Na 4 lata więzienia skazał w środę Sąd Okręgowy w Białymstoku b. księgową jednej z dużych miejscowych firm, oskarżoną o przywłaszczenie niemal 2,1 mln zł z jej kont, ale również o doprowadzenie spółki do straty kolejnych ponad 3,6 mln zł. Zgodnie z wyrokiem, kobieta ma oddać całą tę kwotę.
Prokuratura zarzuciła jej, że - działając od jesieni 2007 roku do wiosny 2015 roku - przywłaszczyła w sumie prawie 2,1 mln zł z kont białostockiej firmy, poprzez fałszowanie danych w systemie księgowym przedsiębiorstwa. W czasie objętym zarzutami była ona kierownikiem działu windykacji tej spółki, a potem także kierownikiem działu finansów.
Według śledczych, 47-letnia obecnie kobieta działała na dwa sposoby. Pierwszy polegał na przywłaszczaniu części wpłat gotówkowych, które przyjmowała od jednego z większych kontrahentów. Pobierała pieniądze do kasy, wystawiając potwierdzenia wpłat rzeczywistych kwot, ale potem dokumenty te zamieniała w księgowości spółki na inne - z pomniejszonymi kwotami, przywłaszczając sobie różnicę.
W ten sposób miała działać od lutego 2010 roku do maja 2015 roku. Przypadków takich odnotowano kilkadziesiąt, a różnice kwot w dokumentach wahały się od kilku, do kilkudziesięciu tys. zł. Biegli znaleźli też faktury, z których cała należność została przywłaszczona. W sumie na konta firmy nie trafiło tym sposobem prawie 1,2 mln zł.
Wcześniej, bo od jesieni 2007 roku, księgowa miała natomiast pobierać z jednej kasy firmy pieniądze, by wpłacić je w drugiej, ale tego nie robiła. By ukryć braki, zmieniała dane w komputerowym systemie obsługi księgowej firmy i regulowała najstarsze z tych zaległości pieniędzmi od innych klientów. Ten proceder trwał do 2011 roku i w sumie z kont firmy zniknęło w ten sposób ponad 900 tys. zł.
Kierownictwo spółki niejasności w księgowości wykryło w 2015 roku. Zarządzono najpierw kontrolę wewnętrzną, a potem zewnętrzny audyt finansowy i zawiadomiono prokuraturę. Ta postawiła kobiecie też kolejny zarzut: doprowadzenia do straty przez spółkę ponad 3,6 mln zł w ten sposób, że bezprawnie udzielała kontrahentowi 7-8 proc. rabatów (tzw. skonto) za terminowe wpłaty zobowiązań.
W ocenie śledczych, był to również mechanizm ukrywania braku w kasie pieniędzy, które kobieta sobie przez lata przywłaszczała. Przy niektórych fakturach taka szkoda sięgała np. 200 tys. zł; do tego taki rabat uderzał w finanse firmy, która z tym odbiorcą miała umowę na dużo mniejszy upust.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Izabela Komarzewska podkreślała duże zaangażowanie poszkodowanej spółki w wyjaśnienie sprawy, m.in. odwoływała się do wyników audytu zleconego przez tę firmę, który to audyt był podstawą zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. "Jak rzadko w sprawach gospodarczych, ten sposób działania oskarżonej został podany +jak na dłoni+" - mówiła sędzia, opisując sposób działania księgowej.
"Oskarżona bardzo sprytnie wykorzystała swoją wiedzę, swoje umiejętności i możliwości, by spowodować szkodę w spółce, w której pracowała i cieszyła się zaufaniem" - dodała sędzia.
Omawiając sposoby przestępczego działania i jego skalę, sędzia podkreśliła, że gdyby chodziło o mniejszą spółkę, to doprowadziłoby to do jej upadku. "Z drugiej strony, gdyby nie była tak duża i nie miała tak dużych obrotów, to oskarżona nie miałaby możliwości wyrządzenia tak wielkiej szkody, bo zostałoby to szybciej zauważone" - powiedziała.
"Oskarżona działała w sposób wyrachowany, perfidny, z premedytacją, świadoma była wielkości wyrządzonej szkody (...) Nie wyraziła jakiejś skruchy, a z popełnionego przestępstwa uczyniła sobie stałe źródło dochodu. Pieniądze przeznaczała na zbytki, na życie ponad stan"
- dodała sędzia. Zwróciła uwagę, że w corocznych bilansach finansowych przestępstwa nie było widać, bo księgowa manipulowała informacjami i dokumentację księgową uniemożliwiając dojście do prawdy.
Sąd ocenił, że 4 lata więzienia dla osoby wcześniej nie karanej będzie karą dotkliwą i surową, ale w tym przypadku adekwatną. W ramach obowiązku naprawienia szkody, kobieta ma zwrócić ponad 5,9 mln zł. To nie tylko kwota, którą miała przywłaszczyć ale też pieniądze, które straciła spółka wskutek rabatów oraz koszty przeprowadzonego zewnętrznego audytu, który wykazał przestępczą działalność.
"Kara i obowiązek naprawienia szkody ma mieć swój walor prewencyjny, bo z surową sankcją powinny spotykać się takie zachowania. Nadużycie zaufania przez pracownika, któremu spółka powierza swoje mienie, powinno się spotkać z surową reakcją" - dodała sędzia Komarzewska.
Proces w pierwszej instancji trwał od września 2018 roku, ale sąd zaznaczył, iż głównie z tego powodu, że oskarżona jak mogła, tak unikała udziału w procesie (na publikacji wyroku jej nie było). Wyrok nie jest prawomocny.