Zmiany prawa po tragedii? Wyższe kary, konfiskata auta, alimenty dla ofiar…

W Stalowej Woli doszło do koszmarnego wypadku drogowego - zginęli rodzice trójki dzieci, które zostały sierotami. Sprawca tragedii był kompletnie pijany. To dramatyczne zdarzenie wywołało debatę o bezpieczeństwie na drogach i konsekwencjach dla potencjalnych zabójców, bo za takich można uznać osoby wsiadające za kierownicę auta pod wpływem alkoholu. Surowe wyroki sądowe najwyraźniej nie są wystarczającym straszakiem. Ważnym wątkiem dyskusji stała się również kwestia pomocy dla pokrzywdzonych.

W minioną sobotę na drodze wojewódzkiej 871 doszło do zderzenia dwóch samochodów. Już w pierwszych depeszach informowano o ofiarach śmiertelnych.

„Kierujący audi S7 najprawdopodobniej w trakcie wyprzedzania zderzył się z jadącym z przeciwka audi A4, którym podróżowały trzy osoby, w tym dziecko”.

podawała tuż po zdarzeniu podkom. Ewelina Wrona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.

Pijany jechał z ogromną prędkością

Niestety, z upływem czasu ze Stalowej Woli docierały coraz bardziej przerażające wiadomości. Wskutek zderzenia samochodów, na miejscu zginęła 37-letnia kobieta i dwa lata starszy mężczyzna. W aucie był jeszcze ich 2,5-roczny syn. Chłopcu nic poważnego się nie stało, ale nagle został – wraz z dwójką rodzeństwa - sierotą. 

Ogromne poruszenie wywołały zdjęcia z akcji ratunkowej. Na jednym z nich widać strażaka niosącego na rękach i przytulającego chłopca, który chwilę wcześniej stracił rodziców. 

Fotografia to nie obraz pojedynczego zdarzenia, ale codzienność strażackiej służby”.

powiedział później rzecznik Państwowej Straży Pożarnej brygadier Krzysztof Batorski.

Niemal natychmiast wyszło na jaw, że kierowca audi S7 był kompletnie pijany - miał 1,7 promila alkoholu w organizmie. Poza tym ustalono, że zanim doszło do zderzenia, jechał z prędkością co najmniej 120 km/h. 

37-letni mężczyzna trafił do szpitala – przeżył dzięki operacji. Gdy stan zdrowia na to pozwolił, usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym w stanie nietrzeźwości. Podejrzany nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany, choć początkowo środek zapobiegawczy był stosowany w warunkach szpitalnych.

Wstrząsające dane

Sprawcy tragedii grozi do 12 lat więzienia. I miejmy nadzieję, że usłyszy surowy wyrok. Tym bardziej, że statystyki wręcz szokują.

W miniony wtorek podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Infrastruktury analizowano rządowy dokument "Stan bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz działania realizowane w tym zakresie w 2020 r.". 

W ubiegłym roku w Polsce odnotowano 23 tys. 540 wypadków drogowych (o 6 tys. 748 mniej niż rok wcześniej). Zginęło w nich 2 tys. 491 osób, a rannych zostało ponad 26 tys. osób.

W raporcie przedstawione też inne informacje.

„Wzrósł udział wypadków, w których uczestniczyły osoby nietrzeźwe - z 9 proc. w roku 2019 do 10,8 proc. w roku 2020. Jak zaznaczono, w roku ubiegłym użytkownicy dróg, czyli zarówno kierujący, piesi jak i pasażerowie będący pod działaniem alkoholu uczestniczyli w 2 tys. 540 wypadkach drogowych (10,8 proc. ogółu wypadków). Śmierć w nich poniosło 327 osób (13,1 proc. ogółu zabitych), a 2 tys. 723 osoby odniosły obrażenia (10,3 proc. ogółu rannych). W porównaniu z rokiem ubiegłym jest to mniej wypadków o 177 (6,5 proc.), mniej osób rannych o 358 (11,6 proc.) oraz więcej osób zabitych o 1 (0,3 proc.)”.

czytamy w depeszy Polskiej Agencji Prasowej.

