Frankowicze nie odpuszczają bankom. Sądy w I kwartale br. przyjęły blisko 16 tys. nowych spraw

Jak wynika z danych ponad 40 sądów okręgowych, w I kwartale br. wpłynęło do nich łącznie prawie 16 tys. nowych spraw frankowych. To o przeszło 21% więcej niż dokładnie rok wcześniej.

Ostatnio blisko połowa wszystkich pozwów trafiła do stolicy. Natomiast największy wzrost rdr. zanotowano w Suwałkach, bo o przeszło 120%. Kolejny w zestawieniu jest Białystok – ponad 97%, a następne są Siedlce – blisko 75%. Z kolei największe spadki wystąpiły w Płocku – o blisko 63%, Przemyślu i Koninie – odpowiednio o niecałe 47% i ponad 43%. Eksperci komentujący sprawę zwracają uwagę na to, że dane wskazują na rosnące zainteresowanie stołecznymi sądami, ale w mniejszych miejscowościach dynamika nadal utrzymuje się na dość wysokim poziomie. Ponadto dodają, że kredytobiorcy liczą tam na szybsze niż w Warszawie załatwienie swojej sprawy.

Więcej pozwów

Według danych udostępnionych przez 46 sądów okręgowych, w pierwszym kwartale br. wpłynęło do nich ok. 16 tys. spraw frankowych. W analogicznym okresie ub.r. takich przypadków odnotowano niespełna 13,2 tys. Jak stwierdza Piotr Zientała, wiceprezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu, na pewno do tego wzrostu przyczyniła się stabilizacja orzecznictwa.

Według wiedzy eksperta, kredytobiorcy wygrywają obecnie blisko 98% spraw. Przegrywają głównie przedsiębiorcy, którym nie przysługuje ochrona konsumencka. Ale i to powinno się zmienić, gdyż pod koniec kwietnia br. zapadła korzystna uchwała Sądu Najwyższego.

– W mojej ocenie, większy wpływ takich spraw do sądów wynika z dużego wzrostu kursu franka do złotego. To w dużej mierze przekłada się na znaczącą podwyżkę rat, a tym samym – na spore obciążenie budżetów domowych kredytobiorców. Taka sytuacja mocniej skłania ich do podjęcia kroków prawnych

– komentuje radca prawny, Adrian Goska z Kancelarii SubiGo.

Z kolei Piotr Zientała dodaje, że w całym zeszłym roku złożono ok. 60 tys. tego typu pozwów. Na koniec I kwartału br. w sądach było ponad 135 tys. spraw. Zdaniem eksperta, trzeba wziąć pod uwagę to, że banki w sumie udzieliły ponad 700 tys. tego typu kredytów. Zatem dopiero ok. 20% kredytobiorców wytoczyło procesy.

– Uważam, że wzrost napływu tego typu pozwów do sądów nie zniechęci frankowiczów do podejmowania kroków prawnych. Sądy, pomimo rosnącego obciążenia i opinii, że wolno działają, dość dobrze radzą sobie z orzekaniem w takich przypadkach. W szczególności obserwujemy coraz wyższą sprawność, organizację oraz merytoryczną ocenę spraw w sądach znajdujących się poza Warszawą

– stwierdza radca prawny Goska.

Kierunek stolica

Po zebranych danych widać, że wciąż zdecydowanie najwięcej spraw frankowych wpływa do Sądu Okręgowego w Warszawie. W pierwszym kwartale br. złożono 7293 pozwy, a w analogicznym okresie ub.r. było ich 5445. To oznacza, że rok do roku odnotowano wzrost na poziomie około 34%. Jak podkreśla Adrian Goska, powszechnie panuje przekonanie, że sądy warszawskie są lepiej przygotowane merytorycznie ze względu na sporą liczbę spraw. I tym samym jest dużo większa szansa na korzystny wyrok dla kredytobiorcy. Według eksperta, w mniejszych sądach również obserwujemy wysoki poziom orzeczniczy. Niekorzystne wyroki trafiają się niezwykle rzadko.

– Orzecznictwo XXVIII Wydziału Cywilnego, czyli tzw. frankowego, jest jednolite, więc tym bardziej kredytobiorca składający pozew chce być pewien końcowego rozstrzygnięcia. Z naszych analiz wynika, że obecnie sądy pozawarszawskie również mają jednolite orzecznictwo, tj. korzystne dla frankowiczów. Ale w dzisiejszych warunkach pozywanie banków poza stolicą może ewidentnie skrócić czas postępowania sądowego

– mówi wiceprezes SSBB.

Z taką opinią zgadzają się też praktycy. Z obserwacji Adriana Goski wynika, że w mniejszych ośrodkach czas oczekiwania na rozpoznanie sprawy frankowej jest dość krótki. Dla przykładu, w Sądzie Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim wynosi około 3-5 miesięcy od wpływu. Podobnie jest w Sieradzu, Szczecinie, a nieco dłużej trzeba poczekać w Katowicach i Łodzi. Dość zaskakująco na tym tle wypada mały sąd w Przemyślu – ponad 18 miesięcy. Jak zaznacza ekspert, w Sieradzu jeden z orzeczników wyznaczył termin już po 30 dniach od wpływu sprawy.

Taka sytuacja miała miejsce w tym kwartale. Natomiast na drugim biegunie mamy Warszawę, gdzie czas oczekiwania będzie wynosił około 2 lata. XXVIII Wydział Cywilny jest wzorcowy merytorycznie, ale wpływa do niego bardzo dużo spraw. I jak dodaje ekspert, przez to wszystko wolniej działa.

– Wierzymy, że organizacja SO w Warszawie pozwoli na przyspieszenie orzekania. Wiele umów jest identycznych, różnią się tylko kwotą zaciągniętego kredytu, czasem obowiązywania etc. Już teraz mamy sygnały od prawników, że zdarzają się wyroki bez przeprowadzania rozpraw czy przesłuchań, jedynie na podstawie otrzymanej dokumentacji. Poza Warszawą tempo orzekania jest zdecydowanie szybsze. Zdarzają się wyroki nawet po 3-4 miesiącach, ale nie jest to regułą

– dodaje Piotr Zientała. 

Inne opcje

Uwzględniając liczbę złożonych spraw frankowych w I kwartale tego roku, na kolejnych miejscach znajdują się sądy okręgowe w Gdańsku – 1 160 (w analogicznym okresie ub.r. – 823 i wzrost o 40,9% rdr.), Poznaniu – 952 (876 i 8,7%), Wrocławiu – 633 (617 i 2,6%), Warszawie Pradze – 583 (537 i 8,6%) oraz Katowicach – 507 (384 i 32%). Następne w tym zestawieniu są SO w Krakowie – 471 (468 i 0,6%), Łodzi – 469 (602 i spadek o 22,1%), Szczecinie – 461 (371 i wzrost o 24,3%) oraz Lublinie – 264 (236 i wzrost o 11,9% ). 

– Fakt, że poza Warszawą najwięcej pozwów wpływa w Gdańsku, Poznaniu, we Wrocławiu, w Katowicach czy Krakowie, wynika z liczby zawieranych umów w tych miastach przez kredytobiorców. To jest niejako wyznacznikiem zamożności Polaków. Ponadto w większych ośrodkach występuje wyższa świadomość w kwestii swoich praw, a także jest szerszy dostęp do specjalistycznych usług. To bezpośrednio przekłada się na większą liczbę spraw w tych miastach

– podkreśla ekspert z Kancelarii SubiGo.

W 34 sądach okręgowych rok do roku odnotowano wzrost liczby składanych pozwów. Największe skoki były w SO w Suwałkach – o 121,1% (I kw. br. – 42, I kw. ub.r. – 19), Białymstoku – o 97,4% (229 i 116) oraz Siedlcach – o 74,5% (96 i 55). Z kolei w 12 jednostkach widać spadki rdr.

Najmocniejsze zaobserwowano w Płocku – o 62,9% (I kw. br. – 33, I kw. ub.r. – 89), Przemyślu – o 46,9% (17 i 32) i Koninie – o 43,5% (26 i 46). Według Piotra Zientały, kredytobiorcy dalej będą składać pozwy. Zatem wyniki sukcesywnie będą szły w górę. Z czasem banki zechcą rozwiązywać problem ugodami, ale na razie pojawiają się słabe propozycje w tym zakresie. Jak stwierdza ekspert z SSBB, kredytodawcy cały czas tak kalkulują, aby zarobek dla nich był jak największy. Wiedzą, że 100% frankowiczów nie pójdzie do sądów. 

– Wpływ spraw frankowych do sądów raczej będzie się stabilizował. Obecnie kurs PLN/CHF determinuje większą liczbę kredytobiorców do podjęcia korków prawnych. W sytuacji umocnienia się naszej waluty, może nastąpić spowolnienie wpływu jako konsekwencja wolniejszej reakcji frankowiczów. Niewielkie znaczenie na stabilizację wpływu mogą mieć podpisywane ugody z bankami, ale na razie jest ich na rynku zbyt mało

– podsumowuje radca prawny Adrian Goska.
Źródło

Skomentuj artykuł: