Co czeka polską gospodarkę? NASZ WYWIAD

Na szczęście spowolnienie nie objęło rynku pracy, a więc w II połowie br., gdy inflacja będzie spadać poniżej dynamiki wzrostu dochodów, konsumenci powrócą do nabywania towarów konsumpcyjnych. Ale wciąż nie nastąpi jeszcze istotnie wysoka dynamika popytu konsumpcyjnego, bo jednak inflacja nie spadnie u nas zbyt szybko do „normalnego” poziomu 2-3% - pewnie potrwa to jeszcze jakieś dwa lata - mówi portalowi FilaryBiznesu.pl Aleksandra Świątkowska, ekonomistka Banku Ochrony Środowiska.

Po podwyżce o 0,25 p. proc. stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny obecnie w eurostrefie mamy najwyższy poziom stóp procentowych od 2008 r. Decyzja była zgodna z powszechnymi oczekiwaniami rynkowych ekonomistów. Kiedy inflacja w euro strefie zmniejszy się z obecnych średnio 6-7% do celu inflacyjnego wyznaczonego przez EBC, tj. 2%?

To na pewno nie nastąpi natychmiast. Przy założeniu, że nie powtórzy się żadna gwałtowna recesja, zajdą anomalie na rynku surowców, czy nastąpi istotny wzrost bezrobocia, będzie to zapewne 2025 rok. Banki centralne większości krajów strefy euro doświadczają podobnych zjawisk - panuje wysoka inflacja, już nie stricte podażowa, ale wciąż są to jej opóźnione efekty. Jednocześnie bardzo mocne rynki pracy nieco tę inflację podtrzymują. W związku z tym dochodzi do licznych negocjacji płacowych np. w Niemczech czy we Włoszech. Wszystko to powoduje, że schodzenie krajów strefy euro do 2-proc. celu inflacyjnego, o ile nie dojdzie do jakiegoś gwałtowniejszego szoku na rynku pracy, potrwa jeszcze dwa lata. Te negocjacje płacowe obejmują zresztą także przyszły rok. A w Europie zachodniej są jednak mniej elastyczne rynki niż np. w USA, gdzie praktycznie z miesiąca na miesiąc zmienia się dynamika poziomu wynagrodzeń. A w przypadku krajów strefy euro cały ten proces potrwa dłużej - do 2025 roku.

W lipcu wg badań GUS wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury we wszystkich obszarach, poza handlem detalicznym, znalazł się poniżej średniej długookresowej, mimo likwidacji obostrzeń pandemicznych w gospodarce i spadającej inflacji. Pod jakimi warunkami wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury znacząco się poprawi?

Aby móc rozpatrzyć spodziewane zmiany klimatu koniunktury, należy brać pod uwagę tzw. dane odsezonowione w poszczególnych branżach gospodarki. Niemniej jednak znaczącej poprawy nie należy się spodziewać zbyt szybko. Trudno więc o super optymizm, biorąc pod uwagę, że czynniki wzrostu dopiero będą się pojawiać, ale I połowa obecnego roku była wciąż bardzo trudna. Bo odnotowano bardzo słaby poziom konsumpcji w gospodarstwach domowych, ze względu na wciąż wysoką inflację. Zaś w odniesieniu do popytu zewnętrznego strefa euro w I połowie br. radziła sobie bardzo słabo, Chiny też sprawiły pod tym względem duży zawód. Globalny sektor przemysłu wypadł niezbyt dobrze. W przypadku Polski efekty anomalii na rynkach surowców nie spowodowały aż tak negatywnych efektów, jak na rynkach europejskich. 

Jednak anomalie te odgrywają jednak znaczenie. Dochodzi jeszcze fakt, że w 2021, a także w 2022 r. stanowiły okres gigantycznego popytu na budowę zapasów, czy wszelkie inwestycje związane z nowym, postpandemicznym, globalnym układem łańcuchów dostaw.

Na przykład?

W Polsce nastąpił wówczas gigantyczny rozwój budowy magazynów. Jednak obecnie efekty tych działań powoli się kończą. Wobec tego megawpływ tworzenia zapasów w okresie pandemicznym powoli wygasa. A w miejsce tego następuje wchodzenie w efekt opóźnionego wpływu i wyższych kosztów dla przedsiębiorstw, czy wyższych cen surowców. Wyniki finansowe firm tak naprawdę dopiero zaczynają się pogarszać. Dość szybko zaczęły one podwyższać ceny, a ich realne koszty działalności zaczęły rosnąc później. Fakt ten obniża ich możliwości inwestycyjne. Zatem kontynuowane obecnie inwestycje w przeważającej większości opierają się na funduszach unijnych, z jeszcze poprzedniej unijnej perspektywy finansowej, które muszą zostać wykorzystane jeszcze w tym roku. Dotyczy to firm największych, typu spółki Skarbu Państwa. Natomiast ogólny wskaźnik nastrojów inwestycyjnych wśród przedsiębiorstw jest bardzo słaby. Poza kanałem inwestycji i środków unijnych, które wspierają inwestycje publiczne, czy - wciąż - inwestycje zbrojeniowe, trudno było wskazać w I połowie br. na czynnik prowzrostowy. Na szczęście spowolnienie nie objęło rynku pracy, a więc w II połowie br., gdy inflacja będzie spadać poniżej dynamiki wzrostu dochodów, konsumenci powrócą do nabywania towarów konsumpcyjnych. Ale wciąż nie nastąpi jeszcze istotnie wysoka dynamika popytu konsumpcyjnego, bo jednak inflacja nie spadnie u nas zbyt szybko do „normalnego” poziomu 2-3% - pewnie potrwa to jeszcze jakieś dwa lata.

Z danych GUS wynika, że w czerwcu br. większość produkcji wytworzonej i sprzedanej okazała się niższa niż rok wcześniej (w czerwcu 2023 r. produkcja wytworzona dla 145 pozycji, a dla produkcji sprzedanej dla 95 pozycji, była wyższa niż w czerwcu 2022 r. Niższą niż przed rokiem produkcję wytworzoną odnotowano dla 304 wyrobów, a produkcję sprzedaną dla 207 pozycji). Kiedy produkcja ważniejszych wyrobów przemysłowych rozpędzi się na tyle, by okazała się wyższa niż rok wcześniej?

Pod koniec tego roku, może na przełomie 2023/2024, produkcja wyrobów przemysłowych może okazać się wyższa niż rok wcześniej. Będzie w tym pomagać efekt niższej bazy. Początek obecnego roku z osłabieniem wielkości produkcji przemysłowej, wiązał się też z tym, że początek 2022 roku wykazał się świetnymi rezultatami w tej dziedzinie. W kolejnych miesiącach już te zeszłoroczne bazy powinny zacząć pomagać. 

Zatem pod koniec br. produkcja przemysłowa porównywana z ub. rokiem powinna wyjść na plus. Natomiast trudno będzie dostrzec w tym wypadku jej dynamiczny wzrost. Spadek inflacji powinien spowodować wzrost konsumpcji, a więc większą chęć do wydawania pieniędzy i przy niskim bezrobociu musi ona ruszyć. Ale poza tym kanałem trudno jest wskazać mocny czynnik prowzrostowy.

Dlaczego?

Bo gospodarka światowa wciąż charakteryzuje się obecnym zacieśnieniem polityki pieniężnej i utrzymującymi się problemami surowcowymi, ale i relatywnie wysokimi cenami na rynku i rozczarowującymi wciąż rezultatami gospodarki chińskiej. Wobec tego trudno jest oczekiwać dynamicznego ożywienia z zagranicy. 

Popyt inwestycyjny, przy obecnej kumulacji wydatków, związanej także z cyklem wyborczym, w sytuacji, gdy kończy się obecna perspektywa unijna, jeszcze będzie trwał, ale po jej zakończeniu znów spadnie. I wkrótce zaczniemy w tym kontekście wchodzić w pewien dołek. Sama konsumpcja będzie się rozwijała, ale też relatywnie wolno. Bo w odniesieniu do konsumpcji towarów i dóbr trwałego użytku pandemia z lat 2021-2022 stanowiła okres historycznych zakupów. Pamiętajmy przy tym, że żywotność zakupionych wówczas sprzętów, np. AGD, trwa co najmniej ok. 2-3 lata. A zatem teraz nie należy oczekiwać, że obecnie nastąpi zwiększone zainteresowanie zakupami nowych lodówek czy odkurzaczy, skoro wciąż dobrze funkcjonują wówczas zakupione tego typu sprzęty. W tej sytuacji to sektor usługowy będzie zyskiwał na zwiększających się obecnie realnie płacach. A więc produkcja przemysłowa będzie się poprawiać w najbliższych miesiącach, ale nie widać jakiegoś silnego „drivera”, który spowodowałby tu jakieś dynamiczne odbicie. Dopiero więc w 2025 roku można by oczekiwać pod tym względem jakiejś znaczącej poprawy.

5% wyniosła stopa bezrobocia w całym kraju w czerwcu br. Przy czym w poszczególnych regionach wahała się od 2,0% w aglomeracji warszawskiej do ponad 8% w woj. warmińskim-mazurskim, podkarpackim i mazowieckim (poza aglomeracją stołeczną), do 12,5% (w pow. radomskim (jedynym powiatem z bezrobociem powyżej 12%). Niskie średnie bezrobocie to dobra wiadomość. Jak na poziom bezrobocia w kraju w kolejnych miesiącach i latach będą wpływały negatywne zjawiska demograficzne, tj. niski przyrost naturalny i wyludnianie się wsi?

O silniejszy spadek bezrobocia będzie trudno. Bo ono już obecnie znajduje się na tak niskim poziomie, a i tak sytuację zaburza metodologia liczenia bezrobocia przez GUS, bo część osób rejestruje się jako bezrobotne, mimo, iż mogłoby znaleźć pracę, bo takie zaświadczenie potrzebne im jest do uzyskania jakichś świadczeń. 

Tak więc badania dotyczące aktywnego poszukiwania pracy wykazują, że realne bezrobocie jest jeszcze niższe. Zatem prognoza jest prosta: o ile nie dojdzie do bardzo silnego spowolnienia w gospodarce, czy istotnych zmian w podaży pracy, bezrobocie będzie nadal prawie niezauważalne. A pamiętajmy, że poziom zatrudnienia stanowi - obok kapitału - jeden z głównych czynników wzrostu gospodarczego. Wydaje mi się przy tym, że istnieje u nas jeszcze spory potencjał do poprawy wydajności, a więc aby dany pracownik faktycznie był w stanie wyprodukować jeszcze więcej - to kwestia odpowiednich zmian organizacji pracy, jak i stosowanych technologii na danym stanowisku.

Do tego dodajmy wciąż spory napływ do Polski pracowników zza granicy, nie tylko Ukraińców.

Oczywiście, potencjał migracyjny na naszym rynku pracy jeszcze się nie wyczerpał. Z tym, że pamiętajmy o tym, że 2022 rok pokazał, jak nasza gospodarka wchłonęła gwałtowny napływ migracyjny Ukraińców. To trochę pokazuje, jakie istnieją potrzeby, skoro w sytuacji szoku gospodarczego napływ uchodźców z Ukrainy został na naszym rynku pracy bez problemu zaabsorbowany. A przecież, w porównaniu z krajami wysoko rozwiniętymi, nie mamy najwyższego współczynnika aktywności zawodowej. Będziemy zatem zapewne obserwować w kolejnych latach zjawisko opóźniania przejścia na emeryturę, bo tzw. stopa zastąpienia (porównanie ostatniej pensji z nabywaną emeryturą) będzie stopniowo się zmniejszać. Wskutek tego nasza gospodarka trochę może z czasem zacząć przypominać to, co znamy z Europy zachodniej, a więc może u nas dojść do stopniowego obniżania się tempa dynamiki wzrostu PKB, co m.in. wywołane jest problemami z podażą pracy.

Źródło

Skomentuj artykuł: