Problem znany jest od dawna – bezwzględni lichwiarze wykorzystujący fatalną sytuację osób będących w pilnej potrzebie i z pomocą absurdalnie wysokich odsetek (nierzadko również nieuczciwych prawników), przejmujący majątki dłużników. By ukrócić proceder, systematycznie wprowadzane są zmiany w polskim prawie. Teraz problem stał się bardzo aktualny, bo podczas kryzysu gospodarczego wywołanego pandemią koronawirusa, wielu zapewne będzie szukało gotówki. Także w niesprawdzonych firmach.
Chyba nie ma w Polsce dużego sądu, w którym nie toczyłby się proces przeciwko szajce lichwiarzy. Bardzo często na ławie oskarżonych, obok oszustów, zasiadają prawnicy, bez których proceder nie byłby tak skuteczny. Akta spraw to zazwyczaj mnóstwo rozmaitych dokumentów, a w komunikatach z reguły pojawiają się jedynie „suche” liczby. Tymczasem za każdą z nich skrywają się ogromne ludzkie dramaty.
Do lichwiarzy najczęściej zgłaszają się osoby w fatalnej sytuacji finansowej, ale pilnie potrzebujące pieniędzy, nierzadko podpisujące dokumenty bez ich czytania, a nawet jeśli to robią, presja czasu i wizja zdobycia gotówki pozwalająca doraźnie rozwiązać problem, powoduje, że godzą się na niekorzystne warunki. Lub wpadają w sidła wyrachowanych oszustów. Głośna była swego czasu sprawa kobiety, która pożyczyła 700 złotych, a miała oddać 120 tysięcy. Inni brali kilka tysięcy, ale tracili mieszkania lub domy. Takich przykładów można mnożyć. I pomimo nowelizacji prawa, ciągle pojawiają się nowe.
Na początku tego roku Prokuratura Regionalna w Gdańsku zakończyła śledztwo przeciwko zorganizowanej grupie przestępczej, która zajmowała się lichwą mieszkaniową.
„Ich ofiarą padło 50 osób z całej Polski, które straciły nieruchomości o łącznej wartości około 10 milionów zł” - podkreślili śledczy.
Wśród oskarżonych są także notariusze. Dłużnikom podsuwano tak sformułowane umowy pożyczek, że już na początku byli praktycznie bez szans.
„Oprocentowanie pożyczek przekraczało 15 proc., ale z uwagi na prowizje i dodatkowe opłaty, ich faktyczny koszt sięgał nawet 80 proc.” - ustaliła prokuratura.
Oszuści byli bezwzględni, a ich ofiary były zmuszane „do opuszczenia swoich domów i mieszkań nawet w ciągu kilku godzin. Opornych lokatorów członkowie grupy przestępczej nękali, dokwaterowując im obce osoby, które niszczyły lokale”.
Obecna sytuacja, czyli kryzys gospodarczy wywołany pandemią koronawirusa, a co za tym idzie: zwolnienia z pracy i upadłości firm – powoduje, że temat lichwy i czyhających zagrożeń wrócił. Okazuje się, że to problem globalny. Chociażby włoskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podało, że ogólne statystyki przestępczości w porównaniu do zeszłego roku zmalały, ale w istotny sposób wzrosła skala przestępstw związanych z lichwą. Takie zagrożenia mogłyby się pojawić również w Polsce, dlatego w pakiecie tarczy antykryzysowej zawarto nowe przepisy antylichwiarskie.
- Potrzeba brania pożyczek w sytuacji pandemii może być okazją dla różnego rodzaju naciągaczy i oszustów, chcących wyłudzać dodatkowe należności i przejmować nieruchomości. Na oszustwa i na krzywdę często najbardziej narażone są najsłabsze osoby
Nowe rozwiązania mają przede wszystkim chronić zadłużonych przed utratą dachu nad głową i uniemożliwić lichwiarzom naliczanie niedorzecznych odsetek. Ostatecznie też zlikwidowano pułapkę, w którą wpadało wielu: pożyczka niby zero procent, ale rozmaite „ukryte”| opłaty rujnowały dłużników.
„(...) wierzyciel będzie uprawniony do złożenia wniosku o licytację nieruchomości tylko, jeżeli wysokość egzekwowanej należności głównej stanowi co najmniej równowartość jednej dwudziestej wartości nieruchomości (tj. 5 procent). To oznacza, że jeśli zlicytowane miałoby zostać mieszkanie warte 400 tysięcy złotych, właściciel lokalu musi być winien wierzycielowi (lub kilku wierzycielom) minimum 20 tysięcy złotych” - podkreślono.
Także w maju rozpoznana została skarga nadzwyczajna dotycząca nakazu zapłaty sprzed lat – Sąd Najwyższy w całości go uchylił. W tej sprawie ważne jest nie tylko samo orzeczenie, ale również uzasadnienie:
„Celem umowy pożyczki nie może być nadmierne wzbogacenie po stronie pożyczkodawcy i faktyczne doprowadzenie pożyczkobiorcy do pozbawienia go jakiejkolwiek możliwości spłaty zadłużenia".