Zero tolerancji

Po ujawnieniu faktów dotyczących wypadku w Stalowej Woli, wybuchła debata o bezpieczeństwie na drogach.

„Apeluję, żeby każdy zastanowił się, zanim wsiądzie za kółko pod wpływem alkoholu. Społeczna odpowiedzialność za pijanego kierowcę ciąży nie tylko na tym, kto kieruje lub wsiada do auta pijany, ale również na tych, którzy widząc to - nie reagują albo przyzwalają na jazdę po alkoholu. To jest potencjalne morderstwo. Odpowiedź jest jedna - zero tolerancji dla bandytów drogowych”.

stwierdził premier Mateusz Morawiecki.

Pojawiły się także propozycje w jaki sposób skuteczniej walczyć z pijanymi kierowcami. Zwłaszcza, że sądowe wyroki – nawet surowe – nie odstraszają w wystarczający sposób, choć takich orzeczenia zapada wiele. 

Jak podało Ministerstwo Sprawiedliwości, w zeszłym roku w I instancji z art. 178a par. 1 Kodeksu karnego skazano ponad 36 tys. osób, z czego 6,5 tys. na kary pozbawienia wolności, w tym 5,4 tys. z warunkowym zawieszeniem. Z kolei z par. 4 (mówiącego o kolejnym skazaniu w związku z jazdą po pijanemu) skazano około 6,2 tys. osób, z czego ponad 4,8 tys. na kary pozbawienia wolności, w tym 634 osób z warunkowym zawieszeniem”. 

Wśród propozycji resortu sprawiedliwości znalazł się powrót do idei konfiskaty samochodu, gdy kierowca jest pijany.

„Do przepadku pojazdu dochodziłoby w przypadkach, gdy kierowca miał ponad jeden promil alkoholu we krwi i doszło do tragicznego zdarzenia - ofiara lub ofiary śmiertelne”.

podkreślono.

Pojawiła się również sugestia zmian w Kodeksie karnym i wprowadzenie wyższych kar m.in. za jazdę po pijanemu i spowodowanie wypadku z ofiarami śmiertelnymi. 

Finansowe wsparcie dla ofiar

Polacy poruszeni tragedią w Stalowej Woli, z ogromnym zaangażowaniem wzięli udział w akcji pomocy maluchom, które straciły rodziców. Z kolei premier przyznał osieroconym dzieciom specjalną rentę. 

Na co dzień jednak dochodzi do wielu tragedii, których ofiary same lub z pomocą co najwyżej krewnych, muszą się borykać z problemami będącymi konsekwencją wypadku. Także natury finansowej. Jest szansa, że to się wkrótce zmieni. Taką deklarację złożył premier:

„Chcę z całą mocą powiedzieć, że przystąpimy bardzo szybko także do prac legislacyjnych, które będą bardzo jasno określały odpowiedzialność osób prowadzących pojazd pod wpływem alkoholu. To będzie odpowiedzialność nie tylko karna, ale to będzie odpowiedzialność polegająca na tym, że takie osoby będą zobowiązane do płacenia alimentów osobom, które pozostały przy życiu - osobom z rodziny, osobom poszkodowanym”.

stwierdził Mateusz Morawiecki.

A kierowcy ciężarówek?

Eksperci zwracają uwagę na jeszcze jedno zagrożenie. Chodzi o zawodowych kierowców ciężarówek, którzy po pijanemu lub na tzw. Kacu, wsiadają do kabiny i ruszają w trasę.
Główny Inspektor Transportu Drogowego Alvin Gajadhur podkreślił, że każdego tygodnia odnotowywanych jest kilka takich incydentów.

„Niejednokrotnie są to kierowcy z zagranicy, zza wschodniej granicy, którzy zachowują się bardzo nieodpowiedzialnie. To są kierowcy wielotonowych pojazdów, które ważą często 20,
30, albo 40 ton. Zatrzymując się na parkingu, odpoczywając niestety spożywają alkohol i później jadą”.

mówił Gajadhur w rozmowie Katarzyną Gójską na antenie Pierwszego Programu Polskiego radia. 
Źródło

Skomentuj artykuł: