Niepokojący trend obserwowany jest na całym świecie, także w Polsce. Podczas „pandemicznych” miesięcy coraz więcej spożywamy alkoholu, a przez to sporo wydajemy na trunki. To o tyle zaskakujące, że branża gastronomiczna zamknięta jest na cztery spusty, czyli pijemy w czterech ścianach, nierzadko w samotności, a to prosta droga do poważnych problemów.
W lutym opublikowano raport Global Drug Survey, a badania przeprowadzono wśród niemal 60 tysięcy mieszkańców Europy Zachodniej, Antypodów i Stanów Zjednoczonych. Dotyczyły spożywania alkoholu od czasu wybuchu kryzysu związanego z koronawirusem. Wnioski bez wątpienia są mocno niepokojące.
„43 procent respondentów podało, że w czasie pandemii częściej sięga do kieliszka, 36 procent, że konsumuje więcej alkoholu”
Lekarze pracujący za Odrą potwierdzają, że znacząco wzrosła konsumpcja wszelkiego rodzaju używek, a przede wszystkim właśnie alkoholu. Według autorów raportu niemieckich zakładowych kas chorych (BKK) - ma to ścisły związek z towarzyszącym pandemii strachem przed zakażeniem, niepewnością jutra, nieumiejętnością radzenia sobie ze stresującą sytuacją.
„Według raportu BKK problemy z alkoholem dotyczą nie tylko osób niestabilnych psychicznie, czy takich, które piją od lat. Lęk przed utratą pracy, zarobków, samotność, nuda i brak normalnego rytmu dnia pracy sprawia, że na alkoholizm narażone są też osoby, które nigdy nie miały problemu z tym nałogiem. Gdy picie przeradza się w nałóg, ciężko się go pozbyć”
Podobne problemy obserwowane są w Stanach Zjednoczonych. Już w sierpniu zeszłego roku zwrócono uwagę, że spożycie alkoholu wzrosło o 27 procent.
„Według dr Elinory McCance-Katz, asystenta sekretarza w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej i zarazem szefa Departamentu Nadużywania Substancji oraz Zdrowia Psychicznego, cytowanej przez dziennik "USA Today", nadużywanie alkoholu i próby leczenia nałogu widoczne jest zwłaszcza w regionach najbardziej dotkniętych wirusem”
Dodając: „Także szef National Institute on Alcohol Abuse and Alcoholism (NIAA&A) dr George F. Koob podziela tę opinię. Powołując się na przeprowadzane badania podkreśla, że ludzie częściej piją "w czasach niepewności i przymusu".
A jak sytuacja wygląda w Polsce? Niestety, powielamy podobne zachowania.
Z danych opublikowanych w tym tygodniu przez BIG InfoMonitor wynika, że w zeszłym roku Polacy przeznaczyli na alkohol ponad 39 miliardów złotych, czyli o 7 % więcej niż w roku poprzednim.
„Zaznaczono, że "w samym koszyku z alkoholem" pojawiło się kilka zmian; spore wzrosty odnotowały mniejsze kategorie, takie jak whisky, gin, rum, tequila, spadła natomiast sprzedaż piwa”
Coraz więcej wydajemy na trunki. Firmy handlujące alkoholami wychodzą z długów
To zaskakujące, bo równocześnie z badania, przeprowadzonego przez UCE RESEARCH i SYNO Poland dla programu branżowego AdRetail Inspirio wynika, że podczas pandemii Polacy chcą oszczędzać, a alkohol znalazł się w czołówce produktów, na które zamierzamy zdecydowanie mniej wydawać.
Nie tylko więcej przeznaczyliśmy na alkohol, ale zmieniła się struktura rodzajów trunków. Wprawdzie nadal dominuje piwo, ale odnotowano znaczny wzrost sprzedaży alkoholi wysokoprocentowych.
„Mowa tu przede wszystkim o rumie, ginie i tequili, których spożycie zwiększyło się średnio o 25 proc. względem zeszłego roku”
Łączna wartość ich sprzedaży w analizowanym okresie przekroczyła 366 mln zł. W tym samym czasie whisky odnotowała 20-proc. wzrost wartości sprzedaży
Skąd takie zmiany?
„(…) Gdy z dnia na dzień musieliśmy ograniczyć nasze kontakty społeczne, wiele osób dotknęła ogromna samotność i poczucie przytłoczenia zaistniałą sytuacją. By poradzić sobie z narastającą frustracją zaczęliśmy więc sięgać po coraz mocniejsze alkohole, by poradzić sobie z emocjami – ten sposób wydawał się nam szybki i skuteczny. Mała wiedza na temat emocji, błędne przekonania na temat złości, lęk przed jej okazywaniem spowodowanym często brakiem społecznej akceptacji doprowadził wiele osób do pojawiania się lub pogłębienia stanów lękowych i depresyjnych”