Sukces zielonej transformacji motoryzacyjnej Niemiec zależy w dużej mierze od eksportu używanych aut do Polski - czytamy w dzisiejszym "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Jak podaje gazeta, niemieckie samochody będą tanieć wraz z dążeniem tamtejszych władz do popularyzacji nowego, niskoemisyjnego transportu.
- Z drugiej strony polskie władze próbują się przed tym bronić, pracując nad wyższą akcyzą - informuje.
Według dziennika, możliwość sprowadzania jeszcze większej liczby starych samochodów zza zachodniej granicy sprawia, że rząd "planuje zwiększyć koszty takich operacji", przy okazji szukając kolejnych środków do "poprawienia nadszarpniętej przez COVID-19 sytuacji budżetowej". Ekspert z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych (FPPE) mówi, że w ciągu najbliższego tygodnia dojdzie do spotkania z minister rozwoju i rozmów na temat zwiększenia akcyzy na importowane auta.
- Z naszych analiz wynika, że to największa przeszkoda w tworzeniu niskoemisyjnego transportu w Polsce – wyjaśnia.
"DGP" tłumaczy, że nowe stawki będą wyliczone na podstawie pojemności silnika, wieku pojazdu i parametrów emitowanych zanieczyszczeń.
- Przedstawiciele rządu nie ukrywają, że celem jest to, aby sprowadzenie do Polski najstarszych aut stało się po prostu nieopłacalne. Ma to przełożyć się na większy ruch wśród krajowych dealerów, a jednocześnie poprawić szansę na rozwój elektromobilności - czytamy dalej.
Prezes IBRM Samar Wojciech Drzewiecki wskazuje, że obecny sposób obliczania akcyzy na samochody jest "anachroniczny".
- Często nowe i bardziej ekologiczne samochody są obarczone wyższymi opłatami tylko ze względu na pojemniejszy silnik. Trudno jednak liczyć na to, że dodatkowe obciążenia podatkowe bezpośrednio przełożą się na zakup nowych samochodów. Polacy decydują się na używane, bo bardzo wielu z nich na inne po prostu nie stać. Można się spodziewać, że część nabywców w takiej sytuacji w ogóle zrezygnuje z kupna. Na skalę importu duży wpływ mają również wahania w kursach walut – mówi.