Moim zdaniem jesteśmy na drodze do bankructwa Unii Europejskiej. I tu już nie chodzi o sprzeciwy wobec takich czy innych zapisów, konstrukcji budżetu itd. Ursula von der Leyen przyspiesza ten proces, a to będzie oznaczało kryzys, być może o skali tego, który mieliśmy w 2008 roku – powiedział portalowi Filarybiznesu.pl prof. Zbigniew Krysiak, komentując projekt wieloletnich ram finansowych UE na lata 2028–2034.
Propozycja nowego budżetu UE
W środę komisarz UE ds. budżetu Piotr Serafin przedstawił propozycję unijnego budżetu na lata 2028-2034 o wartości 2 bilionów euro. Przewiduje ona przeznaczenie 300 mld euro na rolnictwo, 451 mld euro na Fundusz Konkurencyjności i 218 mld euro dla słabiej rozwiniętych regionów.
Znaczącą pozycją w planowanym budżecie stanowić mają wydatki na obronność i kosmos, które wzrosną pięciokrotne - do 131 mld euro.
Projekt zakłada nowe źródła dochodów budżetu, które stanowić mają m.in. dochody dotyczące tytoniu i korporacji, a także dochody z systemu handlu emisjami ETS, dochody ze specjalnej opłaty za emisje CO2 dla wybranych towarów importowanych spoza UE (CBAM) oraz opłata za odpady elektroniczne. Jednocześnie założono rezygnację z opłat z nowego systemu ETS2, który ma objąć emisje z budynków i transportu drogowego.
Jako szczególnie kontrowersyjny jawi się pomysł wydatkowania wszystkich pieniędzy z nowego budżetu „w poszanowaniu zasady praworządności”, która ma być kluczowym warunkiem korzystania ze środków wspólnotowych.
Przyjęcie propozycji budżetu wymaga zgody wszystkich 27 państw członkowskich oraz zatwierdzenia przez Parlament Europejski.
Centralizacja i super państwo
Pytany przez portal Filarybiznesu.pl jak ocenia budżetowe propozycje KE, prof. Zbigniew Krysiak (SGH, Instytut Myśli Schumana) wyraził przekonanie, że dokument ten „jest skonstruowany jako instrument przyspieszający budowanie super państwa i centralizacji decyzji w Brukseli”.
– Widzimy alokację środków na przemysł zbrojeniowy pod płaszczykiem interesu obronnego Unii, ale te środki głównie będą trafiały do firm niemieckich. Planuje się silną redukcję wydatków dla rolników i w kontekście umowy z Mercosur i zgody na bezcłową sprzedaż towarów z Ukrainy będzie to prowadziło do niszczenia polskiego i europejskiego rolnictwa – powiedział.
- Celem Niemców jest właśnie to, żeby swój przemysł obronny, który ma duży poziom innowacji, gdzie transferuje się technologie m.in. przemysłu samochodowego, elektromobilnego, znajdował rynek zbytu w Ameryce Południowej w zamian za żywność. Z kolei Niemcy przez Amerykę Płd. będą otrzymywały lit z Chin, którego potrzebują do elektromobilności. A Chiny są w BRICS, czyli w aliansie handlowym z Ameryką Płd., głównie z Brazylią. I w związku z tym charakter tego budżetu jest tak pomyślany, że decyzje z nim związane będą zapadały – mówiąc z pewną przesadą – każdorazowo w Brukseli
- tłumaczył.
Szantaż i przynęta
W kontekście projektowanego w budżecie uzależnienia wypłat dla poszczególnych państw od poszanowania zasad praworządności, wskazał też na możliwość „szantażu i głodzenia finansowego”, podkreślając, że „absolutnie nie można się na to zgodzić”.
Odnosząc się do rezygnacji KE z dochodów z systemu handlu uprawnieniami do emisji, ETS2, ocenił, że „jest to chwilowe”.
- Niby nie instalują ETS2, ale to tylko po to, żeby wciągnąć, zrobić przynętę, a później skierować podatki też z ETS2 (i innych źródeł) do kasy Unii. Niby tego się tam tak mocno nie akcentuje, ale to jest takie stopniowe wciąganie w ten model centralistyczny. Więc tutaj musi być bardzo silny „bunt na pokładzie”, bo jeśli dojdzie do scentralizowania finansów, to nie będzie potrzebne polskie ministerstwo finansów, ministerstwo gospodarki, bo decyzje będą zapadać w Niemczech pod dyktat Brukseli – powiedział prof. Krysiak.
Pytany o faktyczne cele, które miałyby przyświecać projektowi kolejnego budżetu, stwierdził, że „cel jest jeden”.
- Jak najszybciej doprowadzić do super państwa, do centralizacji, do zlikwidowania suwerenności ekonomicznych i finansowych poszczególnych członków Unii Europejskiej. Innego celu ci działacze z Brukseli nie mają
– przekonywał.
Pozorny sprzeciw Niemiec
Portal Filerybiznesu.pl spytał też prof. Krysiaka jak ocenia szanse przyjęcia projektu, zwłaszcza w kontekście pojawiających się już wobec niego głosów krytycznych, m.in. ze strony Niemiec, które sprzeciwiają się planom dotyczącym zasobów własnych.
- Niestety, są duże szanse, bo bunt Niemców, czy jakiś protest, czy niezgody, to jest tylko gra pozorów. Bardzo często Niemcy takie pozorne sprzeciwy stosowały, ale to przecież ich człowiekiem jest Ursula von der Leyen. Nikt sobie chyba nie wyobraża, że nie uzgadniała tego z Niemcami. Tym bardziej, że mają iść potężne środki na zbrojenia z pieniędzy poszczególnych krajów do kasy przedsiębiorstw, oligarchów czy też korporacji niemieckich. A uzbrojenie, to bardzo szeroka dziedzina i mamy tam różne wysokie technologie – podkreślił.
Zaznaczył, że w odrzuceniu projektu budżetu w obecnym kształcie lub jego modyfikacji „można liczyć na Węgry, może Finlandię czy Francję”. - Tak czy inaczej jakaś grupa się uzbiera, ale zwykle ten układ zakulisowy prowadził do pewnego rodzaju „korumpowania” tych krajów i ostatecznie różne zgody się pojawiały – tłumaczył.
Dodał, że „nie będzie łatwo”, mimo, że „jest w tej chwili duża świadomość co do możliwości bankructwa budżetu Unii Europejskiej i też cofania się jej gospodarki”.
- O tym coraz głośniej mówią poszczególne państwa, bo jest to bezpośrednio związane z pogarszaniem się ekonomii poszczególnych narodów. 10 lat temu PKB Unii było na poziomie Stanów Zjednoczonych, a teraz jest to ledwie 60 proc. Im szybciej rodzą się te przyspieszenia w dążeniach do tego super państwa, a ta propozycja budżetu jest właśnie takim instrumentem dominacji Niemców, tym bardziej będą się rodziły sprzeciwy
– wyjaśnił.
- Moim zdaniem jesteśmy na drodze do bankructwa Unii Europejskiej. I tu już nie chodzi o sprzeciwy wobec takich czy innych zapisów, konstrukcji budżetu itd. Ursula von der Leyen przyspiesza ten proces, a to będzie oznaczało kryzys, być może o skali, który mieliśmy w 2008 roku. I przypomnijmy, że Europa z tego kryzysu wychodziła latami, a Stany Zjednoczone sobie poradziły w ciągu roku – podsumował prof. Zbigniew Krysiak.