Już ponad milion cudzoziemców pracuje legalnie w Polsce. To nie tylko Ukraińcy - z kraju emigracji zarobkowej staliśmy się krajem przyciągającym pracowników.
Według danych na koniec lipca br. liczba ubezpieczonych osób, które w zgłoszeniu do ubezpieczeń emerytalnego i rentowych podały obywatelstwo inne niż polskie, wyniosła 1 024 757. - To oznacza, że ponad milion cudzoziemców pracuje w Polsce legalnie – podkreśla minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. Najliczniejszą grupę stanowią tu obywatele Ukrainy, jest ich 735,8 tys. Na drugim miejscu znaleźli się Białorusini – 91,2 tys. Trzecią pod względem liczebności grupą są obywatele Gruzji – 29,1 tys., a dalej mieszkańcy Azji.
Tylko na mocy uproszczonych procedur zatrudnienia obywateli Ukrainy pracę w Polsce znalazło blisko 390 tys. osób.- W zestawieniu z liczbą obywateli Ukrainy zarejestrowanych jako osoby bezrobotne – 17 tys. – widzimy, że zdecydowana większość osób chętnych do podjęcia pracy nie ma z tym problemu. Rynek pracy stoi dla nich otworem, w wielu branżach udało się zapełnić występujące od dawna luki – wskazuje minister Marlena Maląg. Warto podkreślić, że obywatele Ukrainy od lat odnajdują się na rynku pracy w Polsce. W latach 2012-2017 wydano ponad 5,3 mln zezwoleń legalizujących pracę cudzoziemca i w większości – ponad 3 mln – dotyczyły one obywateli Ukrainy. Z kolei w latach 2018-2022 wydano ponad 9,7 mln zezwoleń, w tym 8,2 mln dotyczyło obywateli Ukrainy. Nie tylko wojna w Ukrainie zwiększa napływ pracowników z tego kierunku, ale i znacząca różnica łac między Polską a Ukrainą. Według międzynarodowej agencji zatrudnienia Gremi Personal, w Polsce wynagrodzenie osób sprzątających jest trzykrotnie wyższe niż w Ukrainie, a administrator systemów informatycznych może liczyć na prawie 5 tys. zł miesięcznie, czyli ponad 2,5 razy więcej niż w Ukrainie. Księgowa w Ukrainie może liczyć na ok. 1700 zł zarobków, a w Polsce średnio - 3800 zł; prawnik może tam zarobić 1800 zł, a w naszym kraju ok. 4350 zł, pracownik serwisu samochodowego 2400 zł w Ukrainie i ok. 3100 zł w Polsce, a fryzjer odpowiednio ok. 2 tys. zł i 3 tys. zł. Jak tłumaczy Anna Dzhobolda z Gremi Personal, różnica między zarobkami w obu krajach jest szczególnie teraz odczuwalna, ze względu m.in. na to, że ukraińskie pensje straciły na wartości przez spowodowane wojną osłabienie hrywny względem dolara i euro, ale również polskiego złotego. Zwróciła też uwagę na niedobór pracowników płci męskiej z Ukrainy na polskim rynku z powodu zakazu ich podróży za granicę. - Oznaczać to może, że jesienią wynagrodzenia na polskim rynku pracy wzrosną - dodała. Jej zdaniem nie jest wykluczone, że niedługo migracja typowo uchodźców z Ukrainy uzupełni się też migracją zarobkową. - Obywatele Ukrainy, którzy nie mają obecnie zadowalającej pracy w kraju i mogą z niego wyjechać, będą szukać zatrudnienia za granicą, żeby finansowo wspierać rodziny w trudnych czasach - prognozuje ekspertka.
Polska przyciąga też dlatego, że u nas nie ma problemu z ofertami pracy. Z szacunków Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej wynika, że w lipcu br. stopa bezrobocia wyniosła 4,9 proc. – tyle samo co w poprzednim miesiącu. W końcu lipca 2022 br. w urzędach pracy zarejestrowanych było 811,5 tys. bezrobotnych – o 6,5 tys. mniej niż miesiąc wcześniej. To rekord - po raz ostatni liczba bezrobotnych była niższa w lipcu 1990 r.
Z danych Gremi Personal wynika, że rodzimi pracodawcy coraz chętniej zatrudniają też pracowników z Azji. W grę wchodzą już nie tylko państwa byłego Związku Radzieckiego, ale i bardziej odległe, takie jak Indonezja czy Filipiny. Pracodawców jednak nadal martwią kwestie językowe, kulturowe czy religijne, jak również kwestia legalizacji pobytu i zatrudnienia.
Jeszcze kilka miesiecy temu nasi partnerzy podchodzili z dużą rezerwą do pracowników z tzw. państw trzecich. Przede wszystkim wskazywali na problemy komunikacyjne – większość z nich nie ma brygadzistów angielskojęzycznych, a cała infrastruktura przedsiębiorstwa: opisy stanowisk, przepisy BHP, informacje na halach i w magazynach są po polsku, ewentualnie po rosyjsku. Wymieniali zbyt małe doświadczenie we współpracy z tymi obcokrajowcami i szczerze przyznawali, że obawiają się różnic kulturowych i w podejściu do wykonywania samej pracy. - Pomijając oczywiście największą przeszkodę jaką jest wynikający z przepisów prawa zbyt długi czas oczekiwania na takiego pracownika – mówi Damian Guzman, zastępca dyrektora generalnego ds. rozwoju agencji Gremi Personal.
Według Damiana Guzmana to się powoli, ale zmienia. W związku z dotkliwym brakiem siły roboczej w niektórych branżach firmy – dotąd niechętne – otwierają się na nowych pracowników. Pracodawcy wciąż mają jednak sporo obaw. - Jedna z firm z branży nowoczesnych technologii zatrudnia od lat pracowników z Indonezji i wręcz komunikuje nam, że takich Azjatów potrzebują, bo są nie tylko bardzo pracowici, ale sumienni i dokładni, co akurat w tej branży jest zasadnicze - podkreśla ekspert.- Firma z branży przetwórstwa rybnego zatrudnia Peruwiańczyków i też ich bardzo chwali. Wystarczy jedno pozytywne doświadczenie z pracownikami innymi, niż Ukraińcy, żeby otworzyć się na inne kraje - dodaje.
Polska firma z branży drobiarskiej z powodzeniem zatrudnia od niedawna Kirgizów i też są zadowoleni z ich pracy, więc proszą o więcej osób z tego kraju. - Ale początki były trudne – podkreśla ekspert. Pracodawcy zadawali mnóstwo pytań o to, co jedzą Kirgizi (pracownicy są karmieni w fabryce, ponieważ z powodów sanitarnych i obecności alergenów panuje zakaz wnoszenia na teren zakładu własnego jedzenia), ile razy modlą się w czasie pracy (żeby dostosować produkcję do ew. dodatkowych przerw), jakiego są wzrostu (również z powodu obsługi maszyn tacy pracownicy nie mogą być zbyt niscy). - Są takie firmy, które nalegają na pracowników z krajów rosyjskojęzycznych, tym bardziej, że w firmach, które od dawna zatrudniają obcokrajowców z krajów ościennych już obecna jest kadra kierownicza, która może porozumiewać się z nimi po rosyjsku - dodaje ekspert. - Zaczęliśmy rekrutację w państwach postsowieckich, czyli Kazachstanie, Tadżykistanie, Uzbekistanie. Widzimy tam dużą perspektywę, ponieważ wcześniej głównym kierunkiem migracji zarobkowej dla obywateli tych krajów była Rosja, teraz już nie taka atrakcyjna z powodu sankcji i kryzysu gospodarczego. Na przykład liczba zapytań kierowanych do nas z kazachstańskich agencji pośrednictwa pracy co do możliwości zatrudnienia obywateli Kazachstanu w Polsce przez ostatnie dwa miesięcy wzrosła o 50 proc – reasumuje Damian Guzman.