Magdalena K. - ścigana „czerwoną notą” Interpolu – zapewniała, że zgłosi się do prokuratury, jeśli dostanie gwarancje listu żelaznego. Sąd odmówił, kobieta niedawno wpadła na Słowacji. W przeszłości jednak sporo osób skorzystało z (czasowej) bezkarności, jaką daje glejt przewidziany w kodeksie postępowania karnego. Obecnie to wyjątkowo rzadkie sytuacje.
Najsłynniejszy przypadek przyznania listu żelaznego osobie ściganej przez polski wymiar sprawiedliwości, a przebywającej za granicą, to bez wątpienia nadal historia boksera Andrzeja Gołoty, choć minęło już sporo lat od tamtych wydarzeń. Mężczyzna był poszukiwany za pobicie, ale robił karierę sportową w Stanach Zjednoczonych. Impas trwał długo - prokuratura nie zamierzała odpuścić, on nie pojawiał się w Polsce, choć reprezentował nasz kraj. Doszło do niedorzecznej sytuacji, gdy poszukiwany listem gończym mężczyzna spotkał się z ówczesnym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Ostatecznie Gołota otrzymał glejt, przyjechał do Polski, za kratki nie trafił...
Ale na czym polega list żelazny, o którym wiele osób zapewne słyszało, choć zasady nie są już powszechnie znane?
Wydaje się przeważnie w sytuacjach, w których nie ma możliwości przymusowego doprowadzenia oskarżonego przed oblicze sądu. Przeważnie chodzi o przypadki, w których oskarżony pozostaje poza granicami kraju w nieznanym miejscu lub też brak jest możliwości ściągnięcia go na terytorium jurysdykcji polskich sądów (np. wobec niemożności ekstradycji)
Temu środkowi poświęcony jest cały rozdział 30. Kodeksu Postępowania Karnego, ale chyba można przyjmować wręcz zakłady, że wielu prawników niespodziewanie zapytanych o artykuły 281 i 282 kpk, miałoby poważny problem z precyzyjnym wskazaniem czego dotyczą. Są bowiem obecnie bardzo rzadko stosowane.
W mojej karierze zawodowej spotkałam się z zaledwie kilkoma przypadkami
To właśnie tam zajmowano się wnioskiem Magdaleny K. o wydanie listu żelaznego. 32-latka była poszukiwana na podstawie listu gończego wydanego przez małopolski specwydział Prokuratury Krajowej w Krakowie. Wydany został również Europejski Nakaz Aresztowania i „czerwona nota” Interpolu, która oznacza najwyższy stopień międzynarodowych poszukiwań w celu aresztowania. Zarzuty miała usłyszeć poważne – kierowanie gangiem handlującym narkotykami i dokonującym brutalnych przestępstw. Glejtu Magdalena K. nie otrzymała, a pod koniec lutego wpadła w słowackim Zwoleniu.
Instytucja listu żelaznego znana jest od bardzo dawna, choć przed wiekami oznaczał on coś zgoła odmiennego. Zapewniał bezpieczeństwo przejazdu i nietykalność posłańcom podróżującym przez obce terytorium. Dzisiaj jest pożądany przez... przestępców. Wydawany przez sądy na wniosek osoby podejrzanej o złamanie prawa i przebywającej poza granicami Polski. Pod warunkiem złożenia oświadczenia, że będzie w pełni do dyspozycji prokuratury, czy sądu, ale równocześnie będzie odpowiadał z wolnej stopy, czyli pozostanie na wolności.
Bywają sytuacje, że ścigani ukrywają się w Polsce, a i tak występują o list żelazny.
Mamy różne sposoby dokonywania weryfikacji, czy dana osoba przebywa poza granicami
Dlaczego podejrzani starają się o list żelazny, a sędziowie wyrażają w niektórych przypadkach na to zgodę. Przysłowiowy „interes” mają w tym obie strony. Dość precyzyjnie określa to artykuł 282 paragraf 1 kpk:
„List żelazny zapewnia oskarżonemu pozostawanie na wolności aż do prawomocnego ukończenia postępowania, jeżeli oskarżony:
- będzie się stawiał w oznaczonym terminie na wezwanie sądu, a w postępowaniu przygotowawczym - także na wezwanie prokuratora;
- nie będzie się wydalał bez pozwolenia sądu z obranego miejsca pobytu w kraju;
- nie będzie nakłaniał do fałszywych zeznań lub wyjaśnień albo w inny bezprawny sposób starał się utrudniać postępowanie karne”
W przeszłości listy żelazne były zdecydowanie częściej stosowane. Powodów jest wiele, ale do najważniejszych należą zmiany w prawie, a przede wszystkim stosowanie Europejskiego Nakazu Aresztowania i ścisła współpraca policji z różnych krajów, posiadanie wspólnych baz danych, wymiana informacji, szybkie procedury ekstradycji... Mówiąc wprost – dzisiaj znacznie łatwiej namierzyć poszukiwanego delikwenta i ściągnąć do Polski.
Na własnej skórze przekonał się o tym Grzegorz Ł., który był zamieszany w spektakularny rabunek nazwany „skokiem stulecia”. Grupa osób zorganizowała kradzież konwojowanych siedmiu milionów złotych. Po długim śledztwie większość bandytów wpadła, ale znikł Grzegorz Ł. - uważany za pomysłodawcę rabunku. Mężczyzna uciekł z Polski, później za pośrednictwem dziennikarzy zapewniał o niewinności, ale do kraju nie zamierzał wracać – chyba, że z gwarancjami listu żelaznego. Liczył, że znalazł bezpieczne schronienie na Ukrainie. Był w błędzie.