Inflacja na początku roku przekracza 4 proc., ale od kwietnia powinna spadać, co sprawi, że od drugiego kwartału tego roku realne dochody gospodarstw domowych zaczną rosnąć szybciej - ocenił Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego ceny towarów i usług konsumpcyjnych w styczniu 2020 r. wzrosły rdr o 4,4 proc., a w porównaniu z poprzednim miesiącem ceny wzrosły o 0,9 proc.
Jak wskazał główny ekonomista PKO BP, obecny wzrost inflacji to po części efekt boomu gospodarczego ostatnich lat i bardzo mocnego wzrostu płac. "Zawsze się to w gospodarce przekłada na szybszy wzrost cen, przede wszystkich usług" - zaznaczył Bujak.
Dodał, że jeszcze ważniejszą rolę odgrywają szoki na światowym rynku żywności wywołane np. przez ASF, co powoduje wzrost cen wieprzowiny m.in. w Chinach. Jak podkreślił, inflację podbiła też zeszłoroczna susza w Europie, m.in. w Hiszpanii, w Polsce. W rezultacie zdrożały warzywa i owoce.
"Generalnie wzrost cen żywności jest najwyższy od wielu lat na skutek tych niekorzystnych warunków zupełnie niezależnych od tego, co się dzieje ze stopami procentowymi czy popytem w naszej gospodarce" - podkreślił Bujak. Zwróci też uwagę na "przejściowy szok regulacyjny", czyli np. podwyżkę opłat za wywóz śmieci.
"Jak to wszystko złożymy to okazuje się, że inflacja na początku tego roku przekracza poziom 4 proc., ale już od kwietnia powinniśmy doświadczyć spadku i wraz z tym spadkiem inflacji od drugiego kwartału tego roku realne dochody gospodarstw domowych, siła nabywcza Polaków, będzie ponownie rosła szybciej" - ocenił.