W Brukseli ekologiczni aktywiści forsują kolejny podatek klimatyczny - CBAM. Eksperci twierdzą, ze doprowadzi on do jeszcze większej drożyzny w Europie.
CBAM ma być opłatą nakładaną na towary docierające do Unii z państw bez polityki klimatycznej. Według agencji agencji TASS, nowy „zielony podatek” uderzy w dostawców paliw i innych surowców z Rosji, jak stal czy aluminium. Rosjanie obliczyli, że zapłacą za CBAM około 1,8-3,4 mld dolarów rocznie. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oczekuje więc wyjaśnień, na jakich zasadach ma działać ten mechanizm, który jego zdaniem jest niezgodny z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO). Chiny też uważają, że CBAM narusza zasady WTO jako forma protekcjonizmu i zapowiedziały działanie w sądzie. Rosja, ze względu na swe interesy gazowe, na razie chce uniknąć sporu w WTO, ale zbiera przeciwników tego rozwiązania, do których jego zdaniem należą obok Chin: Brazylia, Indie i RPA, Australia, USA i Arabia Saudyjska. - UE chce zmusić partnerów zagranicznych do redukcji emisji z użyciem mechanizmu dostosowania emisji CO2 na granicy, czyli CBAM. To sposób na obronę konkurencyjności gospodarki europejskiej obciążonej polityką klimatyczną – wyjaśnia Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. Początkowo projekt wprowadzenia CBAM miał więc wsparcie nawet Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych. Liczyła ona na ochronę miejsce pracy w UE. Ale dziś, widząc jakie skutki przynosi wzrost cen pozwoleń na emisję dwutlenku węgla - ich koszt jest rekordowy i ma znaczący wpływ na skokowe podniesie kosztów energii - związki są sceptyczne wobec CBAM. - Po pierwsze – jeśli faktycznie wprowadzeniu CBAM ma towarzyszyć likwidacja puli bezpłatnych uprawnień do emisji dwutlenku węgla, to skuteczność tego podatku będzie odwrotna od zamierzonego celu. W efekcie końcowym spowoduje on, że wszystko będzie drożeć - prognozuje Dominik Kolorz, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność”. - Po drugie – wątpię, aby potężne gospodarki światowe uzależniające Europę od ciągłości swoich dostaw, czego doświadcza teraz przemysł samochodowy, zgodziły się na taki podatek. A nawet gdyby się zgodziły, to umówmy się, że gospodarka Chińskiej Republiki Ludowej nie jest gospodarką rynkową. Towarzysze z Chin znajdą sposób na subsydiowanie tego, na czym im zależy, a więc wcześniej czy później efekt podatku CBAM będzie negatywny - dodaje. Jego zdaniem jedyną szansą dla europejskiej i polskiej gospodarki jest głęboka reforma systemu uprawnień do emisji dwutlenku węgla (ETS). - Podobny mechanizm działa w Australii i jest oparty o system zachęt. Polega on na tym, że przedsiębiorstwa płacą mniej za prawo do emisji dwutlenku węgla jeśli redukują CO2 i odwrotnie – koszt zezwoleń rośnie kiedy zwiększa się poziom emisji. To może być dla nas droga do klimatycznej normalności – uważa Kolorz.
Zdaniem większości ekspertów, Unia Europejska jest wylęgarnią coraz to nowych opłat ekologicznych, przez co Europa przegrywa na rynku paliw i innych surowców. Coraz popularniejsze są opinie, ze Komisja Europejska prowadzi straceńczą politykę gospodarczą opartą o ideologię, a nie o rachunek zysków i strat. Zdaniem ekspertów i szacunków samej KE osiągnięcie istniejących celów klimatycznych do 2030 r. będzie wymagało dodatkowych wydatków w wysokości aż 260 mld euro rocznie. Wpływ strategii Europejskiego Zielonego Ładu (European Green Deal) jest także widoczny w ofercie finansowania na poziomie krajowym. Z przydzielonych Polsce ok. 24 mld euro w formie dotacji w ramach Krajowego Planu Odbudowy, co najmniej 37% środków ma być przeznaczone na cele transformacji ekologicznej, w tym adaptacji do zmian klimatu i ochrony bioróżnorodności. W ramach budżetu na lata 2021-2027 na cele klimatyczne musi zostać przeznaczone przynajmniej 30% z dostępnej puli środków. Zdaniem analityków, to kiepska inwestycja. - Z każdego euro zainwestowanego w innowacje można uzyskać nawet 5 euro - wylicza Adrian Ostrowski, analityk finansowy. - Inwestycje w zieloną energię nie dość, że są potwornie drogie, to na razie nie dają tak wysokiego zwrotu - podkreśla. W dodatku, odnawialne źródła energii są bardzo zawodne i nie dają bezpieczeństwa dostaw. Mimo to Komisja Europejska zaproponowała wyzerowanie puli darmowych zezwoleń do emisji CO2 do 2035 r., stopniowo zaczynając od 2026 r. W dodatku ma powstać odrębny system ETS dla mieszkalnictwa (głównie dotyczył będzie ogrzewania) oraz transportu drogowego. – To może być posunięcie samobójcze politycznie. Uczmy się z lekcji „żółtych kamizelek” – ostrzega Pascal Canfin, szef europarlamentarnej komisji środowiska.
Na zamieszaniu w UE kokosy robią Rosjanie i kraje, które nie są zależnie od polityki klimatycznej. Rosyjski Gazprom właśnie podpisał z Białorusią umowę na dostawy gazu w 2022 r. z ceną z 2021 r., czyli sprzed kryzysu energetycznego, czyli 128 dol. za 1000 m sześc. Tymczasem na giełdach europejskich na skutek błędnej polityki UE cena ta została wywindowana do ponad 1000 dol.
Steen Jacobsen, dyrektor ds. inwestycji Saxo Bank przewiduje, że Europa doświadczy kryzysu energetycznego, jakiego nie było od 1973 r. Podaje, że w Wielkiej Brytanii już wiele przedsiębiorstw ograniczyło produkcję i poprosiło o pomoc rządową. Z kolei Francja ma najwyższe taryfy za prąd od 9 lat.
Wspólne zakupy gazu i europejska rezerwa strategiczna to rozwiązania, których od dawna domagali się eksperci. Komisja Europejska w końcu zamierza uruchomić ten mechanizm. Polska o podjęcie tych działań apelowała od ponad dekady, ale dopiero rekordowe ceny surowca i w połowie puste magazyny zmusiły UE do działania. Jednakże problem w tym, że te regulacje nie pomogą od razu - to rozwiązanie może zafunkcjonować dopiero za 2-3 lata.