Ponad 11 miliardów złotych – tyle wynoszą długi rodzimych firm. Z tytułu rozmaitych zobowiązań. Wierzycielami są przede wszystkim instytucje z sektora finansowego, ale również niewielkie przedsiębiorstwa, także jednoosobowe. Tym bardziej zaskakują dane, że te ostatnie niechętnie podejmują działania windykacyjne. Bo nie chcą… zniechęcić do siebie kontrahenta.
O tym, że w polskim biznesie jest problem z niesolidnymi kontrahentami i skutecznym egzekwowaniem zobowiązań, wiadomo nie od dziś, a najlepszym tego dowodem są cyklicznie publikowane dane Krajowego Rejestru Długów. Te najnowsze – pochodzące z początku września – potwierdzają przykrą obserwację. Łączne zadłużenie to astronomiczne suma 11,5 mld zł!
„Największą część tej kwoty, prawie 63 proc., stanowią zobowiązania wobec firm z sektora finansowego (banków, firm windykacyjnych, leasingowych, faktoringowych i ubezpieczeniowych). Łączna suma tych zaległości to ponad 7,3 mld zł”
Statystycznie jedna zadłużona firma ma do oddania wspólnikom w biznesie niemal 24 tysiące złotych.
„Poza sektorem finansowym, najbardziej poszkodowaną branżą jest handel. Ma do odzyskania łącznie 1,1 mld zł od nierzetelnych kontrahentów. Blisko pół miliarda zł przedsiębiorcy są winni firmom przemysłowym. Na zwrot 387 mln zł czekają firmy telekomunikacyjne, dalej budowlane (341 mln zł) i wynajmujące maszyny oraz pojazdy (305 mln zł). Po ponad 200 mln zł mają do odzyskania firmy energetyczne i transportowe”
Spore problemy z otrzymaniem zapłaty za wykonaną pracę, czy zrealizowaną dostawę mają także małe, nierzadko jednoosobowe firmy. Dla nich to ogromny problem, bo brak tych środków może zagrozić utratą płynności finansowej.
Z kolei inne badanie, którego wyniki opublikowano nieco wcześniej, dotyczyły zobowiązań najmniejszych firm, czyli jednoosobowych działalności gospodarczych (JDG). Co ciekawe, o ile spadła ich liczba, to wzrosła ogólna wielkość wierzytelności.
„Obecnie w bazie danych KRD jest notowanych ponad 182 tys. takich przedsiębiorców, a suma ich zaległości przekracza 6,2 mld zł”
A w drugą stronę? Też jest problem, bo JDG u swoich kontrahentów mają nieuregulowane płatności na ponad 815 mln zł. Najwięcej od przedsiębiorstw z branży budowlanej (125 mln zł) i handlowej (101 mln zł).
„Duże przedsiębiorstwa i instytucje, które nie płacą na czas mniejszym podmiotom, winne im są ponad 366 mln zł, co stanowi 45 proc. łącznego zobowiązania wobec JDG-ów. Za nimi plasują się jednoosobowe działalności gospodarcze, które są winne mniejszym partnerom biznesowym ponad 250 mln zł. Podium zamykają konsumenci z długiem ponad 194 mln zł”
Jak niewielkie firmy odzyskują należne pieniądze i z jaką skutecznością? Okazuje się, że z dość mizerną, bo spora grupa właścicieli spółek nawet nie podejmuje próby walki z niesolidnym lub wręcz nieuczciwym kontrahentem.
„Najmniejsze firmy z dystansem podchodzą do windykacji i mają problemy z dochodzeniem należności za swoją pracę. W porównaniu z przedsiębiorstwami zatrudniającymi ponad 10 pracowników, mikrofirmy częściej prowadzą windykację na własną rękę”
Powody niechęci do zdecydowanych działań są zaskakujące. Z jednej strony niewielkie przedsiębiorstwa muszą codziennie toczyć ostrą walkę o przetrwanie na rynku i potrzebują dosłownie każdej złotówki, a równocześnie obawiają się podejmowania stanowczej windykacji wobec kontrahenta, aby go nie zniechęcić do dalszej współpracy. Swoista „kwadratura koła”.
„Wiele firm próbuje odzyskać pieniądze na własną rękę. Metody, jakie wybierają, różnią się w zależności od ich wielkości. W większości najpierw wysyłają kontrahentowi wezwanie do zapłaty – robi tak 80 proc. mikrofirm, 75 proc. średnich i 65 proc. w małych przedsiębiorstw. Równolegle najmniejsze podmioty próbują też samodzielnych negocjacji (59 proc.), podczas gdy do rozmów z dłużnikami siada niespełna co 3. średnie przedsiębiorstwo”
To nie jedyna różnica. Najwięksi przedstawiciele sektora MŚP nie wahają się wpisywać kontrahentów zalegających z zapłatą do Krajowego Rejestru Długów – robi tak co piąta spółka. Natomiast niewielkie lub micro firmy decydują się na taki wyjątkowo rzadko – zaledwie co dziesiąta.
Ekspert zwraca uwagę na błąd w rozumowaniu, że stanowcze dochodzenie swoich należności, może przynieść straty wizerunkowe.
„Wręcz przeciwnie, zlecenie odzyskania należności profesjonalistom to dla otoczenia jasny sygnał, że firma dba o finanse i nie będzie narażała swojego biznesu z powodu nierzetelnych kontrahentów. Dzięki temu staje się też bardziej wiarygodna. Jak wynika z naszego badania, taką opinię potwierdza aż trzy czwarte przedstawicieli największych i średnich firm z sektora MŚP. Ocenę taką podzielają również mikro i małe przedsiębiorstwa”
Co charakterystyczne i potwierdzone poprzez ankietę wśród przedsiębiorców, sposoby windykacji uzależnione są od wielkości firmy i jej pozycji na rynku.
Przykładowo szefowie dużych spółek nie widzą żadnych przeciwskazań - tak robi aż 72% uczestników badania, czyli zdecydowana większość, w podejmowaniu działań windykacyjnych także wobec podmiotów, z którymi wiążą dalsze plany biznesowe.
Ten odsetek znacznie jednak maleje wraz z wielkością firmy. Małe spółki (do 50 pracowników) w zaledwie połowie decydują się na stanowcze egzekwowanie pieniędzy dopiero od kontrahentów, z którymi już nie planuje współpracy w przyszłości.
„Najmocniej jednak przekonanie, że windykacja oznacza koniec kontaktów biznesowych pokutuje wśród mikrofirm. Wśród nich aż 68 proc. sądzi, że windykacja to rozwiązanie dla partnerów, z którymi już nie będą chciały współpracować”