Kuźmiuk: Lepiej, żeby cenami paliw nie zajmowali się w Polsce politycy, ale ludzie, którzy są do tego powołani

Sytuacja na rynku surowców energetycznych jest opanowana. Oczywiście pewnie już nie będzie tak, że ceny surowców energetycznych, a w konsekwencji ceny energii elektrycznej czy gazu dla konsumentów będą takie jak przed tym kryzysem, ale wydaje mi się, że jakieś spektakularne wzrosty już nam nie grożą, bo jednak także to co się dzieje za naszymi oknami powoduje, że jest mniejsze zapotrzebowanie na surowce energetyczne i paliwa. Co więcej w związku ze wzrostem cen, także gospodarstwa domowe, jak i przedsiębiorstwa zaczęły oszczędzać nośniki energii. Ze Zbigniewem Kuźmiukiem, posłem do Parlamentu Europejskiego (PiS), członkiem komisji budżetowej PE, rozmawia Maciej Pawlak.

Jak wynika z najnowszego badania Eurobarometru opublikowanego przez Parlament Europejski rosnące koszty życia są największym zmartwieniem dla 93 proc. Europejczyków. Przy czym poparcie dla UE wśród mieszkańców krajów unijnych utrzymuje się na wysokim poziomie, ale obywatele oczekują bardziej konsekwentnych działań Unii w celu złagodzenia skutków inflacji. Jakimi narzędziami dysponuje Unia, by bardziej skutecznie walczyć z inflacją?
Z inflacją powinien walczyć w strefie euro Europejski Bank Centralny, a poza strefą - banki centralne państw członkowskich, to jest ich kompetencja. Natomiast nie ulega wątpliwości, że to co się dzieje z cenami energii, na to UE ma wpływ.

Czy już zrobiono wszystko? Wkrótce wchodzą w życie sankcje antyrosyjskie na import ropy z Rosji ale czy są jeszcze możliwe jakieś inne konkretne posunięcia na rzecz walki z inflacją na szczeblu unijnym?
Na razie Komisji Europejskiej udało się wprowadzić minimalne ceny na niektóre nośniki energii i to posunięcie pozytywnie wpływa na obniżenie kosztów utrzymania obywateli krajów UE. Co będzie dalej - zobaczymy.

Komisja Europejska zatwierdziła, zgodnie z unijnym rozporządzeniem w sprawie połączeń, firmy Saudi Aramco i MOL jako odpowiednich nabywców aktywów w procesie przejęcia Lotosu przez Orlen – poinformowała PAP wiceprzewodnicząca KE, komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager. Czy to oświadczenie uspokoi sytuację wokół Orlenu i jego polityki cenowej na stacjach paliw?
Niestety polska opozycja nie reaguje na żadne rozsądne argumenty, tylko próbuje robić wokół tego politykę. Tymczasem, jak widać, gdy politycy zajęli się cenami paliw na Węgrzech to wskutek tego doszło do najwyższego ich wzrostu w tym kraju, a także gigantycznych problemów z zaopatrzeniem. Więc lepiej, żeby cenami paliw nie zajmowali się w Polsce politycy, ale ludzie, którzy są do tego powołani.

Czy można się obawiać w Polsce czy krajach unijnych wzrostu cen paliw, w związku z planowanym na luty embargiem na dostawę ropy z Rosji?
Nie, wydaje mi się, że sytuacja na rynku surowców energetycznych jest opanowana. Oczywiście pewnie już nie będzie tak, że ceny surowców energetycznych, a w konsekwencji ceny energii elektrycznej czy gazu dla konsumentów będą takie jak przed tym kryzysem, ale wydaje mi się, że jakieś spektakularne wzrosty już nam nie grożą, bo jednak także to co się dzieje za naszymi oknami powoduje, że jest mniejsze zapotrzebowanie na surowce energetyczne i paliwa. Co więcej w związku ze wzrostem cen, także gospodarstwa domowe, jak i przedsiębiorstwa zaczęły oszczędzać nośniki energii. W związku z tym jest mniejszy popyt w tej sytuacji, więc nawet przy odrobinę mniejszej podaży ceny nie rosną.

Obsługa polskiego zadłużenia będzie kosztować 2 proc. PKB w tym roku - poinformował wiceminister finansów Artur Soboń. Pod jakimi warunkami koszty te pozostaną na poziomie 2 proc. PKB? Co mogłoby wpłynąć na ewentualny wzrost obsługi polskiego zadłużenia?
Dług w relacji do PKB bardzo wyraźnie spadł w naszym kraju - do poziomu 50,4% i to dług mierzony metodą unijną, więc w tym zakresie absolutnie sytuacja jest pod kontrolą. Oczywiście koszty obsługi długu rosną, bo generalnie większość europejskich i nie tylko banków centralnych podniosła stopy procentowe, w związku z czym skończyło się tanie pożyczanie. Ale absolutnie jeżeli chodzi o te koszty obsługi długu, gdy nie przekraczają 2% PKB, a na pewno nie przekroczą, bo teraz także oprocentowanie polskich obligacji spadło, to żadnego niebezpieczeństwa wzrostu zadłużenia naszego kraju nie ma.

Średnio o 18 proc. w ciągu roku i o przeszło 51 proc. względem 2015 r. - o tyle wzrosły średnie czynsze płacone przez najemców w Polsce - wynika z danych Eurostatu za listopad 2022 r. W innych krajach UE czynsze od 2015 r. wzrosły o kilka proc.: we Włoszech - 3,5 proc., Francji - 3,0 proc., w całej UE - 9,4 proc., na Słowacji - 10,3 proc., Łotwie - 5,8 proc. Z kolei na Litwie - 62,9 proc., Estonii - 59,2 proc., Węgrzech - 55,3 proc. Skąd takie duże dysproporcje? Dlaczego akurat w Polsce wzrost był jednym z najwyższych w UE?
U nas po prostu brakuje mieszkań, w konsekwencji ich małej podaży, w tym także mieszkań na wynajem. Przy wzrastającym popycie na nie mamy do czynienia z problemem wzrostu odpłatności, czynszów itd. To nie jest dziwne, w Europie Zachodniej budownictwo mieszkaniowe dawno już sprostało istniejącym potrzebom, więc tam nie ma zjawiska braku mieszkań. U nas jednak wyraźnie w stosunku do ilości ludności tych mieszkań jest absolutnie za mało, stąd m.in. propozycja rządu programu nabywania mieszkań przez młodych ludzi za kredyty ze stałym, niskim oprocentowaniem.

To oczywiście nie sprawi, że nagle na rynku pojawią się u nas miliony nowych mieszkań. Rozumiem, że to jest polityka na lata - tego typu działania ze strony państwa?
Tego elementu dotąd brakowało, próbowaliśmy ruszyć z programem Mieszkanie +, tzn. mieszkaniami na wynajem, ale to - powiedzmy - nie wypaliło. Słabą stroną tego był brak gruntów pod budownictwo mieszkaniowe. Państwo nie było w stanie zorganizować takich gruntów, natomiast podmioty prywatne to robią i w sytuacji kiedy będzie kredyt o stałym oprocentowaniu, jak sądzę zainteresowanie na kupowanie mieszkań będzie duże, więc budownictwo prywatne ruszy. Mam nadzieję, że te inne formy budownictwa, wspieranego przez państwo i samorządy nie znikną, bo do formy budownictwa zaproponowanej we wspomnianym najnowszym programie mieszkaniowym państwa, trzeba będzie mieć zdolność kredytową.

A co jeśli odpowiedniej zdolności kredytowej nie będzie?
Jak wiadomo jest część ludzi, którzy tej zdolności kredytowej nie będzie miała i nie można ich przecież pozbawić szansy na mieszkanie. Więc rozumiem, że to co jest w kompetencjach chociażby samorządu, zapewnienie mieszkań swoim mieszkańcom o niskich dochodach, że samorządy jednak będą to robić, chociaż robią to obecnie bardzo niechętnie. Takie budownictwo wymaga odpowiednio wysokich wydatków, ale też długofalowego spojrzenia. Niestety tego w samorządach nie ma. Nawet w zamożnych samorządach, typu wielkie miasta, więc czynszowe budownictwo mieszkaniowe jest bardzo słabą stroną np. Warszawy i innych dużych miast. Średniej wielkości miasta, mniejsze miasta porywają się na tego typu budownictwo, sporo tych na wynajem powstało właśnie w mniejszych miastach, więc mam nadzieję, że tego typu formy budownictwa mieszkaniowego nie znikną.

Źródło

Skomentuj artykuł: