To bardzo dobra deklaracja - ocenił w środę minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk, odnosząc się do propozycji prezydenta USA Joe Bidena, by budować m.in. w Polsce silosy, co ma umożliwić eksport zboża z Ukrainy. Szef MRiRW zaapelował do polskich rolników, by nie wyprzedawali zboża.
Prezydent USA Joe Biden zapowiedział we wtorek, że przy granicach Ukrainy, w tym w Polsce, powstaną tymczasowe silosy, które pozwolą na eksport ukraińskiego zboża drogą lądową. Zastrzegł, że będzie to wymagać czasu. Biden stwierdził, że jest to jeden ze sposobów, by uniknąć dalszego wzrostu cen żywności spowodowanego m.in. przez rosyjską agresję i blokowanie przez Rosję ukraińskich portów.
Jak ocenił w środę w TVP 1 minister Henryk Kowalczyk, "to jest bardzo dobra deklaracja". Zastrzegł, że jest to wstępna deklaracja i uzgodnienia szczegółowe zajmą "jeszcze chwilę czasu".
"Ukraina potrzebuje wywozić miesięcznie ok. 5 mln ton zboża" - zwrócił uwagę Kowalczyk. Zaznaczył, że "nie jesteśmy w stanie takich ilości przewieźć", m.in. z powodu różnicy szerokości torów na Ukrainie i w Polsce". "Możliwości przeładunkowe na granicy też są ograniczone" - przyznał.
Szef resortu rolnictwa wyjaśnił, że stąd pomysł, by tymczasowe silosy zbożowe budować w Polsce, "tam gdzie są końcówki szerokich torów" - najdalej w Sławkowie. "Gdy w tych okolicach będą budowane silosy, wtedy będzie sprawnie przebiegał transport zboża przez granicę" - stwierdził Kowalczyk. Ocenił, że zorganizowanie tego zajmie ok. trzech-czterech miesięcy.
Minister wyjaśnił, że "1,5 mln ton to jest maksymalna ilość, którą jesteśmy w stanie w tej chwili wspomóc Ukrainę". Według niego "każda następna ilość wymaga dodatkowego sprzętu". Jak wskazał, brakuje m.in. kontenerów na zboże, naczep samochodowych przystosowanych do przewozu zboża oraz mobilnych urządzeń przeładunkowych, które można by wykorzystywać na granicy.
"Jeśli nie dowieziemy zboża do Afryki Północnej, do krajów Bliskiego Wschodu - tam nastąpi głód i fala migrantów napłynie do Europy Zachodniej" - mówił wicepremier. Jak dodał, "Putin gra głodem".
Kowalczyk ocenił, że braki zboża mogą być widoczne w drugim półroczu - m.in. dlatego, że na Ukrainie plony będą dużo mniejsze.
Pytany jak wpłynie to na ceny skupu zbóż w Polsce, wskazał, że ceny obecnie ustabilizowały się, "nawet lokalnie mogą spadać". "Tu apel do rolników, żeby nie wyprzedawali w żadnej panice tego zboża, bo ono będzie bardzo potrzebne" - zaznaczył Kowalczyk.
Szef MRiRW zwrócił uwagę, że jeśli nie pomożemy Ukrainie w eksporcie, to braki zbóż w wielu miejscach na rynkach światowych "mogą się odbić na światowej cenie zbóż". "Cena zboża w Polsce jest bardzo zależna od cen światowych. Musimy się troszczyć i myśleć o zabezpieczeniu światowym" - dodał.