Brytyjskie linie wstrzymają jesienią loty do Pekinu, bo wojna w Rosji zwiększyła koszty. Niestety, nie jest to szansa dla polskiego przewoźnika - podkreśla "Puls Biznesu".
Gazeta podaje, że British Airways ogłosiły, iż od 26 października tego roku do co najmniej listopada przyszłego zawieszają rejsy między Londynem a Pekinem. Będą natomiast realizowały połączenia do Szanghaju i Hongkongu. Powodem jest zakaz lotów europejskich linii nad Rosją, wydany w lutym 2022 r. po zamknięciu europejskich portów dla Aerofłotu.
"PB" zaznacza, że "LOT, który lata do Pekinu trzy razy w tygodniu i nie obsługuje innych chińskich lotnisk, nie zareagował na tę decyzję".
"Monitorujemy rynek i dostosowujemy oferowanie rejsów do popytu"
— poinformowało dziennik biuro prasowe PLL LOT.
Według gazety eksperci nie uważają, by decyzja brytyjskiego konkurenta była dla LOT-u okazją.
"Zmniejszenie konkurencji na tym kierunku na pewno jest szansą dla pozostałych przewoźników, ale nie sądzę, aby LOT mógł odegrać w tym jakąkolwiek rolę. Pasażer British Airways nie przesiądzie się na LOT"
— podkreśla w rozmowie z "PB" Michał Kaczmarzyk.
Dziennik zauważa, że także innym europejskim liniom może być trudno.
"Chiny zawsze były trudnym rynkiem dla linii lotniczych z Europy, głównie z uwagi na znacznie większą liczbę podróży rozpoczynanych w Chinach niż w Europie. Chińscy pasażerowie co do zasady podróżują chińskimi liniami, do tego jest to ruch stosunkowo niskomarżowy, więc europejskim liniom zawsze było trudno konkurować. Teraz sytuacja jest jeszcze gorsza. Po pierwsze, chińskie linie mogą latać nad Rosją, co skraca czas lotu nawet o 2-3 godziny w zależności od trasy i obniża koszty paliwa. Po drugie, z uwagi na sytuację geopolityczną, ruch do Chin odbija wolniej niż ruch z Chin i wcześniejsze dysproporcje jeszcze się pogłębiają. Po trzecie, cały rynek jest mniejszy, bo popyt do/z Chin wciąż nie wrócił do poziomu sprzed pandemii" — zaznacza w rozmowie z "PB" analityk Polityki Insight Dominik Sipiński.