Starlink solą w oku Moskwy

Amerykanie deklarują zaprzestanie testów broni antysatelitarnej i apelują do innych jej posiadaczy - Rosji, Chin i Indie - o wdrożenie podobnych działań. Rosjanie już komentują decyzję Waszyngtonu. Od długiego czasu solą w oku Moskwy pozostają bowiem satelity Starlink, a teraz - gdy mają realny wpływ na przebieg wojny na Ukrainie, niechęć zdecydowanie eskalowała.

W miniony poniedziałek wiceprezydent USA, Kamala Harris w bazie sił kosmicznych Vandenberg w Kalifornii zapowiedziała, że Stany Zjednoczone rezygnują z przeprowadzania niszczycielskich testów pocisków antysatelitarnych (ASAT). USA oczekują, że przyjęte deklaracje staną się „nową międzynarodowa normą odpowiedzialnych zachowań w przestrzeni kosmicznej”. Harris wezwała także inne narody do podjęcia podobnych kroków i ustanowienia ich jako normy, która przyniesienie korzyści wszystkim.

W komunikacie prasowym Biały Dom wskazał, że deklaracja złożona przez Harris jest pierwszym elementem inicjatywy, która narodziła się na ubiegłorocznym posiedzeniu Narodowej Rady Kosmicznej. Wówczas Rada Bezpieczeństwa Narodowego USA miała podjąć współpracę z podmiotami odpowiedzialnymi za obronność, aby wspólnie wypracować normy „normy bezpieczeństwa w przestrzeni kosmicznej, uwzględniające amerykańskie interesy i zachowujące bezpieczeństwo i zrównoważony rozwój kosmosu”.

Strona amerykańska jest zdania, że bezpieczeństwo stosowania systemów antysatelitarnych jest jedną z najpilniejszych kwestii do uregulowania. Przywołano głośny test rosyjskiego systemu ASAT. Doprowadził on do zniszczenia starego satelity szpiegowskiego, a efektem było mnóstwo kosmicznych śmieci, zagrażających innym obiektom w przestrzeni. Wskazywano, że odłamki satelity zagrażają Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oraz planującym kosmiczne spacery jej załogantom i odczytano to jako działanie celowe, mające przyspieszyć sprowadzenie MSK z orbity okołoziemskiej. Śmieci powstałe przez zestrzelenie szpiegowskiego satelity Kosmos-1408 zmusiły także do zmiany kursu „satelitarny pociąg” Starlink. Pod podobnego zdarzenia doszło również w 2007 r., gdy swój system antysatelitarny testowały Chiny. Zestrzelony pociskiem satelita FY-1C rozpadł się na kilkadziesiąt tysięcy kawałków.

Warto dodać, że testy ASAT mają za sobą także Stany Zjednoczone. W 2008 r. zestrzelono satelitę USA-193, i to niedługo po tym, jak Rosja i Chiny proponowały na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych, by wprowadzić zakaz wykorzystywania tego rodzaju uzbrojenia. W 2012 r. swój program ASAT rozpoczęły również Indie, które w 2019 r. przeprowadziły jej test. Tylko wspomniane cztery kraje dysponują systemami broni antysatelitarnej, jednak dotychczas żaden z nich nie użył jej do celów bojowych. 

„Konflikt lub konfrontacja w przestrzeni kosmicznej nie są nieuniknione, i Stany Zjednoczone dążą do tego, by była to strefa wolna od konfliktów”

napisano w oświadczeniu wydanym przez Biały Dom.

Eksperci są zgodni, że deklaracja USA i apel o wprowadzenie podobnych zasad kierowany jest głównie do Rosji i pewnym stopniu także do Chin. Sytuacja wojenna i agresywna retoryka prowadzona przez szefa Roskosmosu, Dmitrija Rogozina, podały w wątpliwość pokojową współpracę w przestrzeni kosmicznej. 

Rogozin także i teraz zareagował na deklarację Kamali Harris na Twitterze. Zacytował on fragment wypowiedzi wiceprezydent USA o „zobowiązaniu do nieprzeprowadzania testów broni antysatelitarnej i wezwaniu innych państw do współpracy w tym zakresie”.

„Przekładam to na język rosyjski: Stany Zjednoczone zakończyły serię testów broni antysatelitarnej i włączyli to uzbrojenie do wyposażenia sił kosmicznych USA” - napisał Rogozin.

W ostatnich dniach Rosjanie mniej lub bardziej oficjalnie sygnalizują znaczenie, jakie mają mieć dla walk na Ukrainie satelity Starlink należące do Elona Muska. Miliarder na początku inwazji zdecydował się wesprzeć broniących się Ukraińców satelitarnym internetem. Internet satelitarny pozwolił na szybsze przekazywane informacji zarówno wewnątrz ukraińskiego wojska, jak i wśród obywateli. W dużym stopniu uniezależniło to też dostawy internetu od innych czynników, związanych z działaniami agresora. Na Ukrainie zaczęły pojawiać się kolejne naziemne odbiorniki sygnału.

Już w marcu brytyjskie media donosiły, że satelity Starlink pomagają ukraińskim siłom zbrojnym np. przy obsłudze statków bezzałogowych koordynujących ogień artyleryjski. Tydzień temu ukazała się zdementowana przez stronę rosyjską wrzutka o rzekomym wzięciu na cel przez rosyjskie siły powietrzno-kosmiczne Starlinków.

O ile był to fejk, o tyle nie da się ukryć, że satelity Muska są solą w oku Rosjan. Przykładowo, już w październiku 2021 r. Rogozin twierdził, że Starlinki mogą mieć w przyszłości zastosowanie wojskowe w tym w zakresie „sterowania pociskami manewrującymi” czy „zmiany toru lotu”, a także w wojnie informacyjnej. Szef Roskosmosu zapowiedział wówczas, że Rosja przedstawi na początku 2022 odpowiedź na Starlink, który ma nosić nazwę „Sfera”. W kwietniu 2022 r. rosyjski rząd zatwierdził, że „Sfera” ma już uzgodnione finansowanie na 10 lat jako projekt federalny. Niespełna dwa tygodnie temu powstała także spółka-operator LLC „Sphere”. System ten jednak, mimo zapowiedzi o rozpoczęciu prac w roku 2015, wciąż nie zaowocował wysłaniem na orbitę ani jednego satelity.

W połowie kwietnia 2022 r., rosyjska agencja medialna TASS wspomniała o artykule rosyjskiego eksperta w zakresie kosmonautyki, Gerberta Jefremowa, który ostrzegał, że satelity – amerykańskie Starlink oraz brytyjskie OneWeb, staną się za kilkanaście lat „niekontrolowanymi śmieciami”.

Kilka dni temu Pentagon poinformował także o rosyjskim cyberataku, mającym zablokować satelitarny internet udostępniany przez Starlink. Firma Muska jednak poradziła sobie z tym szybciej i sprawniej – zdaniem Pentagonu – niż amerykańska armia.

- Dzień po tym, jak pojawiły się informacje o rosyjskim zagłuszaniu, Starlink dorzucił linijkę kodu i naprawił to. Nagle okazało się, że ten atak zagłuszający nie był już skuteczny. Z punktu widzenia technologa wojennych działań elektromagnetycznych, jest to fantastyczne - stwierdził Dave Tremper, dyrektor ds. działań elektronicznych w Biurze Sekretarza Obrony USA.

Źródło

Skomentuj artykuł: