Widmo bankructwa stanęło przed kosmiczną firmą SpaceX należącą do miliardera Elona Muska. Wszystko za sprawą problemów z produkcją silników Raptor.
Wielkie przedsięwzięcie Elona Muska, które zrobiło duży krok w komercyjnej eksploracji kosmos – SpaceX – stanęło przed widmem bankructwa, a powodem tego ma być produkcja silników rakietowych Raptor – tak wynika z e-maili, które miliarder rozesłał do pracowników firmy. Jedna z kluczowych inwestycji SpaceX stanęła teraz pod znakiem zapytania.
Do treści e-maila jako pierwszy dotarł portal spaceexplored.com. Elon Musk stwierdził, że kryzys związany z produkcją silników Raptor jest poważniejszy niż się wydawało. W związku z tym wezwał zatrudnionych w SpaceX do pracy również w weekendy, by „wyjść z tego, co jest – mówiąc wprost – katastrofą”.
Raptor to opracowany przez SpaceX metanowy silnik rakietowy o zdecydowanie większej sile ciągu niż silniki Merlin 1D, który napędzał rakiety Falcon 9 i Falcon Heavy. Raptor ma być podstawowym silnikiem w pojeździe StarShip i rakiecie nośnej Super Heavy , który ma zostać wykorzystany w planowanych misjach na Księżyc oraz na Marsa. Tylko do Super Heavy potrzebne będą 33 silniki Raptor, zaś kolejnych 6 – do StarShip.
Musk w mailu wysłanym do pracowników w czarny piątek nadmienił, że SpaceX „stoi w obliczu realnego ryzyka bankructwa”. Miliarder chce, by w 2022 możliwe było realizowanie co najmniej jednego lotu orbitalnego co dwa tygodnie.
W zamieszczonym we wtorek wpisie na Twitterze, Elon Musk zaznaczył, że „bankructwo, choć wciąż mało prawdopodobne, nie jest niemożliwe”, jeśli poważna światowa recesja „wysuszy dostępność/płynność kapitału”.
Problemy z produkcją silników Raptor były widoczne już wcześniej, co nadmienił Musk w przytoczonym wcześniej fragmencie e-maila do pracowników. W ostatnim czasie SpaceX opuścił Will Heltsley, wiceprezes odpowiedzialny za sekcję napędów, a powodem miał być – jak podaje CNBC – brak postępów przy projekcie silników Raptor. Z firmą pożegnał się także inny wiceprezes – odpowiedzialny za misje i starty Lee Rosen. Obecnie projektem Raptor kieruje Jacob McKenzie.
Problem z produkcją silników oznacza jednak problem nie tylko z misjami na Księżyc i Marsa, lecz także dla programu konstelacji Starlink V2. Pierwsze wyniesienia satelitów nowej generacji zaplanowane zostały na 2022 r. i konieczne do tego jest właśnie wykorzystanie StarShip. Według planów Muska, do końca 2027 r. na orbicie okołoziemskiej znaleźć miałoby się ponad 40 tysięcy satelitów (pierwszej i drugiej generacji), które stworzyłyby potężny telekomunikacyjny system satelitarny. Według szacunków SpaceX, wykorzystanie statku StarShip i satelitów drugiej generacji znacząco obniży koszty wynoszenia i instalacji obiektów na orbicie.
Dotychczas, na orbitę wyniesionych z wykorzystaniem rakiety Falcon zostało ok. 1900 satelitów. Przy wykorzystaniu StarShip możliwy będzie transport na orbitę w jednym locie nawet 400 nowych satelitów Starlink, czyli kilkukrotnie więcej niż wynoszą możliwości Falcon 9.
Musk już planuje, by dostarczać internet satelitarny dla linii lotniczych. Bloomberg, powołując się na szefa działu sprzedaży Starlinka, informuje, że miliarder prowadzi już rozmowy z kilkoma firmami na dostawę szerokopasmowego internetu na pokłady ich samolotów. O „rozmowach” między Muskiem a przewoźnikami lotniczymi informowano już kilka miesięcy temu. Jonathan Hofeller, wiceprezes ds. sprzedaży Starlink, twierdził wówczas, że projekt jest na finiszu i „w najbliższej przyszłości trafi na pokłady samolotów”.
Według danych przekazywanych w połowie listopada, z internetu satelitarnego od Starlink korzysta obecnie ok. 140 tys. użytkowników z 20 państwa na świecie. Firma przekonuje, że na usługę czeka kolejnych 750 tys., które złożyły zamówienie. Dostawy internetu od Starlink spowalnia globalny problem z niedoborem mikroprocesorów, a te wykorzystywane są w antenach odbiorczych.
Od kilku miesięcy internet satelitarny od Starlink dostępny jest także dla Polaków, jednak jego koszty są spore. Jak informował we wrześniu serwis telepolis.pl, miesięczny koszt usługi to 449 złotych, a należy doliczyć do tego również koszty sprzętu (2269 złotych) oraz wysyłki (blisko 300 złotych).
W ostatnich dniach satelity w systemie Starlink spotkały się także z innym, niespodziewanym problemem. Niektóre z satelitów musiały zmienić orbity, by uniknąć kolizji z... kosmicznymi śmieciami, które powstały na skutek działania Rosjan. „Nie jest świetnie, ale nie jest też tragicznie” (Not great, but not terrible either) – skomentował na Twitterze Elon Musk.
Skąd te śmieci? Otóż w połowie listopada Rosjanie postanowili przetestować kosmiczną broń do niszczenia satelitów. Obiekt testów – stary szpiegowski satelita Ikar 38– rozprysnął się na wiele kawałków, które poruszają się z bardzo dużą prędkością na orbicie okołoziemskiej, zagrażając nie tylko innym satelitom, ale także astronautom. W związku z tym, NASA zdecydowała o odroczeniu w czasie planowanego na początek grudnia spaceru kosmicznego astronautów znajdujących się na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Musk na Twitterze tłumaczył, że o ile sama stacja posiada stosowne osłony, o tyle nie posiadają jej kombinezony załogi przygotowane do kosmicznych spacerów.