Wraz z wybuchem pandemii koronawirusa, pojawiły się obawy, że ograniczenia w kontakcie społecznym i zamrożenie funkcjonowania wielu branż, będą miały fatalny wpływ na gospodarkę. W Polsce również nie brakowało autorów wręcz katastroficznych wizji o lawinowych upadłościach firm i ogromnym wzroście bezrobocia. Czarne scenariusze się nie sprawdziły, ale lockdown bez wątpienia wywołał negatywne skutki. Jak wielkie?
W kwietniu, czy jeszcze w maju, nie brakowało głosów ekonomistów, że pandemia koronawirusa odciśnie bardzo poważne piętno na globalnych gospodarkach, a w konsekwencji również na biznesach prowadzonych w Polsce. Tym bardziej, że w większość państw wprowadzono bardzo ostre ograniczenia mające powstrzymać rosnącą wówczas skalę zakażeń COVID-19.
Według Komisji Europejskiej, która na początku maja podała najnowsze prognozy, wszystkie kraje Unii czekała recesja.
„W 2020 r. PKB Polski skurczy się o 4,3 proc., a bezrobocie wzrośnie z 3,3 do 7,5 proc. Nasz kraj recesja i tak dotknie w najmniejszym stopniu. PKB w UE średnio w tym roku ma spaść o 7,4 proc. W najgorszej sytuacji będą Grecja, Włochy i Hiszpania” - relacjonował „Forbes”.
Minęło kilka tygodni, sytuacja się ustabilizowała, lockdown zniesiono, funkcjonować zaczęły także branże dotychczas całkowicie zamrożone. Wreszcie swobodnie można pójść do fryzjera, do restauracji, czy zrobić zakupy w dowolnym sklepie. I nadszedł czas na podsumowanie skutków minionych miesięcy.
Nie potwierdziły się czarne scenariusze o hurtowych bankructwach firm. Przykładowo w Poznaniu (dane urzędu miasta) od połowy marca do połowy czerwca zlikwidowanych zostało 308 przedsiębiorstw, działalność zawiesiło 858, ale równocześnie powstało 627 nowych firm. Eksperci jednak przestrzegają przed zbytnim optymizmem.
W komentarzu dla serwisu FilaryBiznesu.pl Łukasz Blichewicz – prezes zarządu w alternatywnej spółce inwestycyjnej Assay, podkreśla, że brakuje jeszcze informacji Głównego Urzędu Statystycznego o upadłości i nowych rejestracji przedsiębiorstw za drugi kwartał 2020 roku.
A to właśnie te dane dadzą pełny obraz sytuacji. Natomiast opublikowane już dane za pierwszy kwartał 2020 wyglądają całkiem nieźle. Co prawda liczba nowo zarejestrowanych przedsiębiorstw spadła o 11,8% w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, ale za to wzrosła o 7% w stosunku do czwartego kwartału 2019. Z kolei liczba upadłości podmiotów gospodarczych w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego zmniejszyła się o 8,4%
Przejście w miarę „suchą stopą” przez najgorszy okres bez wątpienia było możliwe jedynie dzięki różnym programom pomocowym dla polskich przedsiębiorców. Zwłaszcza Tarczy Finansowej PFR, która przekazała do małych i średnich firm pomoc liczoną w dziesiątkach miliardów złotych.
Najważniejszym celem zarządzania kryzysem wywołanym przez Covid-19 było zapobiegnięcie masowym zwolnieniom pracowników i upadłościom firm na skutek utraty płynności oraz załamania się przychodów
Eksperci Banku Gospodarstwa Krajowego na bieżąco analizowali sytuację i (w komunikacie z 8 lipca) stwierdzili: „Coraz więcej firm z sektora MŚP działa na taką samą lub większą skalę jak przed pandemią. Przedsiębiorstwa odbudowują zatrudnienie i coraz lepiej oceniają bieżącą sytuację”.
W badaniu BGK „Kondycja MŚP w okresie epidemii koronawirusa oraz ocena skuteczności tarczy antykryzysowej” zwrócono uwagę m.in. na:
- Istotnie wzrasta odsetek MŚP, które działają na taką samą skalę jak przed pandemią lub nawet większą. Obecnie stanowią one łącznie 47,9 proc., a więc o 19,4 proc. więcej niż w poprzednim, czerwcowym pomiarze;
- Przedsiębiorcy finansowo radzą sobie coraz lepiej. Ponad jedna trzecia firm z sektora MŚP (35,4 proc.) określa swoje aktualne przychody jako porównywalne do tych z lutego (wzrost o 13,4 proc.) lub wyższe (wzrost o 5,9 proc.);
- Firmy odbudowują zatrudnienie. Większość przedsiębiorców (88,8 proc.) określa aktualny stan zatrudnienia jako niezmieniony w stosunku do lutego. W drugiej połowie maja skala redukcji zatrudnienia była maksymalna i wynosiła około 500-600 tys. miejsc pracy. Obecnie wynosi 76 tys. miejsc pracy w porównaniu z początkiem pandemii;
- 81,9 proc. firm korzysta lub zamierza skorzystać z tarczy antykryzysowej. Wyraźnie zyskała na popularności Tarcza finansowa PFR.
Odmrażanie gospodarki sprawia, że przedsiębiorcy coraz lepiej oceniają bieżącą sytuację w kontekście prowadzenia biznesu. Jest to wynik m.in. odbudowywania się popytu na dobra i usługi a także działania tarcz antykryzysowych
Wspomniany wcześniej Łukasz Blichewicz przestrzega przed wyciąganiem ostatecznych wniosków na tym etapie.
Upadłość przedsiębiorstw jest procesem dość długotrwałym. Upadłości ogłoszone przez sądy w pierwszym kwartale 2020 odnoszą się do przedsiębiorstw, które stały się niewypłacalne znacznie wcześniej. Mniejsza ilość ogłoszonych upadłości może być też związana z tym, że od połowy marca zakłóceniu uległa praca sądów
Jedno pozostaje poza wszelką wątpliwością. Wiele firm będzie musiała mocno zmodyfikować sposób bieżącego funkcjonowania, bo do lamusa odchodzi bezpośredni kontakt z klientem lub kontrahentem. Po lockdownie już chyba na stałe podstawowym narzędziem przedsiębiorców staną się np. konferencje on-line, wymiana elektronicznej, a nie papierowej korespondencji, wykorzystywanie technologicznych nowinek. Dowodem na to są chociażby zmiany w funkcjonowaniu kancelarii prawniczych, które dotychczas opierały się na osobistym kontakcie, a po wybuchu pandemii, powstał ogromny problem (pisaliśmy o tym wielokrotnie). Nie inaczej będzie w biznesie, choć w tym przypadku nie będzie konieczna terapia szokowa. Trend został jednak jasno określony.
„84% pytanych w badaniu "Marketing, Innovation, and Technology" twierdzi, że rozwój firmy uzależniony jest od inwestycji w innowacje i technologie. Wydawać by się mogło, że wobec tego, aktywnie pozyskują wiedzę i wdrażają kolejne rozwiązania. Niestety - blisko połowa ankietowanych przeznacza co najwyżej 25% swojego czasu na tego typu działania” - czytamy w informacji przekazanej przez agencję InPlus Media.
Pandemia koronawirusa ma też inne, nieco zaskakujące, skutki. Z badania zrealizowanego przez Comp Platfroma Usług wynika, że Polacy wrócili do małych, osiedlowych sklepików.
„Mimo panującej sytuacji epidemicznej, aż 55% badanych dokonuje bieżących zakupów codziennie, a 81% z nich robi to częściej niż raz w tygodniu” - podkreślili autorzy badania i dodali: „najlepszym miejscem do ich zrobienia okazuje się lokalny sklep. Taką odpowiedź wskazało aż 54% badanych”. Powód? W mniejszych placówkach handlowych czujemy się bezpieczniej.
Jest jednak jeszcze jedna wiadomość – tym razem zła. Jeśli będzie powrót dużej skali zakażeń i konieczność ponownego lockdownu, to wszystkie dotychczasowe analizy będą funta kłaków warte. Wtedy sytuacja gospodarcza może być naprawdę zła. Ale to już wróżenie z fusów...