 spodziewamy się deficytu w wysokości 4,9 proc., natomiast w 2026 - 3,9 proc. PKB" - powiedział, powołując się na szacunki banku.
Ekspert zauważył, że 3,9 proc. to w dalszym ciągu więcej niż zakłada traktat z Maastricht (dług publiczny nie może przekraczać 60 proc. produktu krajowego brutto, a deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych 3 proc. PKB) - jednak jak zaznaczył - niektóre kryteria dotyczące polityki fiskalnej mogą zostać przez KE skorygowane. Roy powołał się przy tym na raport KE pt."Debt Sustainability Monitor", w którym przedstawiono prognozy deficytów finansów publicznych we wszystkich krajach członkowskich. Wynika z nich, że w br. roku 12 państw członkowskich będzie miało deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych powyżej 3 proc. PKB, a w 2025 takich krajów będzie 13, przy czym sześć będzie miało dług znacznie powyżej 90 proc. PKB, a siedem - powyżej 60 proc.
"Raport ten wskazuje, że funkcjonowanie w reżimie podwyższonego deficytu staje się pewną codziennością, do której należy się przyzwyczaić" - skomentował. Podkreślił, że zgodnie z prognozą Komisji, dług publiczny Polski w 2034 roku sięgnie 77 proc. PKB.
Roy zauważył, że wzrost zadłużenia Polski jest efektem rosnących potrzeb finansowych wynikających m.in. z sytuacji geopolitycznej, a wcześniej - walki z pandemią covid. Do tzw. bieżących bieżących potrzeb zaliczył np. wydatki na obronność, zmiany w systemie naliczania składki zdrowotnej, podwyżki dla sfery budżetowej, czy wreszcie potencjalne zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł.
"Duże potrzeby pożyczkowe państwa, przy wysokich stopach procentowych, sprawiają, że w tej chwili redukcja długu publicznego w stosunku do PKB jest z ekonomicznego punktu widzenia nierealna"
- ocenił.
Zapytany, czy Polska może zostać objęta procedurą nadmiernego deficytu na wniosek KE, powiedział, że "nie można tego wykluczyć", ale - jak zaznaczył - "nawet jeśli procedura zostanie wszczęta to KE nie będzie żądać zejścia z deficytu w ciągu dwóch czy trzech lat, zmuszając nas do głębokich ograniczeń". Ponadto - jak przypomniał - Polska wynegocjowała, że niektóre wydatki na obronność nie będą wliczane do deficytu sektora finansów publicznych.
Ekonomista przypomniał, że procedura nadmiernego deficytu została zawieszona w czasie pandemii i dopiero budżet na 2025 będzie musiał być konstruowany biorąc ją pod uwagę. Zaznaczył też, że unijne reguły fiskalne przeszły głęboką reformę.
"Działanie nowych mechanizmów zobaczymy w praktyce po raz pierwszy, ponadto nasze ministerstwo finansów ma dobrą pozycję do emisji zadłużenia, z uwagi na pozytywny sentyment inwestorów i dobre perspektywy wzrostu gospodarczego" - wskazał.