Świątkowska: Nasza gospodarka wciąż daje radę

Choć 4 proc. spodziewanego wzrostu PKB w tym roku może się wydawać dużym osiągnięciem, to nie zapominajmy, że nie jest to w wielkościach bezwzględnych te same 4 proc., co w latach 2018 czy 2019. Z Aleksandrą Świątkowską, ekonomistą Banku Ochrony Środowiska SA, rozmawia Maciej Pawlak


Sprzedaż detaliczna, wg danych GUS, spadła w styczniu br. o 6 proc. w stosunku do stycznia ub.r., w tym najwięcej odzież i obuwie - o 40,8 proc. Czy w lutym, w związku z otwarciem galerii handlowych, sprzedaż detaliczna wyjdzie już na plus?
Myślę, że w lutym może być lekki minus. Proszę pamiętać, że obecny miesiąc porównywać będziemy z lutym ub.r., gdy jeszcze nie było pandemii. Tymczasem faktycznie galerie otwarto w tym miesiącu, w związku z czym w lutym na pewno będzie dużo lepiej niż w styczniu. Jednak ze spływających na bieżąco danych wynika, że liczba klientów odwiedzających galerie jest wciąż na poziomie ok. 30 proc. niższym niż przed pandemią. 

Ponadto sytuacja wygląda różnie w zależności od segmentu sprzedaży. Np. w przypadku sprzętu RTV AGD sprzedaż nie odnotowała w styczniu spadków, a wręcz nastąpił jej ponad 7-proc. wzrost, zapewne w związku z tym, że tego typu sprzęt sprzedawany jest w dużej części w mniejszych placówkach, które pozostawały otwarte. Generalnie nie sądzę, by w lutym, przy wciąż istniejących obostrzeniach dotyczących swobody wyjazdów i przemieszczania się nastąpiło jakieś mocne odbicie w stosunku do lutego ub. roku. 

W statystykach dotyczących sprzedaży detalicznej nie dominuje jej wielkość odnosząca się do galerii handlowych?
Faktycznie większości zakupów dokonujemy w mniejszych sklepach czy w sieciach supermarketów spożywczych, które są przez cały czas otwarte. I to niezależnie od tego czy chodzi o artykuły żywnościowe, czy inne, które są tam także wystawiane na sprzedaż. Tak więc udział sprzedaży detalicznej poza galeriami handlowymi jest istotny. Widać to, gdybyśmy dokonali porównania liczby dni, kiedy były otwarte galerie w tym roku i na wiosnę ubiegłego, to obecne dane prezentują się dużo lepiej. 

Nawet w kategorii odzież i obuwie. Zatem udział sprzedaży w sklepach poza galeriami jest duży i nawet, gdy w styczniu (w porównaniu ze styczniem ub. roku) nastąpił spadek sprzedaży w tej ostatniej kategorii to i tak jeszcze większy był na wiosnę ub. roku w porównaniu z wiosną 2019 r. Warto przy tym dodać, że coraz większy wpływ na ogólny wskaźnik wielkości sprzedaży ma także rosnący udział sprzedaży w internecie. Choć akurat w przypadku odzieży i obuwia obecnie dominuje sprzedaż w galeriach. 

W styczniu oddano do użytku o 7,5 proc. mniej mieszkań niż rok wcześniej, przy czym najbardziej odpowiedzialni za ten stan rzeczy są deweloperzy (z prawie 2/3 udziałów w całym rynku budowanych mieszkań). W ich przypadku spadek lokali oddanych w styczniu do użytku wyniósł 12,6 proc. w porównaniu ze styczniem 2020 r. Jednocześnie, także w styczniu inwestorzy indywidualni (odpowiadający za realizacje ok. 1/3 wszystkich lokali) wybudowali o 2,8 proc. mieszkań więcej niż rok wcześniej. Z czego wynikają tak zróżnicowane wyniki obu grup inwestorów mieszkaniowych?
Wydaje mi się, że inwestorzy indywidualni gorzej radzili sobie w miesiącach wcześniejszych. Wobec tego ich obecne dobre wyniki mogą stanowić efekt nadganiania powstałych wcześniej zaległości. Tym bardziej, że cykl produkcyjny mieszkań obejmuje okres ok. 6-8 kwartałów. W analizie bieżących wyników należy zatem uwzględnić sytuację sprzed 1,5 roku czy dwóch lat. Te ogólne dane dotyczące całości naszego budownictwa mieszkaniowego powinny także brać pod uwagę fakt, że powoli schodzimy już z rekordowej „górki” mieszkaniowej z ub. roku. Dane w kolejnych miesiącach będą zatem zapewne coraz słabsze. Tak zresztą wygląda naturalny cykl w budownictwie. 

