Skutki zamrożenia sądów będą odczuwalne nawet przez... rok?!

„Nie liczmy na to, że wszystko wróci do normy za pół roku. Bardziej skłaniam się do tezy, że potrzebujemy co najmniej roku” - tłumaczy w rozmowie z FilaryBiznesu.pl Wioletta Bielecka, radca prawny z Warszawy. Przyznaje, że wielotygodniowe „zamrożenie” sądów będzie miało poważny wpływ na przewlekłość postępowań. Dlatego - chcąc nadrobić stracone dwa miesiące – niezbędne są szybkie i przemyślane zmiany w procedurze.


Od połowy marca sądy są „zamrożone”. Nie odbywają się rozprawy, odwołano wcześniej zaplanowane terminy, nie są wyznaczane nowe. Kolejne tygodnie zawieszenia niepokoją prawników, a nie wiadomo ile taki stan jeszcze potrwa. Jaki wpływ obecna sytuacja miała na Pani pracę?

Prowadzę sprawy w całej Polsce, nie tylko w sądzie warszawskim, ale również w innych miastach. W czasie, gdy obowiązują obostrzenia związane z pandemią koronawirusa, miałam zaplanowane prawie w każdym tygodniu po dwie rozprawy. Po 15 marca wszystkie zostały zdjęte z wokandy i dotychczas nie są wyznaczone nowe terminy. Mam też sprawy, których terminy są na sierpień i wrzesień - te na razie pozostają utrzymane. Trudno jednak powiedzieć co się będzie działo dalej. Mam nadzieję, że znalezione zostanie rozwiązanie, które pozwoli nadrobić stracony czas.

Na jakim etapie były Pani sprawy, które spadły z wokandy? Mocno zaawansowane, czy dopiero na początku?

Niektóre toczą się od 2013 roku, mam też dwie sprawy będące na etapie sądów apelacyjnych. Miały  też być ostatnie rozprawy przed wydaniem wyroku. Wskutek pandemii nie wiem kiedy się one odbędą.

Zwyczaje i zasady panujące na sądowej sali są znane, każdy z uczestników rozprawy ma nawet określone miejsce. Teraz jednak wszystko może się zmienić. Oczywiście, ze względu na środki bezpieczeństwa. Czy do samorządów prawniczych docierają informacje, jak będą wyglądały posiedzenia po „odmrożeniu” sądów?

Trudno jest przewidzieć jak to wszystko będzie wyglądało. Rozprawy, które muszą się odbyć w tradycyjnej formie, będą odbywały się z zachowaniem rygorów sanitarnych, zapewne jej uczestnicy będę używać maseczek, rękawiczek,  przede wszystkim  zachowywać dystans. Niestety, z doświadczenia wiem, że niektóre sale są tak małe, że zachowanie odległości będzie bardzo ciężkie. Tam też może pojawić się konieczność przesłuchiwania biegłych lub świadków za pomocą wideokonferencji, albo w innej sali.

O rozprawach online mówi się sporo i wielu prawników jest zwolennikami takiego rozwiązania. Najwięcej jednak wątpliwości budzi wyposażenie sądów w niezbędny sprzęt. O ile nie powinno być problemu w sądach apelacyjnych lub okręgowych, to inna sytuacja jest na poziomie „rejonu”. Poza tym odpowiednie środki techniczne muszą posiadać również strony postępowania. Czy to realne?

Na razie trudno to sobie jakoś wyobrazić. Mam nadzieję, że  pandemia szybko minie i wrócimy do normalność. W miarę normalności... Do tego momentu trzeba próbować minimalizować skutki. Chociażby część postanowień ma zapadać na posiedzeniach niejawnych, bez udziałów stron. Sędziowie mają wydawać zarządzenia, od których można zgłosić sprzeciw w ciągu 7 dni od zawiadomienia, gdy ktoś chce się  uczestniczyć w takiej sprawie.

W jaki sposób może się zmienić struktura spraw rozstrzyganych w sądach? Eksperci mówią, że przez kryzys gospodarczy znacznie wzrośnie ilość sporów pracowniczych i upadłościowych. W sprawach karnych chyba niewiele się zmieni, choć są spekulacje o narastającej skali przypadków przemocy domowej.

Bez wątpienia będzie więcej upadłości i likwidacji firm, a tym samym więcej takich spraw w sądach. Nie chcę być złym prorokiem, ale może być także więcej spraw w wydziałach rodzinnych, czy rozwodów.

Sądy są „zamrożone” od niemal dwóch miesięcy. I załóżmy, że na tym koniec... Jak Pani, jako praktyk, ocenia: ile czasu potrzeba, aby nadrobić stracone tygodnie?

To jest naprawdę bardzo trudno przewidzieć. Zależało też od sędziów, jak bardzo będą elastyczni, ile będzie rozpoznawanych spraw na posiedzeniu niejawnym, a ile na rozprawie. Nie liczmy jednak na to, że wszystko wróci do normy za pół roku. Bardziej skłaniam się do tezy, że potrzebujemy co najmniej roku.

Jakie powinny zapaść decyzje, aby skutecznie podjąć walkę z czasem?

Sądy pracujące na dwie zmiany? Jestem jak najbardziej „za”. Ale trzeba pamiętać o obostrzeniach sanitarnych, czyli osoby na różnych zmianach nie mogą mieć ze sobą kontaktu. Wydłużenie czasu pracy też mogłoby pomóc. Zmianami organizacyjnymi nie wszystko da się jednak rozwiązać, doba ma tylko 24 godziny. Koniecznie też trzeba pamiętać – na sędziach spoczywa określona odpowiedzialność, muszą działać według prawa, zastanowić nad uzasadnieniem wyroku, który musi być sprawiedliwy i przemyślany. Ilość sędziów bez wątpienia jest niewystarczająca. Zwłaszcza, jeśli orzekanie miałoby iść w szybszym tempie.

Nowelizacje kodeksów i ustaw będą konieczne?

Na pewno tak, chociażby przy tworzeniu możliwość załatwiania spraw w sądach przez internet, a przede wszystkim w walce z przewlekłością. W tym ostatnim przypadku niezbędne będą nowelizacje Kodeksu Postępowania Cywilnego. Konieczne są zmiany usprawniające przebieg postępowań. Także dające możliwość składania pism procesowych w formie elektronicznej. Ale nie może być to naprędce wprowadzane. Trzeba też pamiętać, że zawody prawnicze, radców, adwokatów, wykonują również osoby w podeszłym wieku i mogą one mieć problemy z obsługą systemu teleinformatycznego.

Jak pandemia i podjęte środki bezpieczeństwa wpłynęły na działalność samorządów prawniczych? Pojawiły się bowiem głosy, że sytuacja jest trudna.

W przypadku samorządu radcowskiego, działa on bardzo dobrze, pomaga naszym prawnikom, nie mam zastrzeżeń. Na razie jest kryzys, mało klientów, ale jeśli zniesione zostaną obostrzenia, jeśli będzie możliwość spotykania się z klientami, na pewno sytuacja szybko się poprawi. Branża prawnicza na pewno nie straci. Oczywiście, jeśli ktoś nie ma stałej obsługi, nie pracuje w urzędzie, to obecnie może mieć problemy, ale po zakończeniu kryzysu kancelarie prawnicze będą miały klientów.     

Rozmawiał Grzegorz Broński
 

Źródło

Skomentuj artykuł: