Kroniki kryminalne pełne są informacji o zdarzeniach, po których zdumienie sięga zenitu. O dziwo, sprawcami najbardziej spektakularnych kradzieży bywają zazwyczaj przestępczy amatorzy. Bo po co komu cudza sztuczna szczęka? Albo włamać się do kwiaciarni w drodze na randkę? Czy napaść na bank, aby iść do więzienia z powodu zrzędliwej żony? To trzeba mieć wyobraźnię.
Artykuł 278 Kodeksu karnego brzmi bardzo lakonicznie, choć dotyczy przestępstw najczęściej popełnianych: „Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Oczywiście, chodzi o kradzieże, których każdego roku notowanych w całym kraju są tysiące.
Właśnie ze względu na częstotliwość tego typu przestępstw, walka z nimi jest priorytetowo traktowana, a dla policjanta, czy później prokuratora i sądu, nie ma znaczenia co padło łupem złodzieja. Niewątpliwie jednak niektóre ze zdarzeń jakie trafiają na wokandę musi wywoływać co najmniej zaskoczenie stróżów prawa.
Komunikat niedawno opublikowany przez policjantów działających na terenie warszawskiej dzielnicy Praga Północ dotyczył „kradzieży pracy protetycznej w postaci metalowej konstrukcji mostu wykonanej w technologii druku laserowego”. Ktoś nie zrozumiał skomplikowanej formułki w cudzysłowie? Spieszymy więc z wyjaśnieniem. 32-latek ukradł… sztuczną szczękę.
„Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że mężczyzna ukradł z klatki schodowej pudełeczko, lecz nie sprawdził jego zawartości. Kiedy zorientował się, że w środku jest sztuczna szczęka wyrzucił ją”
Delikwent będzie jednak miał poważne problemy, bo jego łup, którym ostatecznie pogardził, warty był 4 tysiące złotych.
Z kolei spece od zwalczania przestępczości gospodarczej wkroczyli do akcji, bo dotarła do nich informacja, że jakaś szajka grasuje na terenie złóż w Wodzisławiu Śląsku i dokonuje nielegalnej eksploatacji. Jak się później okazało trzech mężczyzn ukradło towar wart ponad 600 tysięcy złotych.
Niespodzianką jest jednak na co się połasili – to było 20 tysięcy ton piasku! Oczywiście, nie w jeden dzień – zajęło im to sporo czasu. Tyle samo mogą spędzić za kratkami.
Pomysłowość złodziei naprawdę nie zna granic i nie jest to stwierdzenie na wyrost, bo po co mieszkańcowi Wyrzysk (Wielkopolska) aż 60 kilogramów różnych ryb, które nielegalnie wyłowił z cudzego stawu? Ani tego nie byłby w stanie zjeść, ani sprzedać. Chyba zwykła pazerność.
Natomiast we wsi w pobliżu Lwówka Śląskiego zniknęły dwie ogromne drewniane donice. Były ręcznie wykonane, a przez to cenne (właściciel wycenił je na tysiąc złotych), ale równocześnie potwornie ciężkie. Poza tym w środku były wielkie agawy. Wszystkich intrygowało pytanie, w jaki sposób złodziej zdołał sobie z nimi poradzić nie zwracając na siebie uwagi.
Do absolutnego kuriozum doszło kilka dni temu w Olsztynie. Tamtejsze służby miejskie musiały uśpić ranną sarnę. Jej truchło było przeznaczone do utylizacji, ale nieroztropnie pozostawiono je w dostępnym miejscu bez zabezpieczenia.
„Po krótkim czasie okazało się, że zwłoki zwierzęcia zniknęły. Teraz służby ostrzegają, że spożycie sarniego mięsa, zawierającego środek usypiający, może być groźne dla zdrowia i życia”
Przestępcy potrafią połasić się nie tylko na to co ma jakąkolwiek wartość, ale również co nadaje się do zjedzenia. Podczas sezonu wiosenno-letniego często grasują chociażby na ogródkach działkowych. Wtedy może zniknąć dosłownie wszystko co wyrosło. A ci bardziej „pracowici” nawet sami zbierają.
Złodziej ze Złotnik Kujawskich był wyjątkowo chciwy (i na pewno nie aż tak głodny), bo ukradł z pola dwie tony cebuli. Jak ustalono sam ją zbierał i układał do skrzynek. Wpadł na gorącym uczynku.
Policjanci z Piaseczna zatrzymali bardziej leniwą parę – 56-letniego mężczyznę i ponad 20 lat młodszą wspólniczkę – sprawców włamania do sklepowego magazynu. Przy tego typu przestępstwach ginie zazwyczaj gotówka, alkohol, papierosy... A co padło ich łupem?
Wyliczył to nadkomisarz Jarosław Sawicki, zacytujemy dokładnie, bo zrobiło na nas spore wrażenie: 20 kg czereśni, 66 kg pomidorów, 10 kg bobu, 10 kg cytryny, 45 kg ziemniaków, kilkadziesiąt łubianek z truskawkami. Kompania wojska musiałaby się nieźle nadźwigać, a oni to wynieśli we dwójkę.
Sporą inwencją wykazała się dwójka przestępców z Nakła (Kujawsko-Pomorskie). Oni wtargnęli na teren firmy i przywłaszczyli składowany tam towar, czyli… worki na śmieci. Żeby nie było wątpliwości: puste, czyste, nie używane.
Zagadką ujętego przez patrol w Puławach jest, po co wyprowadził z marketu trzy sklepowe wózki. Wpadł, gdy prowadził je środkiem ulicy.
Młody mieszkaniec Piły wpadł w kłopoty przez... miłość. Szedł na randkę, ale był bez grosza – z pustymi rękoma nie chciał jednak iść. Więc włamał się (z pomocą kolegów) do kwiaciarni. Na spotkanie z dziewczyną nie dotarł, wcześniej natknął się na mundurowych.
Absolutnym hitem jest wyczyn mieszkańca Kielc – wprawdzie sprzed kilku lat, ale warto o nim wspomnieć. Mężczyzna został wezwany na komisariat policji w charakterze świadka, nudził się i nagle wpadł na absurdalny pomysł.
Ukradł wiszący na ścianie alkomat. Zdołał go wynieść niepostrzeżenie, ale gdy odkryto brak sprzęt i sprawdzono monitoring, tego samego dnia doczekał się odwiedzin mundurowych.
Oczywiście, nie tylko w Polsce dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji. 27-letni Białorusin pewnie nie sądził, że stanie się słynny, ale jego wyczyn odnotowały światowe agencje. Przekroczył prędkość, nie miał zamiaru płacić, a równocześnie wiedział, że przy drodze stoi fotoradar.
Wieczorem przyjechał na miejsce i z pomocą linki holowniczej wyrwał urządzenie. Nie miał pojęcia, że zdjęcia natychmiast wysyłane są na serwer, a jego akcja nie ma sensu. Mandat za przekroczenie prędkości dostał, a na dodatek zarobił ogromną grzywnę.
Swego czasu uzbrojeni bandyci napadli na restaurację w Besancon we Francji, ale mieli gigantycznego pecha. W tym samym czasie kolację spożywało kilkunastu policyjnych antyterrorystów. Finał łatwo sobie wyobrazić.
Za to mocno zaskakujący epilog miał rabunek na bank w Kansas City (USA). Sprawcą był mężczyzna w podeszłym wieku – zagroził użyciem broni, dostał od kasjera pieniądze, ale nawet nie próbował uciekać. Policjantom przyznał się do winy, przed sądem zrezygnował z obrońcy. Dlaczego? Bo miał dość mieszkania żoną i chciał trafić do więzienia.