Polska wydała łącznie na pomoc Ukrainie ok. 50 mld złotych, tj. 2 proc. polskiego PKB - powiedziała minister finansów Magdalena Rzeczkowska w dyskusji think-tanku Atlantic Council w Waszyngtonie. Dodała jednocześnie, że Polska nie otrzymała wszystkich środków zapowiadanych na ten cel przez UE.
Pytana podczas dyskusji na marginesie odbywających się w tym tygodniu spotkań wiosennych MFW i Banku Światowego o polską pomoc dla Ukrainy i jej efekty, szefowa MF wymieniła cały szereg sposobów pomocy, od przyjęcia uchodźców i uchwalenia dla nich pakietu udogodnień, przez pomoc humanitarną i wojskową.
- Całkowita kwota wydatków na Ukrainę wynosi do 2 proc. naszego PKB, tj. ok. 50 mld złotych, więc to jest naprawdę ważna pozycja w naszym budżecie
Zaznaczyła przy tym, że choć Polska nie otrzymała części zapowiadanych pieniędzy na ten cel z Unii Europejskiej, to "mimo wszystko, jest to coś, co trzeba zrobić, bo Ukraina walczy za naszą przyszłość, za nasze wartości i za naszą wolność".
Rzeczkowska przyznała, że w ostatnim czasie pojawiły się problemy z powodu napływu ukraińskiego zboża do Polski, które powinno było być transportowane do krajów trzecich, m.in. w Afryce Północnej. Oceniła jednak, że jest to problem, którym powinna zająć się Europa. Zaznaczyła jednocześnie, że ukraińscy uchodźcy łatwo znajdują pracę w Polsce i zasilają budżet swoimi podatkami.
- Oczywiście, chcielibyśmy, żeby ludzie wrócili na Ukrainę tak szybko, jak to możliwe, bo to by oznaczało, że wojna się zakończy, a Ukraina będzie mogła się rozwijać - dodała.
Odnosząc się do wstrzymanych przez UE pieniędzy na Krajowy Fundusz Odbudowy, podkreśliła, jak ważne są to środki, mające sfinansować m.in. zieloną transformację energetyczną. Powiedziała też, że mimo wstrzymania pieniędzy z KPO, Polska rozpoczyna finansowanie niektórych projektów z nim związanych, używając tymczasowo środków z Polskiego Funduszu Rozwoju. Dodała, że sprawa unijnych pieniędzy może wkrótce ruszyć z miejsca, gdy w maju Trybunał Konstytucyjny zacznie badać konstytucyjności ustawy o Sądzie Najwyższym przygotowanej przez prezydenta Dudę.
Komentując stan polskiej gospodarki, Rzeczkowska podkreślała, że wojna na Ukrainie była główną przyczyną spowolnienia wzrostu gospodarczego i przekonywała, że wysoki poziom inflacji również jest "w większości zaimportowany". Dodała, że dalsze losy inflacji również w znacznej mierze będą zależeć od decyzji światowych banków centralnych.
- Musimy zobaczyć, co zrobi Fed i co zrobi Europejski Bank Centralny. One zrobiły swoją pracę, bo inflacja spada. Ale dla naszego polskiego banku centralnego, najważniejsze było lekkie spowolnienie gospodarki, ale takie, by nie wywoływać "twardego lądowania", lecz raczej "miękkie" - powiedziała minister.