[NASZ WYWIAD] Czekają nas kolejne podwyżki stóp procentowych? Bujak: „Inflacja w średnim terminie będzie się obniżać”. Kiedy pierwsze spadki?
„Inflacja prawdopodobnie będzie rosła jeszcze przez kilka miesięcy. Ale też widać, że w średnim terminie będzie się obniżać. Jest co do tego coraz więcej pewności, bo pojawiają się już pierwsze oznaki spowolnienia wzrostu gospodarczego, pogorszenia koniunktury”. - Z Piotrem Bujakiem, głównym ekonomistą PKO Banku Polskiego, rozmawia Maciej Pawlak
Inflacja, według szybkiego szacunku GUS, w maju w porównaniu z majem ub. roku wyniosła 13,9%, była tym samym najwyższa od ponad dwóch dekad. Kiedy można się spodziewać początku spadku inflacji? Czy jest szansa, że do końca br. osiągnie przynajmniej poziom jednocyfrowy?
Chyba będzie ciężko, by do końca obecnego roku inflacja w Polsce miała spaść poniżej 10%. Naszym zdaniem w najbliższych miesiącach, tj. do czerwca-lipca, nastąpi jej wzrost nawet do 15%. Dopiero od sierpnia-września powinien nastąpić niewielki spadek inflacji - do 12-13% na koniec br.
Co jest obecnie najsilniejszym motorem powodującym nieustanny wzrost inflacji?
To są te kategorie towarów i usług konsumpcyjnych, których ceny pozostają pod największym wpływem zewnętrznych szoków. Tym ostatnim jest wojna w Ukrainie. Rzecz jasna, tak, jak w ostatnich miesiącach, na ogólny wzrost cen wpływają wciąż ceny paliw, ceny nośników energii i ceny żywności. A pośrednio - także usługi: restauracyjne, hotelarskie, na które z kolei mają wpływ drożejące ceny żywności, ale także rosnące koszty pracy.
Na przebieg inflacji ma również wpływ polityka Rady Polityki Pieniężnej. Jakiego rzędu podwyżki stóp procentowych można się spodziewać na przyszłotygodniowym posiedzeniu RPP? Czy będą one w stanie odpowiednio schłodzić popyt konsumpcyjny i wpłynąć na zmniejszenie inflacji?
Zakładamy, że RPP podwyższy stopy procentowe - podobnie, jak w maju - o 0,75 punktów procentowych, tj. z obecnych 5,25% do poziomu 6%. Nie wydaje nam się, by potrzebny był bardziej zdecydowany ruch ze strony Rady, bo jak mówiliśmy, inflacja prawdopodobnie będzie rosła jeszcze przez kilka miesięcy. Ale też widać, że w średnim terminie będzie się obniżać. Jest co do tego coraz więcej pewności, bo pojawiają się już pierwsze oznaki spowolnienia wzrostu gospodarczego, pogorszenia koniunktury. Mamy niezbyt dobrą strukturę wzrostu PKB w I kwartale br. Jest rozczarowujący wskaźnik PMI (Purchasing Managers' Index) dla polskiego przemysłu za maj, nastąpiło także kilka oznak pogorszenia koniunktury w globalnej gospodarce. Zatem naszym zdaniem nasz bank centralny kierując się średnioterminowymi perspektywami inflacji i wzrostu gospodarczego, raczej nie będzie bardzo zdecydowanie podwyższać stóp procentowych. Tak więc sądzimy, że podwyżka stóp nastąpi o 75 pkt procentowych, a jeśli w innej skali - to raczej o 50, a nie o 100 punktów.
Jakie ruchy odnośnie stóp mogą nastąpić ze strony RPP w kolejnych miesiącach?
Ta podwyżka w czerwcu nie będzie jeszcze ostatnią. Po to, by dobrze zakotwiczyć oczekiwania inflacyjne pewnie będzie potrzebna jeszcze jedna podwyżka - na posiedzeniu w lipcu. Dopiero później będzie możliwe zakończenie cyklu podwyżek, jeśli się potwierdzi, że inflacja zacznie spadać w dalszej części br. wraz z pogorszeniem koniunktury. Takie są nasze założenia dalszego przebiegu rozwoju sytuacji.
Z podwyżkami stóp łączy się podwyższanie rat spłacanych kredytów. A to wpływa bezpośrednio na rynek sprzedaży nowych mieszkań. Według portalu rynekpierwotny.pl w maju w 7. największych miastach deweloperzy sprzedali łącznie zaledwie 2447 mieszkań, co jest wynikiem gorszym od kwietniowego o 35 proc. i aż o 49 proc. w porównaniu do maja 2021 r. Coraz mniej mieszkań trafia także do sprzedaży. Kiedy rynek sprzedaży lokali mieszkalnych powróci do wzrostów?
Myślę, że w pierwszej kolejności istotne jest, by zmniejszyła się niepewność, dotycząca perspektyw stóp procentowych. Moim zdaniem ważne jest, by potencjalni nabywcy nieruchomości mieszkaniowych nabrali pewności, że wzrost stóp procentowych zatrzyma się oraz na jakim poziomie to nastąpi. Bo obecnie wielu potencjalnych nabywców mieszkań może mieć obawy, że inflacja na świecie i w Polsce całkowicie wymknie się spod kontroli, albo, że banki centralne, aby utrzymać inflację pod kontrolą, będą musiały podwyższyć stopy procentowe nawet do poziomu kilkunastu procent. I przy takiej niepewności co do perspektyw wzrostu stóp wstrzymują się z decyzjami o zakupie mieszkania. I to nawet, gdy mają odpowiednią zdolność kredytową czy wolną gotówkę. Zatem wydaje mi się, że jeśli w ciągu najbliższych kilku miesięcy - do sierpnia-września - okaże się, że cykl podwyżek stóp zakończy się, to spowoduje pewne wzmocnienie popytu na mieszkania. Ale na pewno nie powrót do siły popytu i poziomu sprzedaży mieszkań sprzed początku cyklu podwyżek stóp procentowych. To będzie jakieś delikatne odreagowanie. A większe wzmocnienie rynku nieruchomości i popytu na mieszkania nastąpi, kiedy rozpocznie się cykl obniżek stóp. A to według naszych oczekiwań, ale też oczekiwań innych ekspertów, nastąpi nie wcześniej, niż w drugiej połowie 2023 roku.
Zdaniem ministra Funduszy i Polityki Regionalnej, Grzegorza Pudy, efekty realizacji KPO zatwierdzonego przez Brukselę „odczuje każdy obywatel. Będą to inwestycje i reformy, które mają pomóc skutecznie stawić czoła wyzwaniom demograficznym, zmianom klimatu i umożliwią Polakom uczestnictwo w tworzeniu i korzystaniu z nowych technologii oraz rozwiązań cyfrowych”. Czy wpompowanie wielu miliardów na nasz rynek w obecnej sytuacji nie zadziała zbyt proinflacyjnie?
Wpływ KPO na przebieg inflacji jest nieliniowy. W najkrótszym terminie może wręcz ograniczać inflację. Jeśli informacja o tym, że Polska będzie miała po zaakceptowaniu naszego KPO dostęp do odpowiednich środków unijnych. I że będą one wymieniane w całości na rynku - a takie były deklaracje ministerstwa finansów i rządu - to wówczas nastąpi to, co widzimy już na rynku: umacniać się będzie złoty. I to ogranicza inflację. Natomiast później, gdy dojdzie do realizacji inwestycji związanych z KPO i będzie ujawniał się w związku z tym popyt związany z realizacją rozmaitych działań czy programów z KPO - to z kolei będzie działać proinflacyjnie. Zatem nasuwa się wniosek, że może warto w tym momencie wycofywać przez władze na czas realizacji KPO jakieś inne czynniki stymulujące popyt. Natomiast w dłuższym terminie, w horyzoncie kolejnych lat, już nie - kwartałów, KPO będzie działać dezinflacyjnie.
Z jakiego powodu?
Dlatego, że realizacja wielu inwestycji przewidzianych w ramach KPO będzie zwiększać potencjał polskiej gospodarki, będzie ograniczać koszty transformacji energetycznej. I to właśnie będzie działać dezinflacyjnie poprzez wzmocnienie strony podażowej czy też zwiększenie jej produktywności.
Na dziś mamy zabezpieczone dostawy ponad 8 mln ton węgla - zapowiedziała minister klimatu i środowiska. Czy to wystarczająco uspokoi sytuację na rynku węgla, wciąż podstawowego źródła ciepła dla milionów polskich gospodarstw domowych? Czy jego zakup w Kolumbii, USA, Australii, RPA, czy Indonezji powstrzyma ogromny wzrost cen na tym rynku?
Jak najbardziej. To przekierowanie importu na alternatywne - wobec Rosji - kierunki jest na pewno potrzebne, a wręcz konieczne, by ustabilizować sytuację rynkową i pewnie do takiej stabilizacji doprowadzi. Jest to kwestia czasu zapewnienia tych dostaw. I sytuacja rynkowa powinna powrócić do normy. Chociaż rzecz jasna trzeba się liczyć z tym, że jednak węgiel z tych alternatywnych kierunków będzie droższy niż z Rosji. Ale jest to koszt, który chyba wiemy, że musimy ponieść, po to by się uniezależnić od tak agresywnego sąsiada na Wschodzie.
Równolegle jednak polskie kopalnie zmuszone są zmniejszać wydobycie węgla w związku z polityką Brukseli zmierzającą do pełnej dekarbonizacji państw UE. Czy są szanse, by w związku z obecną sytuacją Bruksela zgodziła się na to, by wydobycie węgla mogło jednak u nas wzrosnąć, choćby na okres kilku miesięcy czy roku?
Obawiam się, że strona unijna niestety nie wykaże się wystarczającą elastycznością w tym względzie. Zwróćmy uwagę, że Niemcy nie próbują wstrzymać u siebie wygaszania energii atomowej, a jednocześnie utrzymują energetykę opartą na węglu. Są to więc takie niespójne, nieracjonalne działania. Ale też wydaje się, że przy takim podejściu utrzymane zostanie mimo wszystko założenie, że trzeba odchodzić od węgla w Polsce. I raczej nie będzie ze strony Brukseli odpowiedniej elastyczności, potrzebnej w obecnych warunkach. A wydaje mi się, że przynajmniej krótkoterminowo byłoby to - ze względów geopolitycznych - potrzebne. Miejmy nadzieję, że tak się stanie, ale mam obawy, że w praktyce będzie o to trudno.