Sprzedaż nowych mieszkań na 6 największych rynkach w Polsce spadła średnio o ponad 45%! Czy za tym w dół idą ceny nieruchomości?
Z danych REDNET Consulting za ubiegły rok wynika, że sprzedaż nowych mieszkań na 6 największych rynkach w Polsce spadła średnio o ponad 45%. Niestety, za tym nie idą ceny nieruchomości. Odnotowano bowiem również podwyżki średnich cen za metr kwadratowy powierzchni lokalu. Największy procentowy skok wystąpił we Wrocławiu (18,5%) zaś najmniejszy w Trójmieście (2%). Najdroższym miastem nadal pozostaje Warszawa (średnio 14 tys. zł za mkw.).
O 56,1% spadła wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe w styczniu 2023 r.
Wraz z zapaścią na rynku mieszkaniowym przyszedł dołek na rynku kredytowym. Wartość BIK Indeksu Popytu na Kredyty Mieszkaniowe (BIK Indeks – PKM), który informuje o rocznej dynamice wartości wnioskowanych kredytów mieszkaniowych, spadła drastycznie - w styczniu 2023 r., w przeliczeniu na dzień roboczy, banki i SKOK-i przesłały do BIK zapytania o kredyty mieszkaniowe na kwotę niższą o 56,1% w porównaniu do stycznia 2022 r. W styczniu 2023 r. o kredyt mieszkaniowy wnioskowało łącznie 13,26 tys. potencjalnych kredytobiorców w porównaniu do 28,02 tys. rok wcześniej – jest to spadek o ok. 52,7%. W porównaniu do grudnia 2022 r. liczba osób wnioskujących o kredyt mieszkaniowy wzrosła o 7,8%. Średnia wartość wnioskowanego kredytu mieszkaniowego w styczniu 2023 r. wyniosła 345,94 tys. zł i była niższa o 2,7% w relacji do wartości ze stycznia 2022 r. W porównaniu do grudnia 2022 r. była również niższa o 0,5%. - Styczniowy odczyt BIK Indeksu Popytu na Kredyty Mieszkaniowe potwierdza obserwowane już przez cały ubiegły rok zjawisko istotnego zmniejszenia popytu na kredyty mieszkaniowe. Jednak z uwagi na efekt niskiej bazy 2022 r., czyli porównania wartości Indeksu z 2023 r. do niższych wartości z 2022 r., sama wartość Indeksu może zacząć rosnąć w kolejnych miesiącach. Efekt ten jest już widoczny od września 2022 r. To, że indeks będzie rósł, nie będzie jeszcze oznaczało ożywienia popytu na rynku kredytów mieszkaniowych. Symptomem poprawy będzie dopiero dodatni odczyt indeksu. Warto również na bieżąco śledzić dwa komponenty Indeksu, tj. liczbę wnioskujących oraz średnią kwotę wnioskowanego kredytu. Na styczniową wartość Indeksu negatywnie wpłynęła istotnie mniejsza niż przed rokiem liczba wnioskodawców. W styczniu br. o kredyt wnioskowało 13,26 tys. osób, jest to mniej o prawie 53% niż w styczniu 2022 r., ale aż o 65% mniej niż w styczniu 2021 r. – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Grupy BIK. - Nadal wysokie stopy procentowe, utrzymane zaostrzone wymogi regulacyjne przy liczeniu zdolności kredytowej (bufor 5 p.p. oraz maksymalne 25 letni okres kredytowania) oraz obawy przed skutkami spowolnienia gospodarczego (prognoza PKB na poziomie oscylującym wokół zera) nadal ograniczają i będą w najbliższych miesiącach ograniczać popyt na kredyty mieszkaniowe. Negatywny trend mógłby się zmienić, gdyby istotnie zwiększyła się zdolność kredytowa, która z kolei zależy od czterech czynników: wysokości stóp procentowych, poziomu wynagrodzeń, cen nieruchomości i kosztów utrzymania. Na ten moment najbardziej prawdopodobny jest spadek cen nieruchomości, natomiast wynagrodzenia realnie od lata 2022 r. spadają, stopy procentowe raczej nie zostaną obniżone w najbliższym roku, a koszty utrzymania gospodarstw domowych, nawet przy spadku inflacji, będą jedynie mniej dynamicznie rosnąć – tłumaczy główny analityk Grupy BIK. Jego zdaniem, w najbliższych kwartałach należy więc uważnie śledzić zachowanie cen nieruchomości zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym, w przypadku ich spadku może być to bodźcem dla aktywacji popytu na kredyty mieszkaniowe. - Jest jeszcze jeden czynnik, który w najbliższym okresie może negatywnie wpływać na popyt na kredyty mieszkaniowe. Jest nim planowany nowy rządowy program wsparcia nabywania mieszkań na kredyt z oprocentowaniem 2%. Bowiem część osób może wstrzymać się z decyzjami zakupowymi i sięganiem po kredyt do momentu uruchomienia programu. Natomiast po jego uruchomieniu może być to jeden z czynników pozytywnie oddziałujących na wzrost popytu na kredyty mieszkaniowe – dodaje prof. Rogowski.
