Atom w Koninie zawieszony - samorządowcy ponaglają premiera

Z jednej strony wciąż mówimy o tym, jak coraz droższy będzie prąd, o istocie transformacji energetycznej, z drugiej zaś wciąż nie mamy informacji, co dalej z planami budowy elektrowni jądrowej w Koninie-Pątnowie – mówi w rozmowie z filarybiznesu.pl starosta konińska Katarzyna Fryza.

Pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce ma powstać w Lubiatowie na Pomorzu. Amerykański potentat jądrowy Westinghouse realizuje obecnie projekt elektrowni, zgodnie z założeniami uchwalonego w czerwcu 2023 roku Programu Wieloletniego. Inaczej ma się sprawa z drugą głośną inwestycją jądrową w kraju.

Mowa o wspólnym projekcie ZE PAK (Zespół Elektrowni Pątnów Adamów Konin) Zygmunta Solorza oraz PGE (Polska Grupa Energetyczna) we współpracy z koreańskim KHNP. Plany przewidują budowę dwóch bloków elektrowni jądrowej w oparciu o koreańską technologię ARP 1400, dając łącznie 2,8 GW zainstalowanych mocy. 

Na temat inwestycji milczą Polskie Elektrownie Jądrowe, poszczególne resorty oraz sam premier. I to do Donalda Tuska apel wystosowali samorządowcy z aglomeracji konińskiej.

"Wyrażając naszą otwartość na współpracę, w imieniu mieszkańców powiatu konińskiego apelujemy o kontynuację realizacji planu budowy elektrowni jądrowej w Pątnowie

 – czytamy w liście.

Jak podkreślono, „harmonogram wstępnych działań dotyczących realizacji inwestycji dobiegł końca”. Zaznaczono, że "milczenie strony rządowej potęguje niepokój mieszkańców regionu".

Autorzy listu przypomnieli, że podczas ubiegłorocznej wizyty w Koninie, szef rządu podkreślał znaczenie wsparcia dla regionów dotkniętych zmianami w przemyśle węglowym. Zwrócili też uwagę, że region jest obecnie w trakcie transformacji energetycznej, a budowa elektrowni jądrowej byłaby silnym impulsem do rozwoju Wielkopolski Wschodniej.

Starosta konińska: Nie mamy żadnej informacji ani odpowiedzi na apel

O apelu samorządowców z regionu, specyfice Wielkopolski Wschodniej i jej korzystnych dla zlokalizowania energetyki jądrowej walorach rozmawiamy ze starostą konińską Katarzyną Fryzą.

FilaryBiznesu.pl: Dlaczego to właśnie Konin i jego aglomeracja jest - jak państwo piszą - idealnym miejscem lokalizacji elektrowni jądrowej w skali całej Polski?

Katarzyna Fryza, starosta konińska: To szczególny region. Sektor paliwowo-energetyczny istnieje tu od dziesiątek lat, stanowiąc cenne źródło dochodu, poprzez miejsca pracy. Słyniemy z górnictwa odkrywkowego, podobnie jak Bełchatów.

Niegdyś znaczna część zapotrzebowania energetycznego dla całego kraju zabezpieczana była przez elektrownie z Wielkopolski wschodniej.
Wciąż dysponujemy wykwalifikowaną kadrą, a energetycy są przygotowani do pracy w różnych obszarach branży energetycznej.

Poza tym, w regionie konińskim mamy szeroką ofertę edukacyjną. Począwszy od szkolnictwa zawodowego, kończąc na szkolnictwie wyższym. Kształcimy m.in. energetyków i elektryków, a do niedawna kształciliśmy górników. Cały czas poszukujemy branż mogących działać w synergii z potencjałem naszego regionu.

Energetyka jądrowa dźwignęłaby na nowo cały region?

Górnictwo odkrywkowe lata świetności ma już za sobą. Dlatego kiedy padła propozycja budowy kompleksu elektrowni jądrowej, nasza społeczność dała temu zielone światło. Wśród mieszkańców panuje świadomość, że to szansa na ożywienie. Bo to niezwykle wartościowa alternatywna droga po węglu. Tak ważna inwestycja byłaby przełomowym punktem dla zatrudnienia, rozwoju, a wręcz motorem napędowym dla regionu.

Rozwój, na który stawiamy w obszarach rekreacyjnym, sportowym czy edukacyjnym to swoiste zaplecze dla tej kluczowej inwestycji. Jako powiat koniński widzimy potrzebę dostosowania kierunków kształcenia w naszych szkołach średnich do zapotrzebowania na tym konkretnym rynku.

Obecnie jednak pozostajemy w zawieszeniu. Stąd apele aglomeracji konińskiej - wójtów, burmistrzów, stowarzyszenia, które działa na rzecz rozwoju naszego regionu. Stąd stanowisko pana prezydenta Konina i Rady Miasta. Zarząd powiatu konińskiego również wystosował apel do pana premiera Donalda Tuska, poruszając wszystkie aspekty tej sprawy.

Wysyłamy do wszystkich jasny sygnał - jesteśmy obecni i otwarci, mamy odpowiednie zaplecze i walory, z których warto skorzystać.
Zmieniła się centralnie podległość tematyki - część kompetencji przeniesiono z Ministerstwa Klimatu i Środowiska do Ministerstwa Przemysłu. To może powodować opóźnienie.

W pewnym momencie usłyszeliśmy w mediach, że nasza lokalizacja nie jest już brana pod uwagę, co wzbudziło obawy. Nie podano przy tym argumentów, dlaczego mielibyśmy zostać wykluczeni. Pojawił się szereg niepokojących sygnałów, że decyzja już została podjęta.

Nie mamy jednak precyzyjnej odpowiedzi, co stanęło na przeszkodzie. Mamy wszystko, czego potrzeba, w dodatku z dużą akceptacją społeczną - dlaczego więc nie wykorzystać tych walorów?

Z jednej strony wciąż mówimy o tym, jak coraz droższy będzie prąd, o istocie transformacji energetycznej, z drugiej zaś wciąż nie mamy informacji, co dalej z planami budowy elektrowni jądrowej w Koninie-Pątnowie.

Nadeszła jakakolwiek odpowiedź na wystosowany apel?

Na tę chwilę nie mamy żadnej informacji ani odpowiedzi na apel, który wystosowaliśmy.

Rozmawialiśmy też z panią wojewodą wielkopolską na ten temat. Zadeklarowała, że w czasie pobytu na naradzie w Kancelarii Premiera podniesie tę kwestię. Nie wiemy, czy do takiego spotkania już doszło. Niemniej jednak podejmujemy działania informacyjne o tym jak ważna jest kwestia tej inwestycji dla naszego regionu.

Jak tłumaczycie państwo zamrożenie inwestycji?

Jako samorządowcy ważymy każde słowo; nie chcemy wzbudzać niepotrzebnego niepokoju wśród potencjalnych inwestorów. Z drugiej strony zdajemy sobie jednak sprawę, że odpowiadamy przed naszymi mieszkańcami. Jeżeli słyszymy niepokój związany z likwidacją kopalni i elektrowni, sygnalizujemy go dalej.

Pewne decyzje nie należą jednak do samorządu. To decyzje na szczeblu centralnym, w tym przypadku nawet międzynarodowym. Daleka więc będę od oceny, co się nagle wydarzyło, że pozostajemy w zawieszeniu. Czekamy na ruch drugiej strony.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: