Już od maja powinno nastąpić odbicie, wraz z odmrażaniem gospodarki, przynajmniej w niektórych jej obszarach. (…) Trzeba jednak pamiętać o tym, że nie wrócimy natychmiast do normalności, zaś odbudowa normalnej aktywności gospodarczej może potrwać - jak wcześniej wspomniałem - ok. dwa lata. – mówi w rozmowie z Filarybiznesu.pl Piotr Bujak, dyr. departamentu analiz ekonomicznych i Główny Ekonomista PKO Banku Polskiego.
Maciej Pawlak: Jakie wnioski można wyciągnąć z ogłoszonych ostatnio przez GUS danych dotyczących kilkudziesięcioprocentowego spadku sprzedaży detalicznej w kwietniu (w porównaniu z kwietniem ub.r.) samochodów, paliw, odzieży, czy obuwia i stosunkowo niewielkiego spadku w tym czasie produkcji budowlano-montażowej (choć spadek w produkcji mieszkań i budynków komercyjnych sięgnął niemal 9 proc.)? Czy w kolejnych miesiącach takie spadki będą dalej występować?
Piotr Bujak: Najgłębszy w historii spadek sprzedaży detalicznej to efekt antyepidemicznych restrykcji wprowadzonych w połowie marca, obejmujących cały kwiecień. To już dość mocno obniżyło sprzedaż detaliczną w marcu - o ponad 9 proc. realnie, rok do roku. A kwiecień był pierwszym pełnym miesiącem lockdownu, obowiązywania tych restrykcji. Nic więc dziwnego, że wówczas spadek sprzedaży okazał się jeszcze większy. Faktyczny wynik podany przez GUS jest nieco mniejszy niż szacowaliśmy w PKO BP na podstawie danych o wartości transakcji kartami płatniczymi, ale generalnie byliśmy bardzo blisko, bliżej niż średnia oczekiwań rynkowych. Tak czy inaczej dane GUS nie były dla nas zaskoczeniem. Ten kwietniowy spadek sprzedaży detalicznej okazał się faktycznie bardzo znaczący, bo o ok. 1/4. Co ważne to fakt, że według naszych przewidywań w maju powinno być już lepiej. Z pewnością znacznie się poprawi sprzedaż odzieży i obuwia. Nasze dane kartowe pokazują, że właściwie poziom sprzedaży tych towarów powrócił w maju do normy sprzed pandemii. A przecież jeszcze w kwietniu był głęboki spadek w wyniku zamknięcia galerii handlowych. Generalnie te kwietniowe dane o sprzedaży detalicznej i o produkcji przemysłowej wyznaczają dno kryzysu w Polsce, a kolejne miesiące powinny przynosić stopniowy powrót do normalności.
Jak długo ten powrót potrwa?
Będzie trwać kilka kwartałów. Mniej więcej do przełomu 2021/2022 r. będziemy wracać do poziomu aktywności gospodarczej sprzed pandemii. Będziemy i tak jedną z pierwszych gospodarek w UE, według większości prognoz, która względnie szybko wróci do tego poziomu.
A co z budownictwem, zwłaszcza mieszkaniowym?
Stabilna produkcja budowlana potwierdza, że budownictwo jest na razie najbardziej stabilnym spośród czterech głównych sektorów gospodarki. Obok względnie stabilnego budownictwa mamy jednak głęboki spadek aktywności w przemyśle, handlu i usługach. W przemyśle i w handlu w podobnym stopniu o ponad 20% w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku, a w usługach spadek aktywności był zapewne większy. Budownictwo pozostało stosunkowo stabilne, bo branżę tę cechuje długi cykl produkcyjny. Realizacja kontraktów, zleceń, budów trwa wiele kwartałów, a czasem kilka lat. Czyli mamy w tym przypadku do czynienia ze swoistą inercją. W tej branży kryzys może dotrzeć dopiero za kilka kwartałów. Dane ankietowe, badania koniunktury pokazują, że portfel zamówień w firmach budowlanych gwałtownie się zmniejszył. Ale to nie oznacza natychmiastowego zmniejszenia produkcji, jak w przemyśle czy w sprzedaży detalicznej. Stąd w budownictwie perspektywa kryzysu jest znacznie dłuższa. Oczywiście, o ile do tego czasu nie pojawi się jakiś duży program inwestycji publicznych, który poprawiłby sytuację naszych firm budowlanych w zakresie ich portfeli zamówień.
Zapowiedzi rządowe wskazują, że taki program powinien powstać...
Tak. Powinien wówczas wspierać sytuację w branży budowlanej. W tym kontekście bardzo pozytywne informacje napłynęły z GDDKiA i z PKP PLK - narodowych operatorów infrastruktury drogowej i kolejowej. Informacje te wskazują, że aktywność inwestycyjna w zakresie naszej infrastruktury komunikacyjnej będzie bardzo duża w kolejnych kwartałach. Wiąże się to m.in. z wykorzystywaniem środków unijnych, co wynika z końca obecnej perspektywy finansowej UE. Będzie to z pewnością podtrzymywać aktywność inwestycyjną ogółem i wspierać budownictwo.
Jednak sama produkcja budownictwa mieszkaniowego i komercyjnego w kwietniu zmniejszyła się o prawie 9 proc...
Faktycznie zmniejsza się aktywność w tym segmencie budownictwa, bo rynek mieszkaniowy zamarł. Perspektywa utraty pracy, pogorszenie sytuacji na rynku pracy, zniechęca do zakupu mieszkań, deweloperzy wstrzymują budowy - może nie tyle te już w realizacji, ale planowane. I to negatywnie wpływa na ten segment budownictwa. Ale jednocześnie wzrosty odnotowuje budownictwo infrastrukturalne.
Ta niedawna prognoza Komisji Europejskiej o przewidywanym w całym 2020 r. stosunkowo łagodnym przebiegu koronakryzysu w Polsce w porównaniu z innymi krajami UE wynika z jakiejś szczególnej specyfiki naszej gospodarki?
Przede wszystkim ze stabilności makroekonomicznej Polski. W ocenie KE nasza gospodarka nie ma poważnych strukturalnych słabości czy nierównowag makroekonomicznych. Ponadto nastąpiły bardzo zdecydowane działania rządu i banku centralnego na rzecz osłabiania skutków pandemii. Władze uchwaliły jeden z największych - według różnych szacunków - antykryzysowych pakietów fiskalno-monetarnych (Tarcza antykryzysowa i Tarcza finansowa PFR). Mamy też korzystną w obecnej sytuacji strukturę gospodarki ze stosunkowo małą rolą sektorów dotkniętych najmocniej obecnym kryzysem: mam na myśli turystykę oraz hotelarstwo i branżę restauracyjną. Według danych Eurostatu i OECD udział tych branż w tworzeniu PKB w Polsce jest najmniejszy wśród wszystkich gospodarek w UE. A z drugiej strony w naszej gospodarce dużą rolę odgrywają sektory, które w obecnym kryzysie radzą sobie relatywnie dobrze.
Na przykład?
Sektor rolno-spożywczy - obejmujący największą część polskiego przetwórstwa przemysłowego. Także nowoczesne usługi, w tym informatyczne (IT), które bardzo się rozwijały w ostatnich latach, a także budownictwo. Tak, jak powiedziałem ta ostatnia branża na dłuższa metę będzie miała pewne problemy, może nawet poważne w niektórych segmentach, ale w najbliższych kwartałach do końca br. jej aktywność powinna pozostać stabilna. Budownictwo bowiem, w tworzeniu wartości dodanej w Polsce, ma duży, 8-proc. udział. Stanowi to drugi największy wynik w całej UE po Irlandii. Wobec tego budownictwo waży dużo w polskiej gospodarce. W sytuacji więc, gdy branża ta dzięki wspomnianej inercji osiąga cały czas dobre wyniki, stabilizuje to całą naszą gospodarkę.
Co czeka polską gospodarkę w III i IV kwartale?
Już od maja powinno nastąpić odbicie, wraz z odmrażaniem gospodarki, przynajmniej w niektórych jej obszarach. Np. w sprzedaży detalicznej - w zakresie sprzedaży odzieży i obuwia, co jest widoczne po otwarciu galerii handlowych. W usługach, zwłaszcza we fryzjerstwie, usługach kosmetycznych, też będzie widać poprawę, w krótkim terminie może nawet na wyższym poziomie aktywności niż przed pandemią. A w kolejnych miesiącach: lipcu, sierpniu, powrót do „normalności” sprzed pandemii będzie zapewne nieco wolniejszy. Dlatego, że zniszczenia w gospodarkach na świecie i w Polsce w okresie lockdownu, prawdopodobnie uruchomią negatywne mechanizmy, hamujące ożywienie. Np. pogorszenie na rynku pracy: na świecie jest bardzo znaczące, w Polsce - relatywnie małe, dzięki skuteczności naszych Tarcz. Ale pogorszenie na rynku pracy jednak nastąpiło. Nawet kilkaset tysięcy osób straci u nas pracę. Zatem nie w najbliższym miesiącu-dwóch, ale później będzie to wpływać negatywnie na konsumpcję. Wobec tego trzeba pamiętać o tym, że nie wrócimy natychmiast do normalności, zaś odbudowa normalnej aktywności gospodarczej może potrwać - jak wcześniej wspomniałem - ok. dwa lata.