Jednak w styczniu wydano aż 26,8 proc. więcej niż rok wcześniej pozwoleń na budowę mieszkań. Zaś na koniec stycznia w budowie pozostawało aż 827,7 tys. mieszkań, tj. nieco więcej niż rok wcześniej. Czy w związku z tym za dwa lata czekają nas rekordy w ilości mieszkań oddawanych do użytku?
Nie. Moim zdaniem dane dotyczące wydanych pozwoleń na budowę nowych mieszkań nie są miarodajne. Bardzo często inwestorzy występują o te pozwolenia, bo po prostu akurat nadarza się okazja do rozpoczęcia inwestycji na danej działce. Chcą mieć taki papier w kieszeni. Ale od otrzymania takiego pozwolenia do podjęcia decyzji o rozpoczęcia budowy mija nierzadko dłuższy czas. Sama wielkość ponad 800 tys. mieszkań pozostających na koniec stycznia w budowie nie jest przy tym dla mnie czymś szokującym. 

Choć faktycznie w ostatnich latach oddaje się do użytku ok. 200 tys. mieszkań rocznie to tych 800 tys. stanowi sumę wszystkich takich inwestycji w różnym stanie ich realizacji: rozpoczynanych, finalizowanych, oczekujących na formalne przekazanie do użytkowania itd. Generalnie, w ujęciu wieloletnim, prognozy są takie, że mieszkań oddawanych corocznie do użytku powinno przybywać, wobec tego tych pozostających w budowie jest sporo więcej i liczba ta też z roku na rok rośnie. 

Minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił, że mamy do czynienia z trzecią fala pandemii koronawirusa. Jak to wpłynie na naszą gospodarkę? Czy nie trzeba będzie korygować dotąd ogłaszanych szacunków o spodziewanym 4-5-proc. wzroście PKB Polski w całym 2021 roku?
W naszych prognozach, o ile za styczeń i luty w porównaniu z początkiem ub. roku trudno się jeszcze spodziewać wyjścia na plus w gospodarce, to już marzec powinien być lepszy. Część usług już nie jest zamknięta (przy tym wciąż nie zakładamy, że będziemy mieli powtórkę z niemal całkowitego lockdownu z wiosny ub. roku). Cały I kwartał br. łącznie nie będzie jeszcze okresem odbicia. 

Pamiętajmy przy tym, że dane za IV kwartał ub. roku i za styczeń br. pokazały, że - jak na warunki pandemii - nasza gospodarka i tak daje radę. W przemyśle czy budownictwie niemal nie widać żadnego wpływu pandemii na radykalne pogorszenie się wskaźników wzrostu. Nawet, gdy w styczniu produkcja budowlano-montażowa zanotowała 10 proc. spadek wzrostu, to i tak można powiedzieć, ze branża budowlana odżyła na przełomie roku. O ile więc nie dojdzie z głębokością restrykcji w gospodarce w trzeciej fali pandemii do takiego poziomu, co na wiosnę ub. roku, to raczej nie będzie powodu, by zmieniać prognozy gospodarcze dotyczące całego obecnego roku. 

Pamiętajmy też, że będziemy mieć w tym roku naprawdę niską bazę odniesienia do ub. roku, kiedy PKB spadło o 2,8 proc. Wobec tego, gdy odnotujemy w br. 4 proc. wzrost, oznaczać to będzie 1 punkt proc. więcej niż w przedpandemicznym 2019 r. Jest to wynik osiągalny. Jeśli w najbliższych tygodniach nie zostanie zamknięty przemysł i utrzyma się globalny poziom popytu na produkowane towary, to w samym drugim kwartale może dojść do nawet 10-proc. wzrostu w porównaniu z drugim kwartałem 2020 r. Tak więc, choć te 4 proc. spodziewanego wzrostu PKB w tym roku może się wydawać dużym osiągnięciem, to nie zapominajmy, że nie jest to w wielkościach bezwzględnych te same 4 proc., co w latach 2018 czy 2019.

Źródło

Skomentuj artykuł: