Toronto i Vancouver, w których jeszcze rok temu bezrobocie należało do najniższych w Kanadzie, obecnie są wśród miast, gdzie bezrobocie należy do najwyższych – wynika z danych statystycznych.
Poziom zatrudnienia w Kanadzie w trzecim kwartale br. rósł, między czerwcem a wrześniem przybyło ponad 1 mln miejsc pracy, a gospodarka dała już zatrudnienie ok. 76 proc. tych, którzy stracili pracę w wyniku pandemii koronawirusa – podsumował w najnowszej analizie Bank of Montreal (BMO).
Jednak, jak wskazał starszy ekonomista BMO Robert Kavcic, w artykule zatytułowanym „Smutek wielkiego miasta”, „większe ośrodki miejskie spadły bardziej niż małe miasta – Toronto i Vancouver znajdują się na dole tabeli (dotyczącej oceny pozycji 33 miast Kanady na rynku pracy - red.), podczas gdy przed Covid-19 były motorami wzrostu”. Toronto spadło w tej tabeli o 21 miejsc na 30. pozycję, Vancouver – o 19 na 31. pozycję.
Toronto jest największym kanadyjskim miastem, z 2,7 mln mieszkańców (ponad 7 proc. ludności Kanady), Vancouver ma 675,2 tys. mieszkańców. W pierwszym mieście bezrobocie wynosi obecnie 12,8 proc. (5,5 proc. rok temu), w drugim – 11,1 proc. (wobec 4,8 proc.). Średnia dla Kanady to obecnie 9 proc.
Z najnowszych danych Statistics Canada, urzędu statystycznego Kanady, wynika, że we wrześniu w kraju przybyło 378 tys. miejsc pracy, głównie na pełen etat. To oznacza, że wciąż brakuje 720 tys. miejsc pracy, które istniały w Kanadzie w lutym br., zanim zaczęła się pandemia, a poziom bezrobocia wynosił 5,6 proc. Największe straty notowano w marcu i kwietniu, gdy znikło łącznie 3 mln miejsc pracy, a w maju stopa bezrobocia sięgnęła 13,7 proc.
Jak przypomniały media, ostatni raz porównywalnie zła sytuacja na kanadyjskim rynku pracy panowała podczas recesji spowodowanej amerykańskim kryzysem kredytów hipotecznych i upadkiem banku Lehman Brothers w 2008 r. Wówczas bezrobocie wzrosło z 6,2 proc. w 2008 r. do 8,7 proc. w czerwcu 2009.
Z danych Statistics Canada wynika, że od początku pandemii największe straty w miejscach pracy poniosła branża restauracyjna i hotelowa, handel detaliczny, budownictwo, transport, usługi dla biur i budynków biurowych. Jak wskazywały media, to właśnie ten typ biznesu poniósł największe straty w dużych miastach. W Toronto i Vancouver dochodzą jeszcze spowolnione i wstrzymane produkcje w przemyśle filmowym.
Wielu pracujących w tych branżach to osoby samozatrudnione, prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą. „Dla samozatrudnionych Kanadyjczyków rynkowe skutki Covid-19, zamknięcia gospodarki i następnie jej uruchamiania były inne niż dla osób zatrudnionych na etatach. Między lutym a kwietniem straty pracy były mniej wyraźne niż dla osób pracujących na etacie (minus 2,7 proc. wobec minus 18 proc.). Jednak kiedy od kwietnia do września ogólna liczba zatrudnionych rosła, wśród samozatrudnionych liczba osób pracujących pozostawała bez zmian, a potem spadła w sierpniu” - napisano w komunikacie Statistics Canada. Łącznie liczba samozatrudnionych jest o 6 proc. mniejsza niż w lutym.
W Toronto gospodarka odbudowuje się powoli, nie pomagają w tym wprowadzone właśnie ponownie ograniczenia związane z pandemią. Agencja The Canadian Press opublikowała w czwartek reportaż z PATH, liczącego ponad 30 km korytarzy podziemnego „miasta” w śródmieściu Toronto, łączącego 75 budynków, stacje metra, muzea, atrakcje turystyczne i sklepy. PATH to jednocześnie miejsce, gdzie działa 1200 firm zatrudniających ok. 4600 osób.
The Canadian Press cytowała właściciela jednej z podziemnych restauracji, który ocenił, że w godzinach lunchu liczba jego klientów spadła o 95 proc. w porównaniu z czasami sprzed pandemii: w odróżnieniu od restauracji „naziemnych” podziemne bary nie mają jak otworzyć ogródków, mogą sprzedawać tylko na wynos, w dodatku wiele biur, z których przez lata przychodzili klienci, cały czas pracuje w trybie zdalnym.