Można było Polskę łatwo wykluczyć z procedury nadmiernego deficytu. Państwo tego nie zrobili. Że była taka możliwość - to nie ulega wątpliwości, najpierw KE ogłosiła, że procedurą tą obejmie 11 krajów, ostatecznie zostało objętych 7, co oznacza że 4 w taki czy inny sposób z tej procedury się wykluczyły, szkoda że w tym gronie zabrakło naszego kraju - powiedział w Sejmie poseł PiS Zbigniew Kuźmiuk.
W lipcu br. Rada UE wszczęła procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski, Belgii, Francji, Włoch, Węgier, Malty i Słowacji. W 2023 r. deficyt sektora finansów publicznych w Polsce wyniósł 5,1 proc. PKB. Resort finansów przewiduje, że w 2024 r. deficyt wyniesie 5,7 proc. PKB.
Skutkiem tej decyzji była konieczność przyjęcia przez rząd w Polsce "średniookresowego planu budżetowo-strukturalnego na lata 2025-2028". Przedstawia on ścieżkę redukcji deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych poniżej 3 proc. do roku 2028, co pozwoli na wyjście Polski z procedury nadmiernego deficytu.
Dziś w Sejmie poseł PiS, Zbigniew Kuźmiuk, zwracał uwagę, że objęcia procedurą można było uniknąć.
Wskazał, że Komisja Europejska uwzględniała przy podejmowaniu decyzji o objęciu poszczególnych krajów procedurą nadmiernego deficytu zwiększone wydatki zbrojeniowe i na tej podstawie rząd mógł wynegocjować z KE wyłączenie Polski z procedury. Dodał. jednocześnie, że rząd Donalda Tuska pod koniec zeszłego roku "celowo zaniżył dochody budżetowe".
"Można było Polskę łatwo wykluczyć z tej procedury. Państwo tego nie zrobili. Że była taka możliwość - to nie ulega wątpliwości, najpierw KE ogłosiła, że procedurą tą obejmie 11 krajów, ostatecznie zostało objętych 7, co oznacza że 4 w taki czy inny sposób z tej procedury się wykluczyły, szkoda że w tym gronie zabrakło naszego kraju. Konsekwencja jest konieczność przyjęcia tego dokumentu, o którym wspominałem, a tam jest tzw. konsolidacja finansów publicznych od 2026 r. o mniej więcej 1 punkt procentowy PKB, a to w warunkach przyszłorocznych to kwota co najmniej 40 mld zł"
- wskazał Kuźmiuk.
Zapytał rząd, dlaczego zdecydował się na "ostrzejszą", czteroletnią ścieżkę redukcji deficytu sektora finansów publicznych oraz jakie cięcia wydatków budżetowych nas czekają.
"Nasz deficyt był zbyt wysoki. Zbyt wysoki, niż to by wynikało z wydatków obronnych. Poza tym trzeba pamiętać, że według metodologii unijnej liczą się dostawy (po ich zrealizowaniu wydatki obronne mogłyby zostać uznane za przyczynę deficytu). Myśmy ponieśli spore koszty, dostawy będą w przyszłości" - stwierdził w odpowiedzi wiceminister finansów Jarosław Neneman.
Jak wskazał Neneman, rząd wybrał 4-letnią ścieżkę redukcji deficytu, rezygnując z możliwości przyjęcia 7-letniej ścieżki, ponieważ wówczas dług narastałby coraz bardziej, a koszty jego obsługi by rosły.