"NYT": Maseczki punktem zapalnym w USA

Chociaż Nowy Jork notuje większe sukcesy w walce z Covid-19 niż większość USA, nie wszyscy mieszkańcy tego miasta przestrzegają nakazów dotyczących noszenia maseczek. Jak pisze "New York Times", częściej stosują się do nich kobiety niż mężczyźni.

„W całym kraju maski stały się punktem zapalnym - symbolem, który liberałowie i konserwatyści prezentują (lub którego nie prezentują) na swoich twarzach - a niektórzy republikańscy przywódcy odmawiają narzucania zasad dotyczących noszenia maseczek. Ale nawet w takim liberalnym mieście jak Nowy Jork są ludzie, którzy (noszenia) maseczek odmawiają” – pisze „New York Times”.

Zarządzenie gubernatora stanu Nowy Jork Andrew Cuomo z 15 kwietnia stanowi, że osoby w wieku powyżej 2 lat, o ile nie ma przeciwskazań medycznych, muszą zakrywać usta i nos w miejscu publicznym lub gdy niemożliwe jest zachowanie dystansu społecznego wynoszącego ok. 2 metrów.

W mieście Nowy Jork zalecenie to o wiele częściej ignorują mężczyźni niż kobiety - twierdzi „New Jork Times”. Gazeta zaobserwowała taką tendencję, analizując zachowanie ponad 7000 osób na 13 skrzyżowaniach i na jednej promenadzie przy plaży.

„Mężczyźni byli też znacznie bardziej skłonni niż kobiety do noszenia maseczek w osobliwy sposób - bez zakrywania nosa, pod brodą, z maseczką zwisającą z jednego ucha”

zauważa „NYT”.

Nie licząc tego rodzaju przypadków stwierdza, że bez maseczek chodził prawie jeden na trzech mężczyzn i tylko jedna na sześć kobiet.

„(Mężczyźni nieprzestrzegający nakazu noszenia maseczki) prawdopodobnie (czują, że) muszą być macho. Nie chcą, aby kobiety widziały, że zakrywają swoją twarz. (…) Tak samo jak pokazują muskuły” – ocenił jeden z rozmówców dziennika w Astorii, w dzielnicy Queens.

„New York Times” wspomagany przez biostatystyka, zastępcę dziekana w Szkole Globalnego Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Nowojorskiego Melody S. Goodman odkrył, że noszenie maseczek w Nowym Jorku znacząco różniło się w zależności od dzielnicy.

Największą częstotliwość noszenia maseczek uczestnicy badania zauważyli we Flushing w Queens oraz w Park Slope na Brooklynie. Nakazu przestrzegało tam ponad 95 proc. ludzi.

Najmniej mieszkańców stosujących się do wymogów było w innych częściach Brooklynu, Manhattanu, Staten Island oraz pozostałych rejonów Queens; wszyscy w wieku ok. 60-65 lat.

W parny wieczór na promenadzie w Rockaway Beach, w Queens tylko 20 proc. przechodniów nosiło maseczkę - napisał „NYT”.

Trudno oddychać; noszę maskę przez cały dzień w pracy.; paski wpijają mi się w uszy; w pobliżu nie ma teraz nikogo; nie mam koronawirusa; niebezpieczeństwo zakażenia minęło; dostaję alergii, swędzi mnie nos, w upale czasem krwawi” – takie argumenty przedstawiali „NYT” nowojorczycy niechętni maseczkom.

Jeden z nich w Far Rockaway, w Queens, odrzucił doniesienia o groźbie wirusa jako rządową propagandę. „Jeśli mówisz mi, że nie mogę oddychać powietrzem Boga, to jest to kraj, który chce cię trzymać w ryzach!” – przekonywał.

Jak wyjaśniała Goodman, w niektórych rejonach miasta, gdzie mieszka wielu imigrantów, wydaje się, że kultura kraju ojczystego wpływa na wskaźniki dotyczące noszenia maseczek. Tam, gdzie przekraczają 70 procent, żyją ludzie pochodzenia azjatyckiego, głównie chińskiego - powiedziała.

- W USA, przynajmniej za mojego życia, nigdy wcześniej nie proszono mnie o noszenie maseczki, ale ludzie w innych krajach mogli tego doświadczyć. (…) Widziałam wielu Azjatów noszących maski, zanim jeszcze wydano taki nakaz – podkreśliła ekspertka.

Źródło

Skomentuj artykuł: