Opinia rzecznika TSUE ws. kredytów frankowych pozytywna dla "frankowiczów"

Opinia Rzecznika Generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej jest jednoznacznie pozytywna dla wszystkich "frankowiczów" - ocenia adwokat Karolina Pilawska. Niweczy ona możliwość, by po unieważnieniu umów kredytowych banki dochodziły jeszcze jakichkolwiek innych świadczeń - dodała.

W opublikowanej w czwartek opinii rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE Anthony Michael Collins ocenił, że po uznaniu umowy kredytu hipotecznego za nieważną ze względu na nieuczciwe warunki, konsumenci mogą dochodzić względem banków roszczeń wykraczających poza zwrot świadczeń pieniężnych.

Sprawa dotyczy "frankowiczów" z Polski. Collins przypomniał, że sięga ona 2008 r., kiedy polskie małżeństwo zawarło z Bankiem M. umowę kredytu hipotecznego na budowę domu. Kwotę kredytu wyrażono i wypłacono w złotówkach, przy czym – podobnie jak w przypadku tysięcy innych kredytów hipotecznych udzielonych konsumentom w Polsce od początku pierwszej dekady XX wieku – kwota ta była indeksowana do franka szwajcarskiego (CHF). Miesięczne raty kredytu miały być spłacane w złotówkach po przeliczeniu zgodnie z kursem sprzedaży CHF opublikowanym w tabeli kursów wymiany banku obowiązującej w dniu wymagalności każdej miesięcznej raty kredytu.

W wydanej w czwartek opinii rzecznik generalny przypomniał, że prawo Unii nie określa, jakie są skutki stwierdzenia, że umowa konsumencka staje się prawnie nieistniejąca po usunięciu z niej nieuczciwych warunków. Skutki te są określane przez państwa członkowskie na podstawie ich prawa krajowego w sposób zgodny z prawem Unii.

W odniesieniu do roszczeń konsumenta względem banku, Collins przyjął, że regulacje unijne nie stoją na przeszkodzie przepisom prawa krajowego ani orzecznictwu krajowemu, na podstawie których konsumentowi ułatwia się dochodzenie roszczeń wykraczających poza zwrot świadczeń pieniężnych spełnionych na podstawie nieważnej umowy kredytu hipotecznego, oraz zapłatę odsetek ustawowych za opóźnienie od chwili wezwania do zapłaty. W odniesieniu do możliwości dochodzenia przez bank roszczeń o podobnym charakterze przeciwko konsumentom, rzecznik generalny jest przeciwnego zdania. Zaproponował, by Trybunał orzekł, że bank nie może dochodzić względem konsumenta roszczeń wykraczających poza zwrot przekazanego kapitału kredytu i zapłatę odsetek ustawowych za opóźnienie od chwili wezwania do zapłaty.

"Opinia Rzecznika Generalnego TSUE ma charakter - co prawda - wyłącznie pomocniczy, ale należy pamiętać, że dotychczasowe doświadczenia pokazują jednoznacznie, że TSUE bardzo rzadko nie zgadza się z przedstawionym przez niego stanowiskiem. Można więc śmiało powiedzieć, że to preludium przed docelowym orzeczeniem, najprawdopodobniej z nim zgodnym" - przekazała adwokat Karolina Pilawska, wspólnik Pilawska Zorski Adwokaci.

Jak podkreśliła, treść opinii "jest jednoznacznie pozytywna dla wszystkich +frankowiczów+".

"Nie pozostawiając pola do interpretacji niweczy wszelką możliwość, aby po unieważnieniu umów kredytowych banki dochodziły jeszcze jakichkolwiek innych świadczeń – niezależnie, czy jest to wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, waloryzacja, czy jakiekolwiek inne pomysły tego sektora na próbę zmniejszania swoich strat" - wyjaśniła.

Jej zdaniem "jasne stało się więc, że stwierdzenie nieważności umowy powoduje de facto kredyt darmowy - trzeba oddać wyłącznie tyle, ile się pożyczyło". "Przy czym na wysokość dokonanych przez kredytobiorców wpłat zaliczamy nie tylko część kapitałową raty, ale też i odsetki, prowizje i inne opłaty poboczne" - wskazała.

Przyznała, że "rozstrzygnięcie to jest jak najbardziej spodziewane". Jak zaznaczyła, dyrektywa 93/13 jasno daje do zrozumienia, że konsumenci powinni być chronieni za wszelką cenę i nie mogą ponosić konsekwencji za działania przedsiębiorcy, które są sprzeczne z prawem, bądź po prostu zwyczajnie nieuczciwe.

"Jeżeli przyjąć by pogląd przeciwny, tj. że po uznaniu umowy za nieważną, bank może żądać jeszcze jakichś świadczeń pobocznych, to ochrona konsumenta byłaby wyłącznie iluzoryczna, a sama dyrektywa nie miałaby w ogóle charakteru odstraszającego. Przedsiębiorca musi bowiem ponieść konsekwencje swoich działań, co ma go też zniechęcić do stosowania takich praktyk w przyszłości" - tłumaczyła. W jej ocenie, jeżeli bowiem korporacje wychodziłyby z takich tarapatów zupełnie "suchą stopą", "to co powstrzymywałoby je przed próbą takich zachowań w przyszłości?". "W najgorszym wypadku groziłbym im tylko status quo, a w najlepszym - wielomiliardowe dochody. Rachunek zysków i strat byłby więc wówczas dość oczywisty" - podkreśliła adwokat.

Zdaniem Pilawskiej w opinii rzecznika generalnego TSUE nie wykluczono, aby konsumenci mogli domagać się od banku wynagrodzenia za korzystanie z ich kapitału. "Nie jest więc wykluczone, że przeciwko bankom pojawią się dodatkowe procesy. Tym samym banki - rozpętując wojnę o tę kwestię - de facto same zrobiły sobie krzywdę" - podkreśliła.

Collins zwrócił w czwartek uwagę, że kredytobiorcy, przed podjęciem decyzji, czy w ich interesie leży podniesienie, że w umowach kredytu zawarto nieuczciwe warunki, w zasadzie nie są w stanie określić kwoty, jakiej może się od nich domagać bank.

"Biorąc pod uwagę złożony i uznaniowy charakter kryteriów stosowanych przez banki przy obliczaniu wynagrodzenia za korzystanie z kapitału kredytu oraz z reguły natychmiastową wymagalność żądanych kwot, konsumenci mogą być tym bardziej zniechęceni do wykonywania praw przyznanych im w dyrektywie 93/13. Taka sytuacja pozbawiłaby dyrektywę 93/13 jej skuteczności (effet utile) i doprowadziła do rezultatu niezgodnego z przyświecającymi jej celami. Argument dotyczący stabilności rynków finansowych w Polsce jest pozbawiony znaczenia w kontekście wykładni dyrektywy 93/13, której celem jest przede wszystkim ochrona interesów konsumentów. Banki, jako podmioty utworzone na podstawie prawa, są zobowiązane prowadzić swoje sprawy w sposób zapewniający przestrzeganie wszystkich jego przepisów" - skonkludował Anthony Michael Collins.

Opinia rzecznika generalnego jest wstępem do wyroku. TSUE może się z nią zgodzić i zwykle tak się dzieje, może jednak też wydać zupełnie inny wyrok.

Źródło

Skomentuj artykuł: