Allianz Trade w opublikowanym raporcie o globalnych niewypłacalnościach dokonał przeglądu swoich prognoz niewypłacalności przedsiębiorstw na lata 2023 i 2024. W Polsce, w 2023 r., można spodziewać się wzrostu upadłości o 18%. Według wiodącego na świecie ubezpieczyciela kredytów kupieckich, po niewielkim odbiciu w 2022 r. (2%), globalna liczba niewypłacalności ma wzrosnąć o 21 % w 2023 r. i 4% w 2024 r.
Od czterech lat w Polsce przybywa niewypłacalnych firm i niestety końca tej tendencji nie widać, wzrost kosztów finansowych polskich firm obniża ich rentowność. W 2023 r. liczba niewypłacalności firm w Polsce może wzrosnąć o 18%.
Wynika to z wysokich kosztów obsługi kredytów i problemów z pozyskaniem finansowania, jak również z bezprecedensowego wzrostu kosztów pracy, często powyżej poziomu inflacji. A jednocześnie brak nowych zamówień ogranicza możliwość regulowania wcześniejszych zobowiązań. Zaś oszczędności konsumenckie w strefie euro odczuwają polscy dostawcy dóbr konsumpcyjnych (meble, elektronika itp.).
- Istnieje wiele przyczyn rynkowych, których skumulowanym efektem są powszechne problemy finansowe polskich firm. Przede wszystkim drastycznie wzrosły koszty finansowe wykazywane w raportach spółek, pochłaniając większość ich marż – stwierdził Sławomir Bąk, członek zarządu Allianz Trade w Polsce.
Ponieważ koszty energii i komponentów to nie wszystko – skutki wyższych stóp procentowych są również bardzo znaczące. Po pierwsze, kłopoty mają ci, którzy zaciągnęli kredyty przy niskim oprocentowaniu, a teraz spłacają je przy znacznie wyższych stopach (i kosztach). Przecież rentowność nie wzrosła, wręcz przeciwnie – spadła. Nawet w branżach, które z powodzeniem przenoszą wzrost kosztów na ceny swoich produktów, takich jak sektor spożywczy, jest to kompensacja, a nie wyprzedzanie wzrostu kosztów. (Wysokie) stopy procentowe mają podwójnie negatywny skutek, ponieważ wpływają również na możliwość odnowienia finansowania – jego realną dostępność, a nie tylko na spłatę poprzednich zobowiązań.
Bezprecedensowym problemem dla polskich przedsiębiorców, dotychczas niespotykanym na taką skalę jest też presja płacowa – ogromny problem w budownictwie czy transporcie, ale nie tylko, także m.in. w przemyśle. Takich podwyżek na wynagrodzenia w planach finansowych firm jeszcze nie było – wiele branż musi oferować wyższe stawki nie tylko zgodne z inflacją, ale nawet powyżej niej z powodu realnego niedoboru siły roboczej.
- Nie można nie wspomnieć o tym, że wiele firm zachowywało płynność dzięki nowym zleceniom, finansując poprzednie koszty i zobowiązania z zaliczek na te nowe, co może być obecnie niewykonalne przy spadku a nawet stagnacji (np. w niektórych obszarach branży budowlanej) w dynamice ich napływu. Pozostając przy zamówieniach – są one także problemem dla eksporterów. Łatwy, niesformalizowany eksport w ramach UE pozwolił zdobyć dużą część rynku strefy euro, ale przez to polscy eksporterzy często nie byli zmotywowani do dalszego poszukiwania odbiorców i dywersyfikacji sprzedaży. Dlatego ten „łatwy” sukces ma teraz nieprzyjemne konsekwencje – nadmierne uzależnienie od rynku i koniunktury w Europie. Gdy np. niemieccy konsumenci oszczędzają, to bardzo wyraźnie odczuwają to polscy dostawcy