Dziś, zgodnie z zapowiedziami, rozpoczął się, planowany na cały najbliższy tydzień masowy protest niemieckich rolników. Od wczesnego poranka rolnicy na traktorach blokowali drogi i miasta w całym kraju. W środę, zgodnie z zapowiedziami, swój strajk rozpoczną także maszyniści.
Napięta sytuacja w kwestii niemieckich rolników trwa już od kilku tygodni. W połowie grudnia, w wielu landach Niemiec rolnicy rozpoczęli strajki w odpowiedzi na rządowe plany obniżenia dopłat do paliwa rolniczego i zniesienia ulg podatkowych od posiadanych maszyn rolniczych.
Organizacje związkowe rolników wezwały rząd Olafa Scholza do wycofania się z planowanych cięć.
W listopadzie 2023 r. niemiecki trybunał konstytucyjny uznał, że przeniesienie przez niemiecki rząd w 2021 r. ok. 60 mld euro przeznaczonych pierwotnie na odbudowę kraju po pandemii do Funduszu Klimatu i Transformacji było niekonstytucyjne i zostało unieważnione. Taka decyzja sądu spowodowała, że niemal automatyczne (w dużym skrócie) - w niemieckim budżecie zrobiła się dziura wielkości kilkunastu mld euro. Urzędnicy stwierdzili wówczas, że cel budżetowe zostaną osiągnięte "poprzez zmniejszenie dotacji na działania szkodliwe dla klimatu" i "zmniejszenie wydatków niektórych ministerstw, w tym transportu, środowiska i pracy".
18 grudnia rolnicy zjawili się na traktorach pod Bramą Brandenburską w Berlinie, by zaprotestować przeciwko cięciom dopłat. Stojący na czele Niemieckiego Związku Rolników Joachim Rukwied, stwierdził wprost, że wypowiedzenie przez rząd wojny rolnikom. Zapowiedzieli wówczas również większe strajki 8 stycznia.
Po stronie rządowej, federalny minister rolnictwa stanął po stronie rolników, twierdząc, że wynikające z cięć obciążenia rzędu ok. 1 mld euro rocznie, zmniejszą konkurencyjność niemieckiego rolnictwa.
- Ciężkie maszyny rolnicze nie mogą być napędzane silnikami elektrycznymi - stwierdził Cem Oezdemir, minister z ramienia Zielonych.
Odpowiedzialność za sytuację zrzucił faktycznie na barki ministerstwa finansów.
Rząd federalny w efekcie protestów zgodził się na pewne ustępstwa - utrzymana miałaby zostać ulga podatkowa od maszyn, a dopłaty do paliwa sukcesywnie zmniejszane, jednak rolnicy uznali to za zbyt mały krok i żądają całkowitego wycofania się z planowanych cięć.
Habeck na wodzie
Tego samego dnia, gdy ogłoszono plany łagodzenia cięć, czyli w miniony czwartek, rolnicy w porcie promowym Schlüttsiel uniemożliwili wejściu do portu promowi, na którym znajdował się niemiecki minister gospodarki, Robert Habeck. Wraz z żoną wracał on wówczas z wypoczynku na Szlezwiku-Holsztynie.
W porcie miało dojść do prób rozmów między stronami, jednak raz przeciwna temu była ochrona ministra, drugi raz - sami rolnicy. Po rozpędzeniu protestu przy udziale policji, minister dotarł do celu, jednak cała sytuacja odbiła się za Odrą głośnym echem.
Habeck dzień później ubolewał, że nie dało się nawiązać rozmowy i że sytuacja w kraju jest tak zaogniona. Incydent w porcie skrytykowały zarówno różne strony sceny politycznej, określając go jako "zamach na demokrację", jak również Niemiecki Związek Rolników, którego szef uznał, że "takie blokady są nie do przyjęcia".
Rolnicy blokują kraj
Dziś, zgodnie z zapowiedziami, rozpoczął się, planowany na cały najbliższy tydzień masowy protest niemieckich rolników. Od wczesnego poranka rolnicy na traktorach blokowali drogi i miasta w całym kraju. Pierwsi protestujący rolnicy zaczęli zjeżdżać do Berlina już w niedzielę.
Rukwied, w niedzielnej rozmowie z ZDF, poprosił społeczeństwo o zrozumienie sytuacji i podkreślił, że "chodzi o przyszłość naszych rodzin rolniczych i przyszłość lokalnej produkcji". Zapewnił, że demonstracje będą pokojowe.
Jak przekazał "Welt", już o godzinie 8.00 rano w poniedziałek, w Berlinie pod Bramą Brandenburską znajdowało się ok. 200 traktorów. Rolnicy blokują także wjazdy na autostrady, m.in. w Brandenburgii, Saksonii, Nadrenii-Palatynacie oraz Meklemburgii-Pomorzu Przednim.
Niemiecka klasa polityczna, szczególnie związana z obozem rządowym, ale również z opozycyjną CDU, wyraża obawy przed infiltracją protestów przez środowiska radykalne, motywowane polityczne i związane z Alternatywą dla Niemiec (AfD). Przed próbami politycznej ingerencji ostrzegali także niemieccy działacze związków rolniczych.
Kulminacyjnym punktem rozłożonych na cały tydzień rolniczych protestów ma być poniedziałek, 15 stycznia. Wtedy też planowana jest wielka manifestacja w Berlinie.
Kolej stanie w środę
Jeszcze przed kilkoma dniami wskazywano, że do rolników mogą dołączyć także trzy inne grupy zawodowe - Federalne Stowarzyszenie Transportu Towarowego i Logistyki (BGL), Niemiecki Związek Maszynistów (GDL) i związek Verdi w handlu.
"Welt" informuje, że maszyniści swój strajk rozpoczną prawdopodobnie w środę 10 stycznia krótko po północy i potrwać ma on do wieczora w piątek, 12 stycznia. Deutsche Bahn próbuje zapobiec strajkowi, kierując sprawę na drogę prawną i przekonując, że jest on niepotrzebny. W środę DB chciałaby usiąść do rozmów z maszynistami.
GDL kończy "bożonarodzeniowy rozejm" z DB w sporze o płace, a także o czas pracy. Maszyniści domagają się jego skrócenia do 35 godzin tygodniowo.
Transportowcy z BGL skarżą się m.in. na wzrost opłat za przejazd ciężarówkami o 83 procent w środku kryzysu.