Pozwany nie wiedział o procesie. A sąd i tak wydał wyrok - bezprawny

Każdy ma prawo do obrony, ale najpierw musi wiedzieć, że toczy się przeciwko niemu postępowanie. Niby to oczywiste, sądowe pisma jednak nie zawsze docierają do pozwanego, bo np. adres nieaktualny, albo awizo się zapodziało. Pomimo to nawet w takich sytuacjach zapadają wyroki – jeden z nich Sąd Najwyższy postanowił wyeliminować z obrotu prawnego. 

To temat, o którym dyskusja (nierzadko bardzo emocjonalna) chyba nigdy się nie zakończy. Choćby z powodu często zmieniających się przepisów, które wprowadzają nowe zasady. Ale też zbyt swobodnej interpretacji obowiązującego prawa, a to niekiedy prowadzi do sporego zamieszania. I kłopotów.

Chodzi o wysyłanie sądowych pism: zawiadomień o rozprawach, pozwów, wyroków, wezwań do zapłaty itp. itd Skuteczne ich doręczenie ma ogromny wpływ na zachowanie Iksińskiego, którego sprawa dotyczy. Wiedząc o postępowaniu ma możliwość zareagowania, wynajęcia prawnika, po prostu podjęcia obrony, albo przed niesłusznymi zarzutami, albo przed zbyt wysoką karą. 

Inna kwestia, to terminy, które ograniczają czas na podjęcie czynności. Dlatego kluczowa jest precyzyjna adnotacja kiedy przesyłka została doręczona adresatowi. No i jeszcze przepis, który jest skutecznym batem na delikwentów unikających wymiaru sprawiedliwości. Czyli list dwa razy awizowany i nieodebrany, jest traktowany jako doręczony. Niestety, przez to zdarzają się również nieporozumienia z fatalnymi skutkami.

Temu właśnie poświęcone były dwa ważne orzeczenia Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. 

Sąd popełnił błąd
W pierwszej sprawie chodzi o dość odległe w czasie wydarzenia, ale dopiero teraz – przy rozpatrywaniu skargi nadzwyczajnej prokuratora generalnego – doczekały się ostatecznej i mocno krytycznej oceny Sądu Najwyższego. 

W kwietniu 2002 r. pewien mężczyzna zawarł umowę pożyczki, z tego tytułu powstał niespłacony dług, ale dopiero po dwunastu latach, bo w maju 2014 r. do Sądu Rejonowego w Kielcach trafił pozew. Postępowanie zainicjował fundusz obracający wierzytelnościami – i podał ostatni znany adres zamieszkania dłużnika. 

Sąd ustalił jednak, że jest on nieaktualny, a po sprawdzeniu w systemie PESEL uzyskał dane o zameldowaniu pozwanego. 

„Przesłane także pod ten adres, podwójnie awizowane pisma nie zostały przez pozwanego odebrane. Mimo informacji, że pod tym adresem mężczyzna był zameldowany, ale do 2007 roku, sąd zdecydował uznać doręczenie pisma jako skuteczne, a poczynione ustalenia za wystarczające do wydania wyroku zaocznego” – stwierdzono w późniejszej skardze nadzwyczajnej.

To zresztą częsty problem, gdy wierzyciele lub sądy dysponują nieaktualnymi informacjami o miejscu zamieszkania dłużnika/pozwanego, a mimo to uparcie pod ten adres kierują wszelaką korespondencję. Wskutek tego dochodzi do sytuacji, jak w Kielcach. 

Ponieważ pozwany nie odebrał wezwań, to nie wiedział o toczącym się postępowaniu, ani o zaocznym wyroku, który zapadł w grudniu 2014 r. (11 tysięcy zł wraz z odsetkami oraz ponad 3 tysiące złotych kosztów procesu). 

„Sąd uznał, że pozwany został skutecznie zawiadomiony o terminie rozprawy, nie stawił się na posiedzenie i nie wdał w spór, nie żądał przeprowadzenia rozprawy w jego nieobecności, ani też nie składał w sprawie wyjaśnień ustnie lub na piśmie” – relacjonowała Prokuratura Krajowa. – „Wyrok wraz z pouczeniem o prawie do wniesienia sprzeciwu wysłano pod adres zameldowania pozwanego i tak jak poprzednio korespondencja nie została odebrana w terminie.  Odpis wyroku i pozostałe przesłane pozwanemu dokumenty pozostawiono w aktach sprawy „ze skutkiem doręczenia”.

W skardze nadzwyczajnej – wniesionej przez prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro – zarzucono kieleckiemu sądowi pozbawienie pozwanego prawa do sprawiedliwego rozpoznania sprawy, a także możliwości obrony swych praw. 

Sąd Najwyższy równie krytycznie ocenił orzeczenie, stwierdzając, iż „naruszenie prawa miało charakter oczywisty”. A ponieważ nie spełniało podstawowego standardu, jako wadliwe powinno zostać wyeliminowane z obrotu prawnego.

Awizo było, czy nie? 
Inną kwestię związaną z dostarczaniem sądowej korespondencji kilka miesięcy temu rozpatrywał Naczelny Sąd Administracyjny. Chodzi o awizo – listonosz wraz z operatorem twierdzili, że zostało zostawione, adresat zaprzeczał i powoływał się na nagrania monitoringu, a sąd pierwszej instancji poprzestał na daniu wiary słowom pracownika poczty, bez dodatkowej weryfikacji. Według NSA - to był błąd.

Ze szczegółami sprawy można się zapoznać na stronie NSA .

Postępowanie przed Wojewódzkim Sądem Administracyjny w Warszawie dotyczyło „udzielenia zezwolenia na zajęcie pasa drogowego oraz ustalenia opłaty”. Znacznie jednak ciekawsze od meritum sporu, był wątek dwukrotnego awizowania przesyłki – w tym konkretnym przypadku wezwania do uzupełnienia wpisu sądowego od skargi. 
WSA stwierdził, że przesyłka była dwukrotnie awizowana, a następnie zwrócona. Jej doręczenie uznano więc za dokonane. Wpis wprawdzie został uzupełniony, ale trzy dni po terminie. Dlatego skarga została odrzucona.

Firma złożyła zażalenie na postanowienie WSA i domagała się jego uchylenia. Naczelny Sąd Administracyjny uznała jej argumenty. A teraz najważniejsze, czyli uzasadnienie, a konkretnie fragment dotyczący awizo pozostawionego (lub nie) przez listonosza.

Według NSA, podczas postępowania w pierwszej instancji „ustalone w sprawie okoliczności nie były wystarczające do przyjęcia skuteczności doręczenia wezwania”. 

Po pierwsze – do Poczty Polskiej S.A. wpłynęła reklamacja dotycząca doręczenia przesyłki, a sąd nie poczekał na efekty jej rozpatrzenia. 

Po drugie - pełnomocnik spółki przywołał informacje od zarządcy budynku, w którym prowadzi kancelarię, że zgodnie z zapisem kamer monitoringu w konkretnym dniu listonosz nie wrzucił do skrzynki pocztowej lokalu pełnomocnika żadnego powiadomienia (awizo). 

Po trzecie – zarządca nieruchomości nie udostępnił pełnomocnikowi tych nagrań (powołując się na RODO), ale zapewnił, że zostało zabezpieczone i będzie niezwłocznie przedstawione na wezwanie sądu. WSA jednak nie zwrócił się o nagranie.

Początkowo Poczta Polska S.A. zapewniała, że jej pracownik był pod wskazanym adresem w konkretne dni, lecz w wyniku nieobecności adresata wystawił zawiadomienie o możliwości odbioru przesyłki poleconej i umieścił je w skrzynce adresata. I to wystarczyło WSA do uznania o prawidłowości doręczenia wezwania.

Według NSA, przedwcześnie. Później bowiem – po zakończeniu postępowania reklamacyjnego – na jaw wyszły nowe okoliczności. 

„Operator pocztowy stwierdził, że "nie jesteśmy w stanie ustalić okoliczności towarzyszących awizacji omawianej przesyłki, jak również wyjaśnić przyczyny przedstawionego stanu rzeczy (specyfika problemu powoduje, że tak jak listonosz nie ma możliwości udowodnienia, że daną usługę wykonał należycie, tak Klient nie jest w stanie udowodnić, że listonosz na pewno nie próbował doręczyć przesyłkę)” – czytamy w uzasadnieniu postanowienia NSA.

Podkreślono, że przy tak niejednoznacznym stanowisku, kwestia pozostawienia awizo powinna być wyjaśniona innym dostępnymi środkami. Dlatego postanowienie WSA został uchylone, a równocześnie zalecono, aby w ponownym postępowaniu wyjaśnił rozbieżności, przede wszystkim dzięki nagraniu monitoringu.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: