Plany cięcia emisji gazów cieplarnianych windują zapotrzebowanie na lit - kluczowy składnik baterii w telefonach komórkowych, pojazdach elektrycznych i magazynach energii ze źródeł odnawialnych. Wydobycie tego metalu, zwanego dziś „białym złotem”, zużywa zaś olbrzymie ilości wody, zanieczyszcza środowisko i często wywołuje protesty lokalnych społeczności. Eksperci mówią o „paradoksie litu”.
Analitycy ostrzegają też, że podaż litu może wkrótce nie nadążyć za rosnącym gwałtownie zapotrzebowaniem, co może w ciągu najbliższej dekady przeszkadzać w odchodzeniu od paliw kopalnych i zwiększać koszty transformacji. Czyni to też z niego przedmiot rywalizacji gospodarczej mocarstw, a komentatorzy obawiają się, że „gorączka litu” może doprowadzić do brutalnych konfliktów na przykład w Nigerii.
„Nasza ziemia wysycha, a nasza woda jest zanieczyszczona” – mówiła stacji BBC podczas protestu Nati Machaca, rzeczniczka rdzennych społeczności mieszkających w prowincji Jujuy na północy Argentyny. Leży ona w miejscu nazywanym „trójkątem litu” – obszarem Andów na styku granic Argentyny, Boliwii i Chile, gdzie znajdują się największe na świecie złoża tego metalu.
Rdzenni mieszkańcy Jujuy protestowali latem przeciwko reformie lokalnej konstytucji, która – jak oceniają – została przyjęta przez gubernatora Gerardo Morales zbyt pospiesznie i bez konsultacji z nimi. Według nich nowa ustawa odbiera im ochronę i promuje rozwój kopalni litu w regionie. Te zaś niszczą ich zdaniem środowisko i zagrażają wypasowi bydła, ich tradycyjnemu źródłu utrzymania.
Lit używany jest do produkcji baterii do telefonów komórkowych, laptopów i innych urządzeń elektrycznych. Prognozowany wzrost zapotrzebowania na ten najlżejszy z metali związany jest jednak przede wszystkim z jego zastosowaniem w akumulatorach napędzających pojazdy elektryczne.
Samochody elektryczne są kluczowym elementem planów osiągnięcia neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla, co ma spowolnić zmiany klimatu. Przeciętny akumulator pojazdu elektrycznego zawiera około 8 kg litu, a żeby państwa świata osiągnęły cele dotyczące emisji, do 2050 roku na drogach muszą się znaleźć mniej więcej 2 mld takich pojazdów – wynika z obliczeń Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA).
„Ten pierwiastek układu okresowego jest jednym z głównych bohaterów transformacji gospodarczej i infrastrukturalnej, której doświadczamy dzisiaj. Nasza zależność od litu przypomina tę od ropy i węgla, która przekształciła nasze społeczeństwo w przeszłości. W tamtym czasie długoterminowe skutki spalania paliw kopalnych były jednak nieznane, podczas gdy dzisiaj wiemy o negatywnych aspektach wydobycia litu dla środowiska”
Największym producentem litu jest obecnie Australia, ale Chile ma najbogatsze złoża. Duże złoża posiadają również Argentyna, Boliwia, Chiny i USA. Według Banku Ameryki popyt na lit, który w 2020 roku wynosił 300 tys. ton rocznie, wzrośnie przed 2030 rokiem do 3 mln ton. Analitycy z firmy Fitch Solutions prognozowali natomiast, że zapotrzebowanie będzie rosło szybciej niż produkcja, w związku z czym już do 2025 roku świat może stanąć w obliczu niedoboru litu.
Lit występuje dość powszechnie, ale pozyskiwanie go z rudy lub solanek wymaga dużych nakładów finansowych i długotrwałych przygotowań. Służą do tego efektowne „pola litowe” – rzędy wypełnionych roztworem stawów, których ujęcia z lotu ptaka zachwycają odcieniami żółci, turkusu i zieleni. Eksperci podkreślają jednak zagrożenia związane z taką metodą ekstrakcji – do pozyskania jednej tony litu potrzeba 500 tys. litrów, a według niektórych źródeł nawet 2 mln litrów wody.
Wśród potencjalnych „skutków ubocznych” wydobycia litu Tedesco wyliczył też związane z tym zanieczyszczenie, produkcję dużych ilości odpadów mineralnych, nasilenie problemów z oddychaniem czy ingerencje w cykl hydrologiczny. „Z tą wiedzą wiąże się odpowiedzialność – wobec środowiska i przyszłych pokoleń. Nie możemy wpaść w te same pułapki, z których chcemy się uwolnić” – ocenił w artykule zatytułowanym „Paradoks Litu”.