Przedłużający się kryzys na Bliskim Wschodzie daje o sobie znać światowej gospodarce. Cena ropy wzrosła we wtorek do najwyższego poziomu od siedmiu miesięcy. Kontrahenci obawiają się, że podaż ropy może zostać poważnie ograniczona.
Ropa Brent, światowy benchmark ropy naftowej, wzrosła aż o 1,8% do 89 USD za baryłkę, najwyższego poziomu od początku września, po czym po południu w Europie nieco zniwelowała te zyski.
Ropa West Texas Intermediate, amerykański benchmark, również wzrosła o 1,8%, osiągając pięciomiesięczne maksimum na poziomie 85 USD za baryłkę. Od początku roku ceny Brent i WTI wzrosły odpowiednio o 15% i prawie 19%.
Tendencja ta grozi dalszym wzrostem cen benzyny w Stanach Zjednoczonych i innych krajach.
Zdaniem niektórych ekspertów do niepewności na rynku najbardziej przyczyniają się ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie, ataki Huti na żeglugę na Morzu Czerwonym, a także niepewna sytuacja na Bliskim Wschodzie. Do tego dochodzi wolniejsze niż oczekiwano ożywienie produkcji ropy naftowej w USA od czasu, gdy zimna pogoda ograniczyła działalność w styczniu. Sytuację pogarszają także ogłoszone przez OPEC i OPEC+ cięcia produkcji.
Istnieją również oznaki, że popyt na ropę w Chinach może rosnąć. Rzadko spotykaną dobrą wiadomością dla drugiej co do wielkości gospodarki świata jest fakt, że oficjalny indeks menedżerów ds. zakupów wykazał pierwszy od sześciu miesięcy wzrost produkcji.