[NASZ WYWIAD] Bartoszewicz: Namawiałbym kierownictwo NBP do zwiększenia poziomu rezerw obowiązkowych

Sytuacja w perspektywie podwyższania stóp procentowych może spowodować, że pojawi się zachęta do oszczędzania. Bo dziś mamy wyraźną zachętę, przy dużej inflacji i wciąż relatywnie niskich stopach procentowych, do wydawania pieniędzy. To jest dla nas niezwykle niebezpieczne. Ale perspektywy wyraźnie wskazują na to, że gospodarka ma się dobrze, biorąc jeszcze pod uwagę jeden bardzo istotny wskaźnik, tj. niski poziom bezrobocia. Z dr Arturem Bartoszewiczem, ekonomistą, pracownikiem naukowym Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, rozmawia Maciej Pawlak

 

Komisja Europejska oczekuje wzrostu realnego PKB Polski na poziomie 5,5% w 2022 r. oraz 4,2% w 2023 r., po wzroście 5,7% zanotowanym w ub. roku. Czy na poziomie makro oznacza to, że pokonaliśmy kryzys pandemicznego? Które branże wciąż nie pokonały kryzysu, w których sytuacja jest relatywnie najlepsza?
Na tle gospodarek europejskich, azjatyckich ale i amerykańskiej nasza gospodarka przeszła relatywnie bezpiecznie kryzys związany ze skutkami pandemii koronawirusa, a szczególnie jej pierwszego roku od marca 2020 r. Rok 2022 wydaje się dla naszej gospodarki perspektywiczny, kolejny - również. Rzecz jasna przy założeniu, że nie zdarzy się nic, co będzie jakimś nadzwyczajnym zdarzeniem - kolejnym czarnym łabędziem. A takim zjawiskiem, który może nas wybić ze ścieżki wzrostu są zaburzenia międzynarodowe, a przede wszystkim ryzyka związane z wojną na wschód od naszych granic. Wynikające z tego zaburzenia dostaw surowców, ale także mechanizmy ograniczające bezpieczeństwo prowadzenia transakcji, jak również kwestie związane z zachowaniem konsumentów, większej ich ostrożności wynikającej z narastającej niepewności. Element, który także wciąż niepokoi to inflacja. Parametr wzrostowy PKB jest wysoki. Ale równocześnie inflacja urosła do poziomu 10 proc., więc widać wyraźnie, że osłabia to kreowanie rzeczywistego wzrostu gospodarczego. Stanowi to wartość zdecydowanie ryzykowną. Perspektywy KE potwierdzają to, co my wyliczamy w Polsce, że rzeczywiście mechanizmy gospodarcze i perspektywy w miarę się u nas ustabilizowały.

Warto przy tym zastanowić się nad tym, co wiąże się z największym zagrożeniem dla polskiej gospodarki, poza inflacją, tj. poziomem realizowanych inwestycji. Na ile jest on wystarczający?
Przez długi czas byliśmy uzależnieni od tzw. kroplówki europejskiej. Te środki unijne z nowej perspektywy finansowej jeszcze nie ruszają. Zapowiedź, że tak się stanie już jest, ale wciąż znajdujemy się w procesie negocjacyjnym. Podobnie instrument Krajowego Planu Odbudowy nie jest do końca wynegocjowany, a tym samym trudno jest mówić o jego ostatecznym zatwierdzeniu i uruchomieniu. Wiąże się to z pewnymi oczekiwaniami. Gdyby się okazało, że te instrumenty zostaną uruchomione w zaplanowanej skali to dostaniemy dodatkowy i bardzo istotny impuls wzrostowy. Tu jednak powstaje problem, czy i na ile uruchomi to inwestycje prywatne. Bowiem w tym przypadku konieczne jest zwiększenie oszczędności, ale również ograniczenie niepewności, w tym niestabilności systemu podatkowego. Sytuacja w perspektywie podwyższania stóp procentowych może spowodować, że pojawi się zachęta do oszczędzania. Bo dziś mamy wyraźną zachętę, przy dużej inflacji i wciąż relatywnie niskich stopach procentowych, do wydawania pieniędzy. To jest dla nas niezwykle niebezpieczne. Ale perspektywy wyraźnie wskazują na to, że gospodarka ma się dobrze, biorąc jeszcze pod uwagę jeden bardzo istotny wskaźnik, tj. niski poziom bezrobocia. Jednak biorąc pod uwagę ryzyko kolejnego kryzysu wynikającego z sytuacji na Ukrainie to może dojść do zaburzeń również na rynku pracy. Cały czas istnieje ryzyko pęknięcia bańki mieszkaniowej, ale też sytuacja banków w kontekście kredytów odnoszących się do walut obcych (szczególnie CHF) nie została skutecznie rozwiązana i nadal stanowi zagrożenie dla systemu finansowego.

A które Pana zdaniem branże wciąż znajdują się w trudnej sytuacji, w których zaś sytuacja jest relatywnie najlepsza?
Do tych ostatnich można zaliczyć te, które sprzedają swoje produkty i usługi na eksport. Konkurencyjność, jaka wystąpiła wśród polskich firm w tym obszarze, bardzo wyraźnie rośnie. To, co kuleje przez cały czas, to usługi, które dotknęła pandemia w całej Europie i na całym świecie, tj. turystyka, hotelarstwo, restauratorstwo. Te branże mają przez cały czas kłopot z podźwignięciem się. Podobnie branża pasażerskich przewozów lotniczych. Transport samochodowy natomiast powrócił do normy i wręcz bije rekordy. Transport kolejowy w miarę się stabilizuje, odbiły w górę także przewozy lotnicze cargo ze względu na zapotrzebowanie ze strony konsumentów na towary zamawiane przez firmy kurierskie. Ale wciąż kuleje przewóz lotniczy ludzi, podobnie turystyka. Jednocześnie technologie informatyczne wypaczyły dotychczasowy model prowadzenia biznesu szkoleń, konferencji, targów i wystaw. Zmniejszyło to koszty funkcjonowania wielu firm, lecz z drugiej strony spowodowało, że inne podmioty nie mają możliwości poprawnego funkcjonowania i odbicia po pandemii. Więc cały sektor transportu lotniczego, lotniska, usługi na lotniskach, przeżywają kłopoty. Za to bardzo dobrze funkcjonują sektory związane z bezpośrednim dostarczaniem towarów i usług do domów - podczas lockdownów ludzie istotnie korzystają z zakupów przez Internet. Stąd mocno obciążone w tym zakresie były: branża kurierska, towarowy transport lądowy i morski. Obecnie nie tylko pandemia, ale i niestabilność systemu podatkowego powoduje, że wiele firm stoi przed dylematem kontynuacji swojej działalności, a część - wskutek zwiększenia obciążeń finansowych i wygenerowanej niepewności - wycofuje się z działalności.

Komisja Europejska podniosła też swoje szacunki dla inflacji HICP w Polsce w 2022 r. do 6,8 proc. (z 5,2 proc.) i w 2023 r. do 3,8 proc. (z 2,6 proc.). Czy dostrzega Pan szanse, by wysokość inflacji znacząco spadła jeszcze w tym roku?
Podwyżka stóp procentowych i zapowiedź ostrej walki z inflacją przez prezesa NBP zmieniają całkowicie sytuację. Pamiętamy, że jeszcze całkiem niedawno jego stanowisko było bardziej gołębie. Obecna, jastrzębia postawa odgrywa dziś istotną rolę. Komunikacja z rynkiem, że możemy się spodziewać zwiększenia podwyżek stóp procentowych i kosztów pieniądza, wzmacnia polskiego złotego w obecnym okresie inflacyjnym. Zatem, gdyby ten model komunikacji z rynkiem był kontynuowany, gdyby też zwiększono poziom rezerw obowiązkowych, co moim zdaniem byłoby słusznym posunięciem, a także zwiększano poziom stóp procentowych, wówczas bylibyśmy w stanie stłamsić dynamikę wzrostu inflacji. Ale jesteśmy przy tym wciąż uzależnieni od importu inflacji i od tego, co będzie się działo na świecie - i na to nie mamy istotnie wpływu. Może się przy tym okazać, że pomimo podjętych w Polsce działań sytuacja na rynkach nie będzie sprzyjała ograniczaniu dynamiki inflacji.

Jak na poziom inflacji wpłynie zapowiedziana przez rząd znacząca waloryzacja emerytur (o 7%) oraz czternastka (obok trzynastki)?
Działania podejmowane ze strony państwa, jak wysoka rewaloryzacja emerytur, czy też ich dodatkowe wypłaty w postaci czternastki na pewno będą zwiększać konsumpcję i mogą działać proinflacyjnie. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że nawet jeśli ta czternastka zostanie wypłacona, to inflacja bliska realnemu poziomowi 10 proc., a odczuwalna - szczególnie przez uboższe gospodarstwa domowe - może sięgać nawet poziomu 15-20 proc. A to powoduje, że gdy dojdzie do wypłaty czternastki, to de facto siła nabywcza tych pieniędzy zostanie zrównoważona. Ponieważ dziś w tej logice przynajmniej co dziesiąta pensja czy emerytura znika z portfela Kowalskiego. Zatem poziom zdolności nabywczej będzie w miarę wyrównywany - nie dojdzie do nadmiernego wzrostu siły nabywczej, tylko zapowiadany transfer w jakiś sposób będzie rekompensował stratę wynikającą z poziomu inflacji, z tego, co emeryt może kupić na rynku po wyższych cenach. Zatem działania rządu na rzecz rewaloryzacji emerytur niekoniecznie muszą wprost wpłynąć na podwyżkę inflacji. Myślę, że nie będzie to czynnik decydujący o jej wzroście. Rzecz jasna aspekt popytowy jest istotny, ale przy tak wysokiej inflacji, nawet w razie wypłat czternastek w moim przekonaniu nie będzie to powodowało radykalnego zwiększenia presji inflacyjnej.

Według GUS w IV kwartale 2021 r. odnotowano 88 605 rejestracji przedsiębiorstw, tj. o 16,7% więcej niż w IV kwartale 2020 r., oraz 87 upadłości, tj. o 17,9% mniej niż w IV kwartale ub.r. Przy czym w IV kwartale 2021 r. zaobserwowano wzrost liczby rejestracji firm we wszystkich sektorach, w tym najwięcej w zakwaterowaniu i gastronomii - o 43,7%. Czy w tym roku tendencja do rejestracji coraz wyższej liczby firm się utrzyma?
Ten wzrost rejestracji nastąpił pod koniec ub. roku. Przy czym do końca ub.r. nie było wiadomo, w jakim kierunku pójdą rozwiązania Polskiego Ładu. Przedsiębiorcy szukali modeli biznesowych, które mogłyby uchronić ich przed rozwiązaniami dla nich niekorzystnymi. Początek tego roku objawił się raczej zjawiskiem wyrejestrowywania przedsiębiorstw. Nie widzę obecnie na rynku istotnej tendencji do wzrostu zainteresowania rejestrowaniem nowych działalności gospodarczych. W tym roku trzeba się raczej spodziewać ucieczki z aktywności gospodarczej, bo rząd wprowadził ogromną niepewność co do funkcjonowania firm wskutek wprowadzenia rozwiązań Polskiego Ładu, a ściśle wskutek nieprawidłowości przy ich wdrażaniu. Pomijam tu kwestie zasadności czy też racjonalności tego modelu i jego skali, w sytuacji, gdy nieprzygotowany, bądź błędnie zaprojektowany spowodował, że będzie on generował zakłócenia w decyzjach biznesowych. Ostatecznie może dojść do wycofania się wielu z przedsiębiorców z podejmowanych aktywności co będzie ogromnym kosztem wdrożenia Polskiego Ładu i ciosem dla gospodarki.

Jakie według Pana decyzje co do stóp procentowych podejmie na swych kolejnych posiedzeniach Rada Polityki Pieniężnej? Czy dalej będzie dochodzić, tak jak ostatnio, do regularnych podwyżek o pół punktu procentowego?
Na pewno będzie nacisk na to, by podwyższać stopy. Myślę, że maksymalny ich pułap oczekiwany ze strony NBP to 4%. Następnie ten mechanizm zostanie złagodzony, lub zawieszony - do czasu rzeczywistego oglądu bieżącej sytuacji na rynku. Ja jednak uważam, że to powinno iść w kierunku bardziej zdecydowanym i komunikacji, że ten wzrost może nawet osiągnąć poziom skokowy do wartości 6%. Jest na to nacisk i Rada Polityki Pieniężnej podporządkowuje się obecnemu stanowisku prezesa NBP co do dalszego zacieśniania polityki pieniężnej. Myślę, że to będzie szło w tym kierunku, ale nie chcę zgadywać, jaki faktycznie będzie najwyższy poziom stóp w tym roku. Raczej namawiałbym kierownictwo NBP do zwiększenia poziomu rezerw obowiązkowych - obecnie nie tak dynamicznego i szybkiego, jak podwyższanie stóp procentowych. Chodziłoby o to, by banki komercyjne „ścisnąć” w ich reaktywności. Dążyłbym więc do podwyższania poziomu rezerw obowiązkowych, nawet do wartości przekraczającej 5%, co moim zdaniem mogłoby być zrealizowane bez większych problemów. Trzeba bowiem doprowadzić do ograniczenia kreacji pieniądza w sektorze bankowym.

Źródło

Skomentuj artykuł: