[NASZ WYWIAD] Bujak: RPP nie będzie chciała zaskakiwać rynku

"Presja na wzrost kosztów produkcji w naszym kraju jest znacznie słabsza niż w Europie zachodniej. Dzięki temu inflacja producencka (PPI) w Polsce jest o kilkanaście pkt procentowych niższa niż w eurostrefie. Trzeba przy tym podkreślić, że to zwiększa konkurencyjność naszego przemysłu". Z Piotrem Bujakiem, głównym ekonomistą PKO Banku Polskiego, rozmawia Maciej Pawlak.

Porozumienie Polski z Czechami w sprawie Turowa podpisane. Jak bardzo może to wpłynąć na poprawienie naszych relacji z Brukselą? Czy, łącznie z zapowiedzią prezydenta Dudy zgłoszenia projektu ustawy likwidującego Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, pozwoli to na odblokowanie przez KE miliardowych środków dla naszego kraju z Krajowego Planu Odbudowy?

Tak wprost bezpośrednio, to może niekoniecznie, bo nie ma bezpośredniego związku między obiema sprawami, a odblokowaniem 58 mld euro z KPO dla Polski. Porozumienie z Czechami w sprawie Turowa pokazuje, że Polska potrafi się konstruktywnie dogadywać z partnerami w tak drażliwych kwestiach. W połączeniu z innymi gestami, takimi jak inicjatywa prezydenta Dudy, wydaje się, że to nas zbliża w stronę porozumienia i kompromisu z Komisją Europejską w sprawie najbardziej drażliwych kwestii dotyczących systemu sprawiedliwości. Tak więc działa to w tym kierunku w pośredni sposób. Myślę, że w ten sposób postrzegają to także uczestnicy rynku finansowego, na którym widać było, że złoty - może lekko - ale pozytywnie zareagował na te wiadomości.

Jakie skutki dla polskiej gospodarki przyniesie otrzymanie tych środków z KPO?
To ważne, bowiem ich przyjęcie przełoży się m.in. na wzrost PKB w skali rocznej o 1% w przyszłym roku. To także tysiące nowych miejsc pracy, wyższe wynagrodzenia. Jak również polepszenie warunków życia w Polsce. Te pieniądze są naprawdę bardzo istotne z punktu widzenia modernizacji polskiej gospodarki, także dostosowywania się do tych ambitnych celów klimatycznych Unii Europejskiej. Więc byłoby szkoda z tych pieniędzy nie skorzystać. Co prawda bez nich polska gospodarka nie załamałaby się, nadal by się dość szybko rozwijała, ale z tym „dopalaczem” może się rozwijać wyraźnie szybciej, z korzyścią dla niemal wszystkich przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w Polsce. Nie powinniśmy więc rezygnować z takiego pozytywnego elementu, przyspieszającego wzrost gospodarczy w naszym kraju.

We wtorek 8 lutego będzie miało miejsce najbliższe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Według amerykańskiego banku inwestycyjnego Morgan Stanley może dojść wówczas do podwyżki stopy referencyjnej nawet o 0,75-1 pkt. proc. - do poziomu 3-3,25%. Na ile taki rozwój sytuacji jest prawdopodobny? Jakie będzie to miało konsekwencje dla wysokości rat spłacanych kredytów?

Naszym zdaniem RPP nie będzie chciała aż tak bardzo zaskakiwać rynku, bo wydaje się nam, że istotną wartością jest przewidywalność polityki pieniężnej, szczególnie w obecnych, niepewnych czasach. Zatem nasz bank centralny nie powinien potęgować tej niepewności. Nie ma zresztą też powodu, by RPP zaskakiwała jakimś bardziej zdecydowanym ruchem, niż zapowiadane dotychczas. Ponadto do najbliższego posiedzenia Rady 8 lutego jeszcze nie napłyną jakieś istotne dane z rynku, w szczególności te dotyczące poziomu inflacji w styczniu. Nie powinno się zatem wydarzyć nic, co skłoniłoby RPP do bardziej zdecydowanego ruchu. Co prawda mamy za sobą oficjalną zapowiedź z końca stycznia amerykańskiego Fed, że podwyżka stóp procentowych w USA wkrótce będzie właściwa, co potencjalnie mogłoby doprowadzić do większej skali podwyżek stóp procentowych w Polsce, a to mogłoby skłaniać RPP do tego, by wyprzedzająco, już od lutego stopy procentowe podwyższać bardziej, by uchronić złotego przed jego osłabieniem na skutek podwyżek stóp w USA. Ale z drugiej strony Europejski Bank Centralny zapowiedział zwrot w swojej polityce - i to złotego umocniło, zwłaszcza do dolara. To daje szanse na zmniejszenie presji inflacyjnej poprzez umocnienie naszej waluty, gdyby ten trend był kontynuowany. I dzięki temu zmniejsza się presja na bardziej zdecydowane działania Rady Polityki Pieniężnej. Łącznie więc, patrząc na te wszystkie wymienione elementy, naszym zdaniem dojdzie do podwyżki stóp o 0,5 pkt proc., a zatem z obecnych 2,25 do 2,75% - zgodnie z dotychczasowymi zapowiedziami i w przewidywalnej wysokości.

Czy w związku z tym osoby spłacające kredyty mogą spać spokojnie, bo ich wysokość nie powinna znacząco skoczyć w górę?

Nie do końca. To będzie przecież kolejna podwyżka stóp w ostatnich miesiącach - i zapewne nie ostatnia. Więc kredytobiorcy muszą się jednak liczyć z dalszym wzrostem kosztów obsługi ich zadłużenia. Ale mimo wszystko nie widać potrzeby, by normalizacja polityki pieniężnej w Polsce przyjmowała bardziej agresywną, zdecydowaną formę. To w sumie daje jakiś komfort, oznacza bowiem przewidywalność i pozwala spać kredytobiorcom w miarę spokojnie.

Czy uwolnienie cen gazu dla odbiorców indywidualnych od 2024 r. faktycznie nie przyniesie wówczas ich gwałtownych wzrostów, jak uważa szef Urzędu Regulacji Energetyki, Rafał Gawin?

Myślę, że biorąc pod uwagę relatywnie duże dostosowanie cen gazu ziemnego - taryf dotyczących tego paliwa dla gospodarstw domowych w br., i prawdopodobnie - w 2023 roku. A ponadto zakładając, iż hurtowe ceny gazu na rynku ustabilizują się, a nawet nieco spadną, z tych obecnie mocno podwyższonych poziomów, to faktycznie uwolnienie cen może już nie oznaczać konieczności zauważalnego dostosowania cenników dla gospodarstw domowych. Po prostu wcześniej nastąpi dostosowanie tych taryf dla odbiorców indywidualnych do rynkowych warunków. Zatem myślę, że w ciągu najbliższych dwóch lat, jakie pozostały do 2024 r., w dużej mierze już w tym roku ono nastąpi. I potem w chwili, gdy nastąpi pełne uwolnienie cen, może się wręcz okazać, że ceny dla gospodarstw domowych będą spadać - bo taka nastąpi tendencja na rynku po szoku, jaki obecnie obserwujemy. Jest prawdopodobne, że w horyzoncie najbliższych dwóch lat ceny - po obecnym dynamicznym wzroście - zaczną się w jakimś stopniu normalizować, a może wręcz, choćby częściowo, obniżać.

Indeks nastrojów MŚP „Busometr” na pierwsze półrocze br. znalazł się na rekordowo niskim poziomie i wyniósł 34,4 pkt. - wynika z badania ankietowego przeprowadzonego przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Co mogłoby przynieść poprawę nastrojów przedsiębiorców z sektora MŚP w II półroczu?

Myślę, że przede wszystkim uspokojenie dynamicznie rosnącego wzrostu kosztów, zelżenie inflacyjnej presji kosztowej. Nawet jeśli w danych widać, że dotychczas przyspieszenie inflacji wpływało pozytywnie na wyniki przedsiębiorstw, to szczególnie dla segmentu MŚP jest to jednak też czynnik komplikujący działalność, utrudniający planowanie, przewidywanie przyszłości. Zatem myślę, że uspokojenie tej presji inflacyjnej byłoby ważne dla poprawy nastrojów w tym segmencie przedsiębiorstw. Może też - dostosowanie się do nowych warunków po wprowadzeniu Polskiego Ładu, który przecież spowodował sporo zamieszania w rozliczeniach podatkowych, składkowych. Jeśli to się uda powinno to pomóc we wzroście pozytywnych nastrojów w segmencie MŚP. W dłuższym okresie bardziej uwidocznią się pozytywne aspekty Polskiego Ładu. Nie będą już więc odczuwalne te przejściowe problemy związane z jego wdrożeniem.

W grudniu 2021 r. ceny producentów, czyli tzw. inflacja PPI (producer price index) - w strefie euro były o 2,9% wyższe niż w listopadzie oraz aż o 26,2% wyższe niż rok temu  -poinformował Eurostat. Licząc dla wszystkich państw UE, wskaźnik ten osiągnął identyczną dynamikę: 2,9% mdm i 26,2% rdr. Jakie są przewidywane perspektywy dla inflacji PPI w naszym kraju w tym roku?

W naszej ocenie inflacja PPI w Polsce pozostanie wyraźnie niższa niż w Niemczech i w całej strefie euro (w grudniu była na poziomie 14,2%). W dużej mierze spowodowane to będzie inną strukturą zużycia energii w Polsce. Bowiem produkcja energii elektrycznej w naszym kraju w znacznie mniejszym stopniu niż w Europie zachodniej opiera się na wykorzystaniu gazu ziemnego - bardziej na wykorzystaniu węgla. Nasze elektrownie operują tym surowcem w ramach długoterminowych kontraktów, wobec czego ceny prądu z węgla pozostają u nas wciąż relatywnie niskie. To powoduje, że ceny energii elektrycznej rosną dla przedsiębiorstw w Polsce znacznie słabiej niż w Europie zachodniej. W związku z tym z tej strony presja na wzrost kosztów produkcji w naszym kraju jest znacznie słabsza niż w Europie zachodniej. Dzięki temu inflacja producencka (PPI) w Polsce jest o kilkanaście pkt procentowych niższa niż w eurostrefie. Trzeba przy tym podkreślić, że to zwiększa konkurencyjność naszego przemysłu. Wobec tego ceny produkcji polskiego przemysłu rosną znacznie wolniej, niż w Niemczech czy w innych gospodarkach strefy euro.

Źródło
Tagi

Skomentuj artykuł: