- Nasz deficyt na połowę obecnego roku okazał się jednym z najlepszych w UE, to oczywiście pozytywne zjawisko. Wydaje mi się, że dotychczasowy relatywnie niski deficyt budżetowy po prostu wynika z planu przyjętego przez rząd. Są to założenia dość konserwatywne i faktycznie deficyt na koniec obecnego roku może okazać się jeszcze mniejszy - mówi portalowi Filarybiznesu.pl Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego.
Przeciętne miesięczne płace w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu w porównaniu z wrześniem ub.r. były wyższe o 14,5% i wyniosły 6687,81 zł (brutto). Wzrosły więc mniej niż wrześniowa inflacja (17,2%), przy czym w porównaniu z sierpniem br. zwiększyły się o 1,6%). Kiedy średni wzrost płac znów będzie - jak jeszcze przed kilkoma miesiącami - wyższy niż poziom inflacji?
Mimo że ten wynik za wrzesień jest nieco wyższy od oczekiwań, to badania w ramach szybkiego monitoringu NBP, dotyczące koniunktury w przedsiębiorstwach, nie wskazują na dalsze przyspieszanie nominalnego wzrostu wynagrodzeń. Więc raczej w najbliższych miesiącach, dopóki inflacja pozostanie wysoka, a nawet, gdy jeszcze będzie się zwiększać, realne płace będą spadać. Wraz z oczekiwanym spadkiem inflacji w trakcie przyszłego roku, a jednocześnie przy oczekiwanym utrzymaniu dynamiki płac w okolicach nominalnie 10%, powinno dojść do realnego wzrostu wynagrodzeń. Myślę więc, że po kilku kolejnych miesiącach realnego spadku wynagrodzeń, w drugiej połowie przyszłego roku powinniśmy wrócić do dodatniej dynamiki płac w ujęciu realnym.
W I-III kwartale oddano do użytkowania 167,0 tys. mieszkań, tj. 1,8% więcej niż rok wcześniej. Jednocześnie w tym samym okresie liczba mieszkań, na których budowę wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia z projektem budowlanym spadła o 7,2% r/r. W pierwszych trzech kwartałach br. rozpoczęto także budowę 164,8 tys. mieszkań, tj. o 23,8% mniej niż przed rokiem, w tym deweloperzy - 93,8 tys. mieszkań (o 26,7% mniej. Jak długo może potrwać ujemna dynamika dotycząca rozpoczynania budowy nowych mieszkań?
To zjawisko - ograniczenie liczby nowo budowanych mieszkań oznacza reakcję deweloperów na drastyczne osłabienie popytu na mieszkania powiązane z drastycznym wzrostem stóp procentowych, ograniczeniem zdolności kredytowej Polaków. W związku z tym wydaje się, że do poprawy sytuacji na rynku nowych mieszkań może dojść, gdy rozpocznie się cykl spadku wysokości stóp procentowych, a także dojdzie do redukcji niepewności dotyczącej postrzegania przez społeczeństwo sytuacji gospodarczej, perspektyw rynku pracy.
Jak to może się przełożyć na nastroje społeczne?
Gospodarstwa domowe muszą po prostu poczuć wreszcie znowu większą pewność i optymizm, co do rozwoju sytuacji gospodarczej, muszą nabrać przekonania, że inflacja znajduje się pod kontrolą i że w związku z tym bank centralny będzie mógł bezpiecznie obniżać stopy. Dopiero wtedy można oczekiwać wzrostu popytu na mieszkania, kredyty mieszkaniowe. Wówczas deweloperzy z całą pewnością będą rozpoczynali nowe projekty, inwestycje, a strona podażowa rynku nieruchomości stanie się znowu mocno aktywna.
Eurostat opublikował wyliczenia, z których wynika, że deficyt polskiego sektora instytucji rządowych i samorządowych osiągnie na koniec br. wielkość ponad 141 mld zł. To prawie trzy razy więcej niż rok wcześniej. Na ile jest to prognoza realna, zwłaszcza w sytuacji, gdy jednocześnie Ministerstwo Finansów poinformowało, że po pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku w budżecie było 27,5 mld zł nadwyżki.
Moim zdaniem ważniejsze są inne dane Eurostatu, dotyczące wyniku całego naszego sektora finansów publicznych, nie tylko budżetu centralnego - po drugim kwartale br. Wynikało z nich, że wówczas deficyt osiągnął poziom 1,5% PKB, podobnie jak po pierwszym kwartale (wówczas 1,8%). A dotyczy to przecież roku pełnego wyzwań, także dla finansów publicznych. Udaje nam się w br., jak dotychczas, zredukować skalę nierównowagi w finansach publicznych, mimo zwiększonych wydatków związanych z uchodźcami, czy zbrojeniowych. Moim zdaniem to wszystko dobrze wróży na przyszłość.
Dlaczego?
Bo nawet jeżeli, co prawdopodobne, deficyt wzrośnie znacząco w kolejnych kwartałach tego roku, a jeszcze najbardziej w przyszłym roku, to im lepszy jest punkt startowy, tym lepiej dla stabilności finansów publicznych naszego państwa. Warto podkreślić, że nasz deficyt na połowę obecnego roku okazał się jednym z najlepszych w UE, to oczywiście pozytywne zjawisko. Wydaje mi się, że dotychczasowy relatywnie niski deficyt budżetowy po prostu wynika z planu przyjętego przez rząd. Są to założenia dość konserwatywne i faktycznie deficyt na koniec obecnego roku może okazać się jeszcze mniejszy. Dane opublikowane przez Eurostat powiązane są z oficjalnymi wynikami za ostatnio miniony okres ostatni sprawozdawczy, tj. drugi kwartał. Najprawdopodobniej Eurostat wziął pod uwagę plany naszego rządu dotyczące całego obecnego roku - podał swoje dane posiłkując się naszą ustawą budżetową, a także wieloletnim planem finansowym. Jednak rzeczywistość realna, znana po I połowie br., sugeruje, że faktyczny wynik dotyczący wielkości deficytu za cały obecny rok będzie lepszy niż ten sugerowany przez Eurostat.
W październiku br. wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury GUS w większości obszarów gospodarki kształtuje się na poziomie niższym od prezentowanego we wrześniu. W większości badanych obszarów dla składowych „prognostycznych” – widać pogorszenie. Korzystnie koniunkturę oceniają jedynie firmy finansowe i ubezpieczeniowe oraz sektora IT, natomiast najbardziej pesymistycznie - firmy hotelowe i gastronomiczne, budowlane i przemysłowe. Co mogłoby wpłynąć na zwiększenie optymizmu w ocenach koniunktury przez te ostatnie branże?
Taki pesymistyczny obraz wyłaniający się z badań GUS zgodny jest z prognozami ekonomistów, odzwierciedla szereg negatywnych czynników oddziałujących na naszą gospodarkę, przedsiębiorstwa, konsumentów, czyli wysoka inflacja, w tym przede wszystkim rosnące mocno ceny nośników energii i żywności, wysokie stopy procentowe rosnące na świecie i w Polsce (ponieważ banki centralne muszą w ten sposób walczyć z podwyższoną inflacją), czy niepewność związana z sytuacją geopolityczną. To wszystko tworzy mieszankę, która niestety negatywnie działa na nastroje zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorstw w wielu branżach.
Jak bardzo jest to ugruntowane u naszych konsumentów i przedsiębiorców?
Rozumiem, że jest to dosyć trwałe przekonanie. By się więc poprawiło oznacza to, że raczej to nie jest kwestia tygodni, czy nawet kilku miesięcy. Żeby powiało większym optymizmem przyjdzie czekać dłużej. Przy tym tak objawiające się pogarszanie nastrojów trwa już kilka miesięcy, pogłębia się to w ostatnim czasie i potwierdza coraz bardziej powszechne prognozy dotyczące technicznej, płytkiej recesji, którą będziemy przeżywać w najbliższych kwartałach, na przełomie tego i przyszłego roku, szczególnie w scenariuszu, gdybyśmy się mieli zmierzyć z ciężką, srogą zimą, która spowoduje, że zmaterializuje się ryzyko poważnego kryzysu energetycznego. Wobec tego recesja może wystąpić i w Europie i w Polsce. Trudno obecnie precyzyjnie określić, jak długo może ona ewentualnie potrwać.