Ceny ropy naftowej kontynuują spadki, napędzane obawami związanymi z nadpodażą oraz spowolnieniem wzrostu popytu. Silniejszy dolar, zapowiedzi dotyczące stóp procentowych oraz rosnąca produkcja ropy naftowej na świecie przyczyniły się do pogorszenia nastrojów na rynku surowców energetycznych.
W ostatni piątek dolar amerykański osiągnął swoje dwuletnie maksimum, co wpłynęło na wzrost cen towarów denominowanych w tej walucie, takich jak ropa naftowa. Dla zagranicznych nabywców oznacza to wyższe koszty zakupu, co ogranicza popyt na rynku międzynarodowym.
Ponadto, sygnały Rezerwy Federalnej dotyczące ograniczenia liczby planowanych obniżek stóp procentowych w 2025 roku wpłynęły na zmniejszenie płynności w gospodarce. Wyższe stopy procentowe ograniczają wydatki konsumentów i inwestycje, co ostatecznie prowadzi do spadku zapotrzebowania na ropę.
Na zakończenie ubiegłego tygodnia ceny obu głównych benchmarków ropy naftowej uległy dalszemu obniżeniu. Ropa West Texas Intermediate (WTI) kosztowała 69,39 USD za baryłkę, co oznacza spadek o 0,1% w stosunku do poprzedniego zamknięcia. Ropa Brent, notowana na giełdzie Intercontinental Exchange, była wyceniana na 72,45 USD za baryłkę, co również oznacza spadek o 0,2%.
Według amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej (EIA), produkcja ropy naftowej w USA ma wzrosnąć z 12,9 mln baryłek dziennie w 2023 r. do 13,2 mln baryłek w 2024 r., a w 2025 r. osiągnąć 13,5 mln baryłek dziennie.
Tymczasem analitycy wskazują na możliwy szczyt zapotrzebowania na ropę w Chinach – największym importerze tego surowca – już w 2027 roku, co wzbudza dalsze wątpliwości co do długoterminowej równowagi między podażą a popytem.