Polacy nie biorą kredytów hipotecznych, a w budowlance przybywa dłużników
Trudna sytuacja gospodarcza oraz wzrost stóp procentowych sprawiły, że coraz mniej Polaków decyduje się na zakup własnego lokum. Zamrożenie na rynku nieruchomości dokucza nie tylko zainteresowanym własnym M, ale też firmom budowlanym, którym rosną koszty, a jednocześnie ubywa zleceń. W rezultacie w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor, przybywa przedsiębiorstw budowlanych, które nie są w stanie terminowo płacić. Obecnie jest ich już niemal 50 tys. i mają łącznie ponad 5,8 mld zł długów. Na tle całej branży, jeden z wyższych przyrostów liczby dłużników, jak i kwoty zaległości notują deweloperzy.
Firmy, których działalność mieści się w ramach sekcji F (Budownictwo), w ciągu ostatnich 12 miesięcy zmniejszyły zaległości w bankach i u kontrahentów – przeterminowane zobowiązania obniżyły się z 6 mld zł do 5,8 mld zł. W tym samym czasie przybyło jednak ponad 2 tys. przedsiębiorstw z finansowymi kłopotami. Obecnie jest ich już 49,5 tys.
– Wzrost liczby firm z problemami w branży budowlanej jest wynikiem dużego ograniczenia inwestycji zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym. Bezpośredni wpływ na to miały trzy czynniki kosztotwórcze: po pierwsze wzrost cen materiałów budowlanych, po drugie pracy, a po trzecie energii. Ponadto negatywnie wpłynęła na to również obecna sytuacja makroekonomiczna związana m.in. z wojną w Ukrainie, która nasiliła niepewność i ograniczyła popyt. Firmy deweloperskie zmniejszyły liczbę planowanych inwestycji. Spadła też liczba wydawanych pozwoleń na budowę – komentuje prof. Waldemar Rogowski.
Podejmowaniu decyzji o zadłużeniu się na własne cztery kąty nie sprzyjają niższa zdolność kredytowa, niepewne czasy i pogarszająca się sytuacja gospodarcza. Polacy chcąc nie chcąc częściej wybierają wynajem, aby uniknąć potencjalnych kłopotów finansowych, jakie pociąga za sobą wzrost stóp procentowych. Naturalnym jest, że w efekcie ucierpiały przedsiębiorstwa, które świadczą usługi związane ze wznoszeniem budynków czy wykańczaniem wnętrz. – Pogłębienie problemów dotyczy firm budowlanych działających w branży: Realizacja projektów budowlanych związanych ze wznoszeniem budynków (PKD 41). A szczególnie grupy, w której mieszczą się deweloperzy (PKD 41.10), w której rok do roku obserwujemy 19-proc. wzrost liczby niesolidnych płatników do 4,3 tys. i 11-proc. wzrost opóźnionych zobowiązań, do 1,3 mld zł. W sytuacji, gdy w całym budownictwie, w analogicznym okresie, liczba dłużników również wzrosła, ale jedynie o 5 proc., a kwota zaległości nawet spadła – o 3,5 proc. Powodem są m.in. niekorzystne zmiany na rynku mieszkaniowym, wywołane praktycznym zamrożeniem rynku kredytowego w następstwie zmniejszenia zdolności kredytowej Polaków. Banki udzieliły w zeszłym roku o 51,4 proc. mniej kredytów mieszkaniowych. W odpowiedzi na to deweloperzy ograniczyli realizację nowych projektów mieszkaniowych. Od stycznia do listopada 2022 r. rozpoczęto budowę 190,4 tys. mieszkań, tj. o 26,8 proc. mniej niż przed rokiem, w tym deweloperzy rozpoczęli budowę 108,3 tys. mieszkań (o 29,5 proc. mniej), a inwestorzy indywidualni 79,3 tys. (o 21,8 proc. mniej). W okresie jedenastu miesięcy 2022 r. wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia budowy 277,4 tys. mieszkań, tj. o 9,9 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2021 roku. Pozwolenia na budowę największej liczby mieszkań otrzymali deweloperzy (188,8 tys., spadek o 0,5 proc. r/r) oraz inwestorzy indywidualni (84,3 tys., spadek o 26,5 proc.) - informuje prof. Waldemar Rogowski.
– Konsekwencje tych spadków przekładają się na rynek powoli, bo firmy budowlane w minionym roku wciąż jeszcze kończyły realizację wcześniej rozpoczętych projektów. W 2023 będzie już jednak inaczej, szczególnie, że hossa na rynku budowlanym zaowocowała pojawieniem się wielu nowych podmiotów, które nie zdołały zbudować jeszcze silnej pozycji rynkowej – zauważa Sławomir Grzelczak, Prezes BIG InfoMonitor.
2022 był dla budownictwa najgorszym rokiem od lat 90
To, że rok 2022 był dla branży niezwykle wymagający potwierdza także analiza Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Eksperci ocenili, że rok 2022 można uznać za jeden z najtrudniejszych w historii polskiego budownictwa od lat 90. XX wieku. Upłynął on bowiem pod znakiem rekordowych kosztów, spadku nowych inwestycji i dużej niepewności. Autorzy publikacji przedstawili także prognozy na przyszłość, które niestety nie napawają optymizmem, bo nie wszystkie podmioty są gotowe na pogorszenie koniunktury inwestycyjnej. Mowa tu głównie o mniejszych przedsiębiorstwach wykonawczych skoncentrowanych na wąskich segmentach rynku budowlanego oraz małych firmach podwykonawczych, dla których malejące przychody i wysokie koszty mogą być trudnym do pokonania wyzwaniem. Pogorszenie kondycji finansowej takich podmiotów prawdopodobnie przełoży się na dalszy wzrost liczby niewypłacalności w segmencie budownictwa w 2023 r. – Zdajemy sobie sprawę, że 2023 będzie sprawdzianem dla wielu firm i niestety spodziewamy się zwiększenia liczby niesolidnych dłużników w naszej bazie. Sytuacja jest niepewna, bo – pomijając kryzys gospodarczy – właściciele biznesów będą musieli zmierzyć się także z nowymi przepisami dot. naliczania składek oraz podatków. Już i tak trudne do ponoszenia koszty prowadzenia biznesu mogą ponownie wzrosnąć, a przy obecnych cenach za media, podwyżce płacy minimalnej i inflacji, nadchodzące zmiany mogą przesądzić o przyszłości wielu firm – komentuje Sławomir Grzelczak, Prezes BIG InfoMonitor.
A jaka jest przyczyna tych problemów? W 2022 roku, na 6 największych rynkach w Polsce (Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, Łódź oraz Trójmiasto) sprzedano łącznie 35 095 mieszkań, co stanowi spadek aż o 45,7% w stosunku do ubiegłego roku (64 663). Po latach dobrej koniunktury cała branża zderzyła się z kryzysem, który przyniósł ogromne spadki sprzedaży. Został on wywołany kilkoma czynnikami m.in galopującą inflacją, cyklem podwyżek stóp procentowych, nową rekomendacją KNF oraz wybuchem wojny w Ukrainie. Okoliczności te sprawiły, że konsumenci poczuli niepokój i obawy o przyszłość. Z danych portalu tabelaofert.pl wynika, że największe spadki rok do roku zanotowano we Wrocławiu (49,1%) i w Warszawie (48%), najmniejsze zaś w Poznaniu (41,4%) oraz Trójmieście (42,2%).
Najdroższym miastem w Polsce nadal pozostaje Warszawa, w której średnia cena za mkw. wynosi ponad 14 tys. zł i jest to blisko 11% wzrost ceny w ujęciu rocznym. Najtaniej zaś jest w Łodzi, gdzie mkw. lokalu kosztuje średnio 9 tys. zł. Najmniej z podwyżek cen będą zadowoleni Polacy chcący kupić mieszkanie we Wrocławiu, gdzie cena za mkw. rok do roku wzrosła aż o 18,5% i utrzymuje się na poziomie 12,5 tys. zł. Najmniejszą różnicę powinni zaś odczuć nabywcy w Trójmieście, bowiem tam ceny za mkw. wzrosły jedynie o 2%.
– Wzrost cen jest w znacznej mierze spowodowany wprowadzaniem na rynek projektów apartamentowych w atrakcyjnych lokalizacjach. Szczególnie w ostatnim kwartale zwiększył się udział mieszkań o najwyższym standardzie w całkowitej ofercie poszczególnych miast, co wpłynęło na wzrost średnich cen na poszczególnych rynkach – mówi Ewa Palus, dyrektor REDNET Consulting. – Ceny mieszkań w ubiegłym roku, prawie całej Polsce, poszły w górę o około 10%. Są jednak dwa, skrajne przykłady, które odeszły od tego trendu. Mowa o Wrocławiu z 18,5% wzrostem oraz Trójmieście z jedynie 2% podwyżką. Prawdopodobnie, w najbliższych miesiącach odnotujemy kolejne wzrosty średnich cen za mkw. lokali mieszkalnych. Z naszych analiza wynika, że jak tylko wprowadzony zostanie program „Bezpieczny kredyt 2%”, popyt na małe mieszkania wzrośnie. To one głównie kwalifikują się do rządowego programu i z uwagi na małą podaż, ich ceny wzrosną, co odbije się jednocześnie na średnich cenach rynkowych – podkreśla Ewa Palus.