Rynek hipoteczny odbudowuje się

Rynek hipoteczny odbudowuje się i będzie rosnąć - wskazuje w komentarzu HRE Investments. Eksperci wskazują, że chętnych na kredyty mieszkaniowe jest więcej, a banki zdejmują epidemiczne ograniczenia w hipotekach.

Jak wynika z szacunków HRE Investments opartych o dane z banków, trzyosobowa rodzina, w której rodzice pracują i każde przynosi do domu po jednej średniej krajowej może dziś liczyć przeciętnie na 30-letni kredyt w wysokości 709 tys. zł, czyli o 70 tys. więcej niż przed rokiem.

Większość tego przyrostu zawdzięczamy decyzjom Rady Polityki Pieniężnej. To bowiem obniżenie poziomu stóp procentowych doprowadziło do tego, że oprocentowanie kredytów mieszkaniowych spadło o 1/3 względem stanu sprzed epidemii

przypomniał Bartosz Turek z HRE Investments.

Podkreślił, że banki powoli zdejmują kolejne epidemiczne ograniczenia w hipotekach.

Po wiosennym tąpnięciu sami pracownicy tych instytucji mówią, że sprzedaż hipotek rośnie i będzie rosnąć. I choć wciąż sporo brakuje nam do stanu sprzed epidemii, to rynek hipoteczny powoli się odbudowuje

ocenił.

Ekspert zwrócił uwagę na duże zróżnicowanie ofert wśród banków.

W październiku najhojniejszy bank skłonny jest pożyczyć modelowej rodzinie nawet ponad dwa razy więcej niż instytucja najbardziej zachowawcza

wskazał.

. Zaznaczył, że z miesiąca na miesiąc coraz więcej jest symptomów łagodzenia podejścia banków do udzielania kredytów.

Najjaskrawszym przykładem jest fakt, że banki ING i BOŚ obniżyły wymagania odnośnie wkładu własnego

podkreślił.

Przypomniał, że w odpowiedzi na epidemię instytucje te wprowadziły wymaganie 30-proc. wkładu własnego - najpewniej w obawie przed spadkiem cen nieruchomości.

Dziś te obawy zanikają, w efekcie czego wystarczy posiadać 20 proc. ceny mieszkania w gotówce

zaznaczył.

Turek wskazał też na inne elementy liberalizacji - np. udzielanie kredytów osobom posiadającym czasową umowę o pracę, a nie tylko na czas nieokreślony, lub dopuszczanie jako źródło dochodów zysków z prowadzonej działalności gospodarczej – o ile nie podlegały one nadmiernym wahaniom w ostatnim czasie.

Wciąż w najgorszej sytuacji są osoby pracujące na tzw. umowach śmieciowych. Takie źródła dochodu akceptuje wciąż niewiele instytucji

zauważył.

Jego zdaniem minie jeszcze wiele czasu zanim kredyty będą równie łatwo dostępne, co przed epidemią.

Ekspert przytoczył dane BIK, z których wynika, że Polacy chcą się zadłużać częściej niż przed rokiem, a ich wnioski kredytowe opiewają na wyższe kwoty. Np. we wrześniu do banków spłynęło 37,7 tys. wniosków o kredyt mieszkaniowy (to o prawie 2 tys. więcej niż przed rokiem). Pojedynczy dokument opiewał przeciętnie na trochę ponad 291 tys. zł. Oznacza to kwotę o ponad 13 tys. zł wyższą niż we wrześniu 2019 r.

Skoro większą część ceny nieruchomości musimy pokrywać w gotówce, to powinniśmy się raczej spodziewać tego, że kredytobiorcy będą chcieli pożyczyć mniej. Okazuje się jednak, że jest dokładnie odwrotnie

podsumował.
Źródło

Skomentuj artykuł: