Mobbing – spory problem pracowników. Wiadomo, gdzie jest największy

Liczba skarg dotyczących mobbingu od kilku lat jest na zbliżonym poziomie, ale niewątpliwie nie oddaje rzeczywistej skali patologii. Bo o ile rośnie świadomość ofiar niewłaściwych zachowaniach ze strony przełożonych, to nadal wielu pracowników rezygnuje z dochodzenia swoich praw przez obawę o utratę posady. 

Debata o mobbingu i jego skutkach toczy się od dłuższego czasu, a pomimo to tematowi ciągle towarzyszą ogromne emocje. Początkowo sporym problemem był brak sprecyzowania w polskim prawie na czym polegają zachowania o takim charakterze – to jednak już nieaktualne, bo definicja w końcu została opisana. 
W artykule 943 Kodeksu pracy, w paragrafie 2, stwierdzono:
„Mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników”.
Równocześnie pracodawca jest zobowiązany przeciwdziałać nadużyciom o takim charakterze. Natomiast pracownik, u którego mobbing wywołał rozstrój zdrowia, może dochodzić od szefa zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.
Z kolei na stronie biznes.gov.pl. podkreślono, iż: 
„Nie ma określonego katalogu zachowań sprawcy, które zostaną zinterpretowane jako mobbing. Każdy mobber działa w sposób indywidualny i może dopuszczać się mobbingu w niespotykanej wcześniej formie. Mobbing może również polegać na kombinacji różnych zachowań sprawcy”.
Oczywiście, o przypadkach mobbingu można powiadomić policję lub prokuraturę, ale z reguły jako pierwsi interweniują specjaliści mający za zadanie ochronę praw pracowniczych. Dlatego to dane Głównego Inspektoratu Pracy są najbardziej wymierną wskazówką obrazującą skalę patologicznego zjawiska. 
Z najnowszych wynika, że w pierwszych sześciu miesiącach tego roku złożono 1003 skargi związane z mobbingiem. Jak można się było spodziewać, najwięcej w dużych aglomeracjach, czyli Warszawie (171) i Gdańsku (152). Zdecydowanie inaczej sytuacja wygląda w dwóch regionach bardzo od siebie odległych. Najmniej zgłoszeń odnotowano w Białymstoku (zaledwie 15 i jest na ostatnim miejscu niechlubnej listy), a po drugiej stronie Polski, w Zielonej Górze takich spraw zgłoszono tylko 19. 
Jak było w poprzednich latach? Dość podobnie, bo w całym zeszłym roku do inspektorów pracy w całym kraju wpłynęło 2116 doniesień o mobbingu, w 2020 roku – 1884, a w 2019 roku – 2085. 
Według ekspertów te liczy nie oddają jednak rzeczywistej skali problemu, a powody są różne, choć jeden dominuje. 
„Dane z dłuższego okresu, np. z ostatnich 18 lat, pokazują, że świadomość społeczeństwa w tym względzie wzrosła. Jednak pracownicy wciąż obawiają się konsekwencji walki o swoje prawa i utraty pracy. Zwłaszcza w dobie inflacji i różnych zobowiązań, jakie mają, wręcz przyzwyczajają się do bycia ofiarami. Silniejsza pozycja pracodawcy powoduje rezygnację z ochrony i zadbania o własne prawa” – podkreśla (cytowana przez MondayNews) dr Barbara Pawełko-Czajka z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
Dodając, iż osoby mobbingowane boją się, że nie będą w stanie udowodnić przesłanek wynikających z art. 943 § 2 Kodeksu Pracy, które brzmią niejednoznacznie. Dlatego specjaliści nie mają wątpliwości, iż prawo powinno być zmienione.
„Przepisy dotyczące mobbingu nie są zbyt przychylne dla jego ofiar i na pewno nie zachęcają do dochodzenia swoich praw przed sądem” – potwierdził w rozmowie z serwisem prawo.pl Mateusz Gajda, radca prawny i członek Międzynarodowego Stowarzyszenia Walki z Molestowaniem i Mobbingiem. 
Co ważne, nieprecyzyjność przepisów jest wykorzystywana również przez osoby, które są skonfliktowane z pracodawcą - nie brakuje bowiem przypadków bezpodstawnego oskarżania o mobbing. 
Statystyki GIP wskazują, że w I połowie br. anonimy stanowiły 13% zgłoszeń. W dwóch poprzednich latach miały udział na poziomie 14%.
Mobbing pojawia się we wszystkich branżach, czy zawodach. Charakterystyczne jest, że spory problem istnieje również w… w sądach. Pracownicy i urzędnicy skarżą się na to od dawna. Po przeprowadzeniu badania Temida 2015 i sporządzeniu raportu „Stres zawodowy w sądach powszechnych i jego skutki zdrowotne” okazało się, że sytuacja jest bardzo zła. 
„Z dokumentu przygotowanego pod redakcją doktor Katarzyny Orlak wynika, że kluczowym problemem jest stres! Występujący na tak wysokim poziomie, że „niesie ryzyko chorób zwłaszcza zaburzeń stanu zdrowia psychicznego”. Efektem są m.in. problemy ze snem, skarży się na nie… 100 procent badanych” - pisała „Gazeta Polska”.
Wyszło na jaw, że pracownicy sądownictwa skarżą się na kilkukrotnie większą częstość doświadczania bólu głowy niż np. urzędnicy administracji samorządowej i rządowej. 
W konkluzji wątku dotyczącego kultury organizacyjnej pracy w sądach stwierdzono m.in.: „w organizacji istnieje przyzwolenie na działania mobbingowe wobec wybranych pracowników (wykluczanie z życia społecznego, nękanie, zastraszanie) a między różnymi grupami pracowników panują złe stosunki”. 
W ostatnich latach sytuacja się nie poprawiła, a niektórzy twierdzą wręcz, że pogorszyła. Dlatego postanowiono przeprowadzić nową edycję badań #Temida2021, aby zdiagnozować aktualne problemy. Wyniki mogą być bardzo ciekawe…

Źródło

Skomentuj artykuł: