Brytyjskie obligacje skarbowe zaliczają największą przecenę w historii, a kurs funta pikuje do najniższych poziomów w dziejach. Inwestorzy fatalnie wyceniają, jak fiskalne plany nowej premier Wielkiej Brytanii i nowego kanclerza skarbu mogą wpłynąć na gospodarkę kraju. Ponadto frank znów kosztuje powyżej 5 zł, a dolara dzieli od tej bariery już niespełna 5 groszy. Co najbardziej zdumiewające, do pięciu złotych bliżej w tej chwili pikującemu funtowi niż euro. To efekt kolejnego w tym roku szoku na rynku walutowym.
Brytyjskie obligacje skarbowe zaliczają największą przecenę w historii, a kurs funta pikuje do najniższych poziomów w dziejach. Dlaczego?
– Na światowych rynkach od miesięcy tanieją papiery skarbowe, ich wyprzedaż nasiliła się po ubiegłotygodniowym posiedzeniu Rezerwy Federalnej, która zapowiedziała kolejne zdecydowane podwyżki stóp procentowych w USA w celu zdławienia inflacji. W takim otoczeniu zapowiedzi radykalnego cięcia podatków w Wielkiej Brytanii i największego od 1972 r. luzowania fiskalnego, które ma zostać sfinansowane emisją długu, okazały się pigułką nie do przełknięcia przez inwestorów. Jednoznacznie zrecenzowali oni, jak zapatrują się na taką perspektywę – odpowiada Bartosz Sawicki, analityk CInkciarz.pl.
Działania Banku Anglii kulą u nogi
Plany luzowania fiskalnego przez gabinet premier Liz Truss mogły być wsparciem dla funta. Pod jednym warunkiem: musiały brzmieć racjonalnie i budzić zaufanie. Oznacza to, że mogły nie zachwiać oceną wiarygodności kredytowej. Jednocześnie miały dać nadzieje na pobudzenie gospodarki, której perspektywy rysują się ponurych barwach, i przekonać rynek, że lada moment staną się przyczynkiem do bardziej agresywnego zacieśniania ze strony Banku Anglii.
Brytyjskie władze monetarne zaczęły stopy procentowe podnosić kilka miesięcy przed Rezerwą Federalną, ale robią to dość opieszale. Do tej pory koszt pieniądza w Wielkiej Brytanii wywindowano do 2,25 proc., a pojedyncze podwyżki nie przekraczały skalą 50 punktów bazowych. Mocniejsze ruchy wykonał ostatnio już nie tylko Fed, ale także Europejski Bank Centralny oraz m.in. władze monetarne Szwajcarii, Szwecji, czy Kanady.
Zamiast stać się wytchnieniem dla funta, który od miesięcy należał do najsłabszych i najbardziej wrażliwych na siłę dolara walut, postulaty przedstawione w piątek przez nowego kanclerza skarbu Kwasiego Kwartenga okazały się przysłowiowym gwoździem do trumny brytyjskiej waluty. Funt w piątek stracił ponad 3 proc. w relacji do dolara. W poniedziałek na sesji azjatyckiej trwała załamanie brytyjskiej waluty.
Funt z lidera do szeregu walut rynków wschodzących
Kurs GBP/USD, na starcie roku znajdujący się w okolicy 1,35, runął poniżej 1,04. Oznacza to, że w tym roku GBP został przeceniony o ponad 20 proc. i tylko we wrześniu notuje dwucyfrową stratę. W notowaniach panuje gigantyczna zmienność i chaos, wyprzedaż GBP nosi znamiona gigantycznej paniki. Brytyjska waluta przeszła drogę z nieba do piekła, gdyż w ubiegłym roku dzięki szybkiemu przebiegowi szczepień i odmrożeniu gospodarki po pandemii Wielka Brytania należała do najmocniejszych w przestrzeni gospodarek rozwiniętych.
Dziś funt przez niektórych porównywany jest do najbardziej rozchwianych walut rynków wschodzących. M.in. dlatego, że brytyjską gospodarkę cechuje słaby wzrost gospodarczy, wysoka, ocierająca się o wartości dwucyfrowe inflacja oraz kilkuprocentowe deficyty: budżetowy oraz na rachunku obrotów bieżących z zagranicą.
Podatkowe cięcia idą za daleko?
Kurs obrany przez Liz Truss i Kwasiego Kwartenga odebrany został jako prosta droga do pogłębienia nierównowagi dalszego osłabiania chwiejnych fundamentów. Cięcia podatków mają na przestrzeni pięciu lat kosztować 160 miliardów funtów. Niemal drugie tyle do końca 2024 r. może pochłonąć program łagodzenia wpływu wzrostu cen energii na konsumentów i firmy. Na rok fiskalny 2022-2023 zapowiedziano wzrost potrzeb pożyczkowych rządu o astronomiczne 72 miliardy funtów. Wielka Brytania ze względu na niski poziom krajowych oszczędności jest zależna od finansowania zewnętrznego, inwestorzy zagraniczni posiadają w swoich rękach ok. jedną trzecią długu.
– Przyrost potrzeb pożyczkowych w rządowym planie jest zbyt gwałtowny, a tempo pogarszania parametrów zdrowia finansów publicznych zbyt znaczne, by nie przeważyły obawy o nieuniknione niezrównoważenie na tym polu. Tym bardziej, że bije z niego życzeniowość, przede wszystkim dotycząca tempa wzrostu gospodarczego, które ma wynosić 2,5 proc. Przy słabości gospodarki w dobie kryzysu energetycznego bodziec fiskalny może okazać się zbawienny, ale powinien być tymczasowy, wycelowany w najbardziej potrzebujących i tak przemyślany, by jak najmniej podsycić inflację. Zamiary, na które składały się likwidacja 45-procentowej stawki podatku dla najbogatszych (osiągających przychody powyżej 150 tys. GBP rocznie), obniżka podstawowej stawki PIT z 20 do 19 proc. oraz rezygnacja z planowanej od kwietnia podwyżki CIT z 19 do 25 proc. zdecydowanie nie spełniają tych kryteriów. Oliwy do ognia dolewa sam kanclerz skarbu Wielkiej Brytanii. Kwasi Kwarteng zapowiedział w niedzielę, że to jeszcze nie koniec rewolucji w polityce fiskalnej – komentuje analityk Cinkciarz.pl.
Złoty dzieli spadkową biedę z funtem
Krach funta w połączeniu z zaniepokojeniem inwestorów faktem, że we Włoszech po weekendowych wyborach zostanie sformowany najbardziej prawicowy w powojennej historii tego kraju podsyca awersję do ryzyka.
– Spadek kursu euro poniżej 0,97 dolara wypycha USD/PLN w kierunku 4,95 zł, kurs franka przekracza 5 zł. Funt kosztował przez moment mniej niż 5,20 zł, czyli najmniej od kilkunastu miesięcy. W przypadku brytyjskiej waluty może nie obejść się bez odsieczy ze strony Banku Anglii, który może zdecydować się na nadzwyczajne podwyżki stóp procentowych lub interwencje walutowe – zapowiada analityk Cinkciarz.